Ludzie, którzy mają „olej w głowie”, są rozsądni, zaciekawieni, ambitni - pokazują też „zielone”, „kapuściane” głowy. W stanach wewnętrznego pomieszania, zastygnięcie w swej postawie ma stanowić ratunkową poręcz. Niekiedy chce się dla kogoś czy czegoś „stracić głowę”. Prawdopodobnie wszyscy to znamy.
Bańki przekonań ideologicznych i politycznych w kontakcie z rzeczywistością pryskają, a w głowach się opancerzają. Zaślepiona głowa potrafi wszystko co jej nie pasuje nagiąć, odwrócić do góry nogami. Fałsz staje się prawdą. Widząc to co jest dobre, stawia na to co złe. Zły wydaje się dobrym, a ratownicy są atakowani.
Ludzi dotyka zło nie tylko wbrew ich woli. Zło jest także ofertą mniej lub bardziej jawną. Sprzedawcy i nabywcy zła są w komitywie. Wabikami i pokusami są narkotyczne emocje i obietnice wspanialszego bytu. Szafarze atrakcji zarzucają sidła na wolność i prawdę. Kamuflaż, imitacja, nagonka, zgiełk bądź martwa cisza, cenzura, terror, mają uskutecznić łowy. Mózgowy kordon przed wnikliwym myśleniem otwiera na propagandę i manipulacje.
Nie wszystko złoto, co się świeci
Zmanipulowani, ślepo wierzą w prawe serca tych, którzy z determinacją obnoszą się z sercami, w ich obietnice i słuszność działań. Gdy szwankuje psychiczny proces różnicowania, to wydaje się, że wszystko złoto, co się świeci. Zepsute i trujące obiekty są obdarzane bałwochwalczą miłością, stają się fetyszami.
Inną drogą do optowania za tym co szkodzi jest udawanie, że nie widzi się oszustwa -„obiecanki cacanki, a głupiemu radość”. Wewnętrzna destrukcyjna część ignoruje rzeczywistość. Oszustwo ekscytuje, szczególnie gdy zwyczajne życie mało cieszy. Z nudów i niedostatku czucia siebie, zdarza się, że ludzie szukają katastrof i bólu.
Perwersyjne i sadomasochistyczne aspekty, jawne i świadome oraz ukryte i nieświadome działają na złość swojej opiekuńczej stronie („na złość mamie odmrożę sobie uszy” - „na złość przegram, zniszczę siebie”). Pod wpływem stymulowanej i wzrastającej agresywności, część sadystyczna dąży do totalnej kontroli. Strona masochistyczna bolesną miłością wytrzymuje męczarnie kolonizacji. Ukryta zmowa sadomasochistyczna prowadzi do unicestwiania siebie. Bazą jest mechanizm ofiarniczy.
Z lęku przed potępieniem i wykluczeniem poświęcana jest dociekliwość i własna wyjątkowość. Element żądny władzy podpuszcza do pozornie dobrych działań i posila się stroną gotową do uległości. Pobudzające uniesienia obu stron zaciskają sieci z których trudno się wywinąć. Wejście do systemu jest tylko dla swoich.
Kolejną drogą prowadzącą do wyboru niegodnych zaufania ludzi jest przywiązanie do pierwotnych krzywdzących obiektów, np. złych, nieuczciwych rodziców. Może się wydawać, że nie trzeba się bać tyranów jeśli się ich podziwia i jest się im oddanym. Dzieci, a później dorośli, dostrajają się do tego co szkodzi. Ciężko doświadczeni, a niepogodzeni z życiem, chcą by innych spotkało to samo. Wybierają antydobro.
Łatwiej jest panować nad słabymi. Bałwochwalcze kulty i fetysze wypatroszają z życiowej energii i duchowości. Przykładem legalizacji samounicestwienia całych populacji jest kult cargo. Zaczyna się od garstki nawiedzonych, którzy wieszczą nadejście lepszego niż dotąd życia. Nawet rozsądni i oporni, w poczuciu obowiązku prawomyślności dołączają i cała społeczność przygotowuje się na przyjęcie dóbr. Wygaszają produkcję i opróżniają magazyny, by pomieścić wspanialsze zboża, zwierzęta hodowlane, odzież, uzbrojenie. Wojownicy, którzy przybędą pomogą pokonać wrogów. Tęskne wyczekiwanie (bezwarunkowej miłości) umila nakazana publiczna rozpusta (tak stało się m.in. na Wyspie Ducha Świętego w poł. XX wieku oraz z ludem Ksoza - Płd. Afryka w 1856-57r.). Ci, którzy przeżyli, przestali wierzyć w swą siłę sprawczą, stali się swoimi cieniami. A kult bezumysłowości pączkuje.
Współczesne Prokrustowe łoża rozbójników - w togach autorytetów – seryjnie formują umysły do popytu na (auto)destrukcję.
Międzypokoleniowy proces traumatyzacji i wiktymizacji jednostek i zbiorowości osłabia odporność na zagrożenia. Nagradzanie i honorowanie krzywdzicieli uprawomocnia niegodziwość. Powtarzają się urazy, poszkodowani je odchorowują. W niekorzystnym przebiegu regresują się, z trudem dochodzą do siebie.
Ofiary i obserwatorzy dewastacji, którzy utracili nadzieję, nie chcą i nie potrafią sami zrzucić siedzących na karku prześladowców. Przywiązani do obiektów antyopiekuńczych, obłudnych, raniących są gotowi na upodlenia i katastrofę. Triumfalne łowy przechodzą w rozentuzjazmowany korowód samounicestwienia.
W wewnętrznym psychobiologicznym świecie każdy ma swoją lewicę, środek, prawicę. Górę i dół. Wnętrze i zewnętrze. W kulturze Zachodu strona prawa jest symbolicznie kojarzona z postawą świadomą, ewolucyjną, męską, logiczną, sprawniejszą, słuszną, wskazującą kierunek. Lewa strona symbolizuje część nieświadomą, inwolucyjną, kobiecą, emocjonalną; zazwyczaj słabszą, gorszą („dwie lewe ręce do roboty”, „lewizna”, w starosłowiańskim języku lewy znaczy „szuja”). W społecznościach matriarchalnych lewa strona jest traktowana jako lepsza.
Gdy dochodzi do narcystycznego, złośliwego rozrostu każda z części traci swą żywotną istotę. Wtedy, zrakowaciała prawa strona wypiera i zniewala swą lewą stronę. Nieświadomość ostrzega, np. przejęzyczeniami ale jest lekceważona.
Marginalizowana lewa strona, w obronie przed upokarzającą impotencją uruchamia mściwą omnipotencję. Zawiści swej prawicy i wznieca rewolucje (z łac.: przewrót, toczenie się do tyłu). Myślący mózg cofa się do mózgu emocjonalno – popędowego. Antyrozwojowe siły internują solidarność organizmu. Wprowadzają stan wojenny. Dochodzi do zranień, stanów zapalnych, chorób, wypadków. W poczuciu wszechmocy, destrukcyjna struktura przyjmuje do swojego wnętrza obce chorobotwórcze ciała, by osłabić część rozwojową, Skonfliktowane części polują na siebie.
Jakim być?
Człowiek z właściwym sobie potencjałem, dla swojego rozwoju potrzebuje wszystkich swoich części. Każda ma rację bytu w fizjologicznej współzależności. Strony, ze swoimi skonfliktowanymi potrzebami, doznaniami, emocjami, myślami rywalizują i walczą o dominację. Eskalacja napięcia prowadzi do irracjonalnej, drapieżnej desperacji. Siły skierowane przeciwko życiu pożądają władzy dla samej władzy. Kompasem do wyjścia z wielopiętrowych jak Wieża Babel – labiryntów destrukcji - do ufnego współbycia mających swą własną tożsamość bytów jest prawość: dążenie do prawdy w połączeniu z opiekuńczością.
Od zarania, energia życiowa i tożsamość są formowane przez wewnętrzne i zewnętrzne struktury, wzajemnie oddziałujące na siebie. Matka z otoczeniem i dziecko kooperują w wspólnym wzrastaniu. Empatyczna solidarność i współpraca wszystkich stron (także świadomej i nieświadome) krzepi żywotność.
Walka o władzę w zewnętrznym świecie jest eksternalizacją świata wewnętrznego. Jestestwo mieszkańców globu ziemskiego może być jak żywotność wszechświata.
Gerard Warcok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.