niedziela, 24 maja 2009

Dwa listy

Blog, który tylu z Was uprzejmie chce niekiedy odwiedzać, ilustrowany jest przede wszystkim zdjęciem Grzegorza Przemyka, a pod nim – pani Anny Walentynowicz. Niżej znajdują się linki do dwóch zaprzyjaźnionych stroniczek, a jeszcze niżej… no właśnie. Jeszcze niżej przez długie miesiące wisiało wyszydzone logo Gazety Wyborczej. Od wczoraj, w związku z faktem, że przede wszystkim dokuczanie Gazecie powoli zaczęło na mnie robić wrażenie jednak zajęcia bardzo prostackiego, a pod drugie, negatywnym bohaterem polskiej (podkreślam – polskiej) opinii publicznej stał się Dziennik, dokonałem tam odpowiedniej zmiany. Nowy obrazek głosi uroczyście, że Dziennika już nie czytam, ponieważ uważam, że on cuchnie.Deklaracja poważna wymaga poważnej konsekwencji. Stało się jednak coś, co zmusiło mnie do przesunięcia pierwszego dnia bojkotu na jutro. Otóż pan Wojciech Wybranowski na swoim blogu poinformował mnie, że redaktor naczelny Dziennika, Robert Krasowski wystosował do mnie list otwarty. Przełamałem się i list przeczytałem. http://www.dziennik.pl/opinie/article385781/List_otwarty_do_obroncow_Kataryny.html
Umówmy się więc tak. Dziś odpowiem na ten list swoim listem otwartym, i to będzie moje ostateczne pożegnanie się z tym chorym towarzystwem.
Krasowski tytułuje swój tekst następująco: List otwarty do obrońców Kataryny i zaczyna go od zdjęcia majtek i prośby skierowanej do nas, żebyśmy go pocałowali w dziurę, którą on robi kupę. No i dobra. On ma taki styl, taki umysł, a więc, konsekwentnie, i taką prośbę. My tej prośby spełnić nie chcemy, ale za to chcemy powiedzieć parę słów. Wybranowski zrobił już swoje. Ja tylko dorzucę troszeczkę od siebie. Otóż pisze Krasowski tak:
Lubię internet, lubię internautów i lubię ostry język. Nie lubię tylko Was, zawistników, którzy się stali plagą polskiego internetu. Wejdźcie na strony gazet zachodnich, nawet w bulwarówkach nie ma tak debilnych wpisów, jak Wasze. Witajcie komuszki... Niemieckie sługusy... Żydowskie pachołki... Lokaje Tuska... Tak zaczynają się Wasze wpisy i na tym się kończą.Zero myśli, zero finezji, zero dowcipu.
Z tytułu wynika, że to do mnie. Z tekstu z kolei wynika, że nie. Koniec tego kuriozalnego tekstu świadczy jednoznacznie o tym, że jednak nie:
PS. Przepraszam większość internautów za powyższy list. Oczywiście nie jest on skierowany do nich, a tylko do tej wąskiej i hałaśliwej grupy, która samozwańczo nadała ton polskiej sieci. Co do tytułu listu wyjaśniam, że nie kieruję go do wszystkich obrońców Kataryny. Wielu z nich to poważni blogerzy i forumowicze, którzy posługują się rzeczowymi argumentami. Spór dotyczy jedynie tej hałaśliwej grupki, która za chwilę zacznie mnie wyzywać od zdrajców, żydów, pedałów, komuchów i szwabów. Jak sądzę, wszyscy mamy ich dość.
Wyjaśnienie zatem, że kiedy Krasowski pisze list otwarty do obrońców Kataryny, on nie pisze listu otwartego do obrońców Kataryny, przyjmuję z potężnym intelektualnym wysiłkiem, ale chętnie. Zwłaszcza, że ja faktycznie mam wiele zarzutów do Krasowskiego i jego kumpla Michalskiego, może nawet bardziej ciężkich, niż oni by byli gotowi przyjąć, ale akurat nie to, że są żydami, pedałami, a nawet szwabami.
Jednak problem pozostaje. Otóż chodzi o to, że Krasowski wykonał bardzo interesujący – oczywiście na swoją skromną miarę – zabieg. On zwraca się niby do obrońców Kataryny, ale wiedząc, że obrońcom Kataryny może, zarówno intelektualnie, ale również w wymiarze czysto ludzkim – jak to mówią młodzi blogerzy – ‘nagwizdać’, tak naprawdę polemizuje z kilkoma nieprzytomnymi ze wściekłości internautami, komentującymi dzień w dzień wszystko co się da komentować na internetowej stronie Dziennika,i w ten sposób pokazuje głównie sobie, jaki to z niego wypasiony ‘dżernalist’. On nie ma ani jednego argumentu, którego mógłby sensownie użyć na obronę tego swojego i tak już nędznego wizerunku, który w ostatnich dniach postanowił jeszcze osobiście obrzygać. Rzuca więc kamieniami w jakieś blogujące dzieci, nie znające różnicy choćby między dniem, a nocą. A robi to dodatkowo na takim poziomie literackiego kunsztu, że jedyne co go może tu jeszcze ratować, to podejrzenie, że być może pisząc ten tekst, był kompletnie pijany. Nieważne. Ja i tak mu pokażę, jak się to robi. Proszę bardzo!

LIST OTWARTY DO LUDZI KTÓRZY CHCIELI ZNISZCZYĆ KATARYNĘ
To coście zrobili, eliminuje Was z demokratycznego społeczeństwa. Nie zasługujecie na to, żeby uczestniczyć w projekcie, któremu na imię Polska, nawet w formie przestrogi dla młodego pokolenia. Nie ma takiej sprawiedliwości, która zastosowana wobec Was dałaby satysfakcję ofiarom Waszej nikczemności. Wasze nazwiska zostaną zapisane na kartach historii w osobnych, specjalnie dla Was przygotowanych rozdziałach. Nie ma nawet sposobu, żeby zwrócić się do Was słowami „Wstydźcie się”, bo Wasz wstyd jedynie przyniósłby niezasłużony ból głowy tym, którym kiedykolwiek autentycznie było wstyd. Jeśli ludzka porażka może mieć twarz, to jest to twarz każdego z Was.
I jeszcze zastrzeżenie. Te moje słowa nie są kierowane do panów Roberta Krasowskiego i Cezarego Michalskiego. One są wyłącznie przeznaczone dla ludzi złych i podłych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...