środa, 18 kwietnia 2012

O lewych elitach i prawym narodzie

Parę dni temu telewizja pokazała nam przez chwilę Hannę Gronkiewicz-Waltz – czołowego polityka Platformy Obywatelskiej, byłego prezesa Narodowego Banku Polskiego, Prezydent Warszawy w kolejnej już kadencji – jak opowiada o swoich wrażeniach związanych ze stanem przygotowań Polski do zbliżających się Mistrzostw Europy. I proszę sobie wyobrazić, że – nie mam tu dokładnego cytatu, ale zapewniam wszystkich o pełnej uczciwości mojej relacji – Waltz powiedziała coś mniej więcej takiego: „Oczywiście wiadomo, że lepiej by było, gdyby te drogi na mistrzostwa były gotowe, ale to naprawdę nie jest takie ważne. W końcu równie dobrze jak samochodem można wszędzie dolecieć samolotem. Że za drogo? Nie przysadzajmy. Przy obecnych cenach benzyny, różnica nie jest przecież taka wielka”.
Niedawno zastanawialiśmy się parę razy nad tym, dlaczego tak się nam niefortunnie podziało, że Polska pod każdym możliwym względem tak bardzo się stoczyła w stosunku do praktycznie całego świata. I wcale nie chodzi mi o dziedziny takie jak cyfryzacja, czy wspomniana budowa autostrad, bo tu odpowiedź jest bardzo prosta – ten upadek jest spowodowany wyłącznie tym, że Donald Tusk i jego tak zwana „Ekipa” całą swoją uwagę od samego początku koncentrują na walce o utrzymanie się przy władzy, a od pewnego czasu na ucieczce przed sprawiedliwością, i dobro kraju już nawet nie to że zeszło na dalszy plan, ale w ogóle przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Natomiast wciąż nie jest w ogóle wyjaśniona sprawa, dlaczego dziedziny pozornie kompletnie nie związane z tym, kto w Polsce rządzi i jak, takie jak literatura, sztuka, nauka, sport, film, czy choćby wygląd ulicy, to wszystko coraz bardziej zaczyna się upodabniać do jakiejś Rosji, lub czegoś jeszcze gorszego. Właśnie tak – czegoś jeszcze gorszego.
Otóż wygląda na to, że wreszcie doszliśmy do miejsca, gdzie należy zweryfikować znane nam jeszcze z PRL-u przekonanie, że przez zaprowadzenie w Polsce porządków komunistycznych, zostały zniszczone tak zwane elity i dopóki nie będziemy mieli prawdziwej wolności, dopóki nie wyrwiemy się z owej kolonialnej, a później też post-kolonialnej opresji, nic z nas nie będzie. Oczywiście, nie ma wątpliwości, że najbardziej skuteczną metodą podporządkowania sobie całych narodów jest zniszczenie ich elit, i że w Polsce udało się tę operację przeprowadzić wyjątkowo zgrabnie. Jednak to co możemy obserwować dziś na poziomie prób odtworzenia tej przestrzeni, robi wrażenie dość przygnębiające. I z jakiegoś powodu, nawet ci, którzy, wydawałoby się, świetnie się orientują co do tego, jak się rzeczy mają, nie są w stanie się tu odpowiednio zachować.
Niedawno podczas którejś z wymian z naszym kolegą Coryllusem pojawiło się podejrzenie, że za tym iż polskie kino osiągnęło idealne dno nawet w porównaniu z kinematografiami dotychczas w powszechnej opinii nie istniejącymi, stoi poziom reprezentowany przez takie publiczne osobistości jak bloger Sowiniec i dziennikarz Gadowski. O jaki poziom chodzi? Akurat w to nie wchodziliśmy, ale myślę, że tu może być na rzeczy każdy możliwy poziom, zaczynając od wymiaru intelektualnego, a kończąc na czysto ludzkim. Rozmawialiśmy o tym trochę z Coryllusem i ja mu obiecałem, że spróbuję się tą kwestią jakoś sensownie zająć. Dziś nagle widzę, że Sowiniec i Gadowski to jest zaledwie symbol, i to dosyć niszowy, bo z przestrzeni wyznaczonej przez blogosferę. Prawda bowiem jest taka, że gdybym ja teraz miał zacząć wymieniać tylko nazwiska, to by mi w ten sposób zeszły trzy kolejne strony, a kto wie, czy nie więcej? No bo popatrzmy na tak wybitnego autora jak Waldemar Łysiak, lub na wydawcę jak Tomasz Sakiewicz, reżysera filmowego jak Andrzej Wajda, polityka jak Donald Tusk, dziennikarza jak Tomasz Lis, czy Paweł Lisicki, aktora jak Daniel Olbrychski… można wymieniać, bo, jak wiemy, wybitnych przedstawicieli polskiej inteligencji mamy bez liku.
Ja nie mam najmniejszej wątpliwości co do tego, że naszym polskim problemem jest to, że nasze obecne elity wskoczyły na to podium wyłącznie na zasadzie uzurpacji, i że jedynie naszej polskiej, prostej, trochę chłopskiej łagodności zawdzięczają one dziś to, że zostały bez jednego gestu sprzeciwu zaakceptowane. Uważam że kiedy na początku lat 90-tych nadszedł czas odtwarzania owych elit, to co wyrosło na najbardziej agresywnym chamstwie i takiej prowincjonalnej chytrości, pozajmowało najbardziej eksponowane miejsca gdzie tylko się dało – czy to w biznesie, czy w polityce, sztuce, dziennikarstwie, nauce – i zrobiło wszystko, by już nigdy tam nikogo obcego nie wpuścić. Jest mi bardzo niezręcznie i oczywiście przykro to mówić, ale wygląda na to, że nigdzie na świecie nie zdarzyło się, by jakiś naród z tak tępą naiwnością jak nasza pozwolił się tak fatalnie spętać komuś tak beznadziejnie marnemu.
Ktoś powie, że ja plotę bzdury, bo cokolwiek powiedzieć o wymienionych przeze mnie wyżej osobach i ich zdolnościach, to nie jest tak że oni są aż tak kiepscy. Że jednak Wajda to naprawdę wybitny reżyser, Łysiak to świetny pisarz, a Olbrychski to znakomity aktor. Ja jednak nie mówię o umiejętnościach, czy o wiedzy. Ja mówię o całości. Kiedy ogłaszam, że oni wszyscy są kompletnie do niczego, mam na myśli ich najbardziej ogólny wymiar. W końcu – jeśli już zechce nam się wrócić do Hanny Gronkiewicz Waltz – ona z całą pewnością na pewnych kwestiach zna się znacznie lepiej niż na innych, tyle że co z tego wynikać ma dla nas? Wystarczy jeszcze raz rzucić okiem choćby na tę jej wypowiedź przypomnianą na początku tych refleksji, by wiedzieć, o co tu może chodzić. Przecież nie oszukujmy się – to co za nimi stoi to nawet nie jest zwykły idiotyzm, ale absolutnie najgorsza bylejakość.
Mój inny kolega Redpill ostatnio wciąż mi przysyła filmy z występami, czy wypowiedziami pewnej czarnej artystki o imieniu Nneka. Otóż owa Nneka, kiedy miała 19 lat wyjechała z Nigerii do Niemiec, żeby tam studiować, no i dziś spiewa piosenki. Ma ona swój zespół złożony z innych czarnych muzyków, którzy, podobnie jak ona, w żaden sposób nie robią wrażenia jakby się urodzili w Europie, i kiedy ich słucham – ale może przede wszystkim, kiedy na nich patrzę – wiem, że nie ma takiej nawet teoretycznej możliwości, żeby coś tak z jednej strony wybitnego, a z drugiej tak estetycznie ładnego powstało w Polsce. Kiedy na nich wszystkich patrzę, jestem pewien, że gdybym ich spotkał w sytuacji, kiedy oni mają trochę luźnego czasu, i chciał sobie z nimi porozmawiać, to spotkanie byłoby dla mnie wydarzeniem przyjemnym pod każdym względem – i intelektualnym i właśnie estetycznym.
Ale ja wiem coś jeszcze, i żeby przejść do tego, muszę wrócić do tematu który już jest za nami, a mianowicie do tak zwanych Grycanek. Gdyby ktoś nie pamiętał, chodzi o pewną grupę kobiet, które wżeniły się w rodzinę producenta lodów Grycana. I oczywiście wszystko niemal na ich temat zostało już powiedziane w sposób bardzo wyczerpujący, w dodatku zilustrowane zdjęciami. Jest jednak jeszcze coś. Załóżmy że Zbigniew Grycan – człowiek z taką pozycją jaką zajmuje w dzisiejszej Polsce i z taką historią – prowadzi ten swój biznes gdziekolwiek indziej na świecie. Niech to będzie Nigeria. Czy jest w ogóle możliwe, żeby w to nazwisko wżeniło się towarzystwo takie jak to miało miejsce w Polsce? A gdyby tak się tak stało, czy jest w ogóle możliwe, by tam doszło do tego typu demonstracji ohydy i skretynienia? A jeśli tak by się stało, czy jest możliwe, żeby Nigeryjczycy jako Naród coś takiego zaakceptowali? Otóż nie. Gdyby oni jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności mieli okazję natknąć się na te Grycanki, to oni w większości emocjonalnie by tego doświadczenia nie wytrzymali. My natomiast, jak widać, dajemy sobie świetnie radę.
Ktoś mi powie, że ja jestem nieuczciwy, bo Gryczanki to kompletnie przypadkowa hołota, podczas gdy Nneka to jednak światowej sławy artystka i w pewnym sensie elita. Otóż nic z tego. Ja w dalszym ciągu pozostaję przy tym przykładzie. Otóż przede wszystkim ja wcale nie uważam, że Nneka jest jedynym tak wybitnym przykładem nigeryjskiego sukcesu, a wręcz sądzę, że ona nawet nie jest w pierwszym jego szeregu, natomiast Grycanki – jakkolwiek byśmy się z nich nie naśmiewali – na naszej polskiej scenie owszem są zjawiskiem. Poza tym, i to jest może jeszcze ważniejsze, jestem bardzo szczerze przekonany, że jak idzie o tak zwany wymiar kulturowy, cywilizacyjny, czy czysto ludzki, nie ma większej różnicy między nimi, a na przykład Kubą Wojewódzkim, który je gości w swoim programie, i robi wrażenie jakby się w tym towarzystwie bardzo dobrze czuł. I teraz, skoro już padło nazwisko Wojewódzkiego, to dalej będzie nam naprawdę łatwo. Bo za nim oczywiście musi już pójść jego kolega Figurski, za Figurskim Kozyra, za Kozyrą Morozowski, za Morozowskim Palikot, za Palikotem, Marek Kondrat za Kondratem Kalisz, za Kaliszem Komorowski za Komorowski natychmiast oczywiście pani Komorowska, za nią Donald Tusk, za Tuskiem jego córka ze swoim blogiem, za Kasią Andrzej Olechowski, za Olechowskim rysownik Mleczko, za nim reżyser Koterski, za Koterskim muzyk Stańko, Ziemkiewicz, za Ziemkiewiczem muzyk Hołdys, za Hołdysem pisarz Pilch, za Pilchem poseł Poręba, za Porębą Wojciech Mann, za nim psycholog Santorski, za Santorskim, biznesmen Kulczyk, za Kulczykiem jego żona, a za nią redaktor naczelny polskiej edycji „Newsweeka” – tak, tego „Newsweeka”! – Tomasz Lis. Oni wszyscy tak naprawdę są częścią tego samego salonu, co owe Grycanki.
I, jak już powiedziałem wcześniej, ja mógłbym tak wymieniać bez końca i gdziekolwiek się zatrzymam, nie znajdę jednego powodu, by nagle sobie pomyśleć, że oto u nas jest jak w Nigerii. I powiem jeszcze raz – nie chodzi o to, że ta jedna dziewczyna ma więcej talentu niż oni wszyscy, ale może głównie o to, że ta jedna dziewczyna ma w sobie znacznie więcej niż oni wszyscy zwykłego uroku.
A problem jaki tu mamy dotyczy właściwie jednej kwestii: dlaczego tak jest i co jest przyczyną, a co skutkiem? Znów pozwolę sobie odwołać się do przykładu, o tyle dobrego, że związanego z dziedziną, od której to wszystko się trochę zaczęło. Widziałem niedawno francuski film, zatytułowany po francusku, więc nie umiem tego napisać, ale w tłumaczeniu na polski brzmiałoby to może: „Kocham Paryż”. Jest to właściwie nie jeden film, ale kilkanaście krótkich etiud na temat miłości i Paryża, zrealizowanych przez reżyserów ze świata, w tym świata bardzo egzotycznego. Podobają mi się z nich zaledwie trzy, może cztery; reszta jest właściwie nic nie warta. Z Polski nie ma tam nikogo, ale ja jestem pewien, że gdyby oni zaprosili do tego projektu Andrzeja Wajdę, czy Agnieszkę Holland, nie mówiąc już o którymś z młodszych reżyserów, oni by się tam zwyczajnie nie zmieścili. Nie zmieściliby się z dwóch powodów. Przede wszystkim to co by oni zaproponowali byłoby za słabe, a po drugie, ponieważ przy tego typu zbiorowej pracy trzeba pewnie by było nawiązywać jakieś bardziej prywatne kontakty, z nimi nikt by nawet nie chciał się zadawać. Dlaczego? Bo duch Grycanek by to wszystko zwyczajnie zdominował i trzeba by było już po chwili się rozejść.
Czy ta sytuacja jest tak fatalna dlatego, że my Polacy jesteśmy tacy paskudni? Wcale nie. My jesteśmy – jako ludzie – często znacznie sympatyczniejsi i zdolniejsi od Niemców, Francuzów, czy Nigeryjczyków, tyle że tak się jakoś stało, że o jakości społeczeństwa stanowi jego elita, a myśmy z jakiegoś trudnego do wyjaśnienia powodu daliśmy się zdominować bandzie oszustów, którzy najpierw określili się jako właśnie elita, a dziś, od wielu już lat, wychowują nas według swoich intelektualnych i estetycznych wyobrażeń. A my? Co mamy zrobić? Przecież my nic innego nie znamy. To śmy dostali i, tak jak to się dzieje na całym świecie, traktujemy to jako nasze dobrodziejstwo. Wystrojeni wedle najnowszej ukraińskiej mody, chodzimy więc tłumnie do kina na polskie komedie, zachwycamy się tym co nam się pokazuje w telewizji, powtarzamy najgorsze idiotyzmy za tymi, których traktujemy jak autorytety, wybieramy Hannę Gronkiewicz Waltz na pierwszego urzędnika naszej stolicy, śmiejemy się na najgłupszych kabaretach, jesteśmy dumni z Lecha Wałęsy, przyznajemy Justynie Pochanke tytuł dziennikarza roku, uważamy że Kasia Tusk to wzór kobiecej urody, Donald Tusk urody męskiej, a Aleksander Kwaśniewski to człowiek światowy, podobnie zresztą jak jego żona… A kiedy ktoś nam pokaże zdjęcie tej białoczerwonej szachownicy w smoleńskim błocie, to nawet nie wiemy, co o tym myśleć, bo jedni mówią tak, inni inaczej, a my przecież jesteśmy tylko ludźmi.
I nikomu z nas nawet do głowy by nie przyszło pomyśleć, że oni wszyscy nie zasługują nawet na to, by stanąć obok jakiejś 19-latki z Nigerii. Dlaczego? Bo to jest już koło, które się samo napędza. My ich kochamy, a oni nas za to ćwiczą. Za co my ich kochamy tym bardziej. A ja mam tylko nadzieję, że ktoś kiedyś przyjdzie i wsadzi coś odpowiednio twardego w te szprychy i będzie na tyle mocny, by już tego czegoś z rąk nie wypuścić. I wówczas cały ten mechanizm się rozleci na sto tysięcy szarych kawałków.
Trochę może zbyt ponury ten tekst i nadęty, jak na przestrzeń, jaką daje ten blog, ale bardzo długo go pisałem, włożyłem w niego strasznie dużo emocji, więc nie mam wyjścia - czytajcie go ze mną. A jeśli komuś się spodoba, bardzo proszę o jakieś dobre słowo i ewentualnie wsparcie pod podanym obok numerem konta. Dziękuje.


14 komentarzy:

  1. @toyah
    Ponieważ przytoczyłeś prawie całą książkę "elity niepolskiej" musiałem na wszelki wypadek sprawdzić tagi.

    Na tle tego co przytoczyłeś a powiedzieć raczyła prezydentka miasta chciałbym Ci zwrócić uwagę na doniosły fakt zatrudnienia w porcie lotniczym w Gdańsku synusia Tuska. O ile się orientujesz młody Tusk do tej pory był specjalistą w zakresie kolejnictwa.
    Skoro teraz przechodzi do "lotnictwa" nie może się to dobrze skończyć...

    Jak wiemy oni na lotnictwie znają się nie od dziś.

    Przy Twoim smutnym tekście - mój komentarz miał być z humorem ale zdałem sobie właśnie sprawę, że jednak nie bardzo mi to wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  2. @raven59
    Bardzo dobrze Ci to wyszło.
    Co do panicza Tuska, może on tam będzie tylko sprzedawał kanapki. Moja córka na przykład skończyła biotechnologię i jest opiekunką do dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Toyahu,

    Co niektorzy mowia juz wprost o nieuchronnym 'kryterium ulicznym'
    Czy o ten kij w szprychy Tobie chodzilo?
    Bo jesli tak to zgadzam sie z Toba w stu procentach.

    OdpowiedzUsuń
  4. @tobiasz11
    O jaki bądź. Byleby ten kto go będzie trzymał, był w stanie go utrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah

    Bo to jest już koło, które się samo napędza. My ich kochamy, a oni nas za to ćwiczą. Za co my ich kochamy tym bardziej.

    I tu przypomniała mi się ta stara już historia dziewczyny, dreczonej przez kilka dni przez bandę zwyrodnialców i ta jej apatia, która nie pozwalała nawet poprosić o pomoc ludzi, którzy, możliwe, że by pomogli. Stare to już Twoje wpisy - ale to ciągle to.

    Niedawno przezywalismy kolejną rocznicę mordu katyńskiego. Uważam, że piszesz dziś właśnie o skutkach tej i innych zbrodni z których najświeższa to 10.04.2010.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Kozik
    Pewnie tak. Pewnie to jest coś tego typu. Tylko tak cichutko i z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytając i oglądając "Karierę Nikodema Dyzmy" zawsze miałem takie przykre wrażenie, że ci wszyscy ludzie, tak złośliwie przez Dołęgę sportretowani, na tle "naszych elit" wyglądają niezwykle wręcz sympatycznie.
    Jeśli z czymś miałbym porównać obecne "elity" to tylko z towarzystwem przedstawionym w "Martwych duszach" czy "Rewizorze". To jest archetyp, z którego się oni wszyscy wywodzą.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Toyah
    A jednak oni zaczynają się bać, że nawet te Grycanki z Tadeuszem Mazowieckim w kupie nie pomogą. Dziś i wczoraj oglądałam telewizje i wydaje się, że znów wpadają w panikę, jak przed wyborami.

    OdpowiedzUsuń
  9. @karakuli
    Można jeszcze dodać „Biesy” odnośnie młodych komunistów skupionych wokół KP.
    Tekst toyaha b. dobry.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ani ponury ani nadęty, daje nadzieję zatem optymistyczny nawet. A że emocje... jak się poważnie zachoruje to też są emocje, a potem się zdrowieje i są jeszcze silniejsze. Polaków toczy ciągle jeszcze trauma IIWŚ stąd trudno nam wykrzesać nadzieję a przynajmniej coś więcej niż "jakoś to będzie" albo "jeszcze nigdy tak nie było żeby jakoś nie było". Moja mama z ust swojej mamy w 1979 usłyszała "dobrze że wyszłaś za mazowszaka, jedź ty dziecko tam do niego pod Warszawę, to polskie ziemie, nie to co ta Warmia tutaj". Jasne, że wpadają w panikę Marylko, bo popełnili błąd na który nie mieliśmy już nadziei.

    OdpowiedzUsuń
  11. A Coryllus napisal,ze oni jeszcze dlugo nie oddadza wladzy,wiec nie wiem co mysle o ich "panice"

    OdpowiedzUsuń
  12. @Krzysiek
    Coryllus to jest ktoś taki, kto twierdzi, że oni nawet jak oddają władzę, to i tak ją zachowają, więc tu akurat sprawa jest bardziej złożona.

    OdpowiedzUsuń
  13. @Krzysiek, panika psuje im interesy, zamiast skupić się na tym co ważne muszą zajmować się fasadą. Jak zwykle zgubi ich chciwość ale z tego jeszcze nic dobrego dla nas nie wynika. Nie dostaniemy nic za darmo, o tym możemy zapomnieć, musimy to sobie wywalczyć i/lub wypracować.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czyli dokladnie tak jak po okraglym stole,minelo 23 lata a oni ciagle maja Nasza Polske.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...