sobota, 19 listopada 2022

***** *** ****** *****

 

      Przeleciała wczoraj przez media informacja, że „447 intelektualistów, artystów, dziennikarzy i polityków” wystosowało list otwarty wzywający wszystkie ugrupowania opozycyjne do stworzenia wspólnej listy wyborczej, co daje jedyną szanse na pokonanie w nadchodzących wyborach Zjednoczonej Prawicy.  Wspomniana informacja pojawiła się i niemal natychmiast rozpłynęła we mgle setek innych mniej lub bardziej istotnych doniesień, a ja sobie pomyślałem, że jeśli po tamtej stronie dochodzi już do takiej desperacji, która zmusza tych ludzi by się odwoływać do dawno już wyszydzonej metody „listu intelektualistów” to znaczy, że cała ta ich gadka o tym, że już za rok Kaczyński, Morawiecki i Duda zostaną zakuci w kajdany i wrzuceni do lochów, jest funta kłaków warta... i że oni sami to bardzo dobrze wiedzą.

       Czemu tak? Otóż powód jest zawsze ten sam. Otóż ile razy oni wystosowują ów „list intelektualistów” tyle samo razy pokazują, jak fatalnie małe mają zasoby. W minionych czasach być może bywało lepiej, ale dziś mamy 447 osób, które zostały albo namówione, ale zmuszone, do złożenia swojego podpisu i kogo tam mamy? Cytuję:

prof. Leszek Balcerowicz; dziennikarz Seweryn Blumsztajn; b. szef ABW, gen. Krzysztof Bondaryk; b. szef KRRiT Jan Dworak; satyryk, opozycjonista w czasach PRL Jacek Fedorowicz; opozycjonista w PRL Władysław Frasyniuk; historyk prof. Andrzej Friszke, pisarz Józef Hen, reżyserka Agnieszka Holland; opozycjonistka i więźniarka polityczna PRL Ewa Hołuszko; aktorka Krystyna Janda; aktorka Maja Komorowska; b. poseł Krzysztof Janik; b. poseł i b. minister Ryszard Kalisz; b. poseł Krzysztof Król; socjolog, prof. UW Ireneusz Krzemiński; b. minister Waldemar Kuczyński; aktor Olgierd Łukaszewicz; reżyser Krzysztof Materna”.

      20 osób? Chyba nawet nie tyle. Dwadzieścia rozpoznawalnych tu i ódzie osób formułujących publiczny apel by jebać PiS? Możliwe. A co z resztą? Diabli wiedzą. Jak sądzę, są to przede wszystkim znajomi znajomych, najczęściej pracownicy naukowi licznych uniwersytetów, plus ewentualnie Zbigniew Hołdys, którego, o ile się orientuję, w informacjach medialnych nie uwzględniono, i Lech Wałesa, który aktualnie odkuwa się finansowo w Stanach Zjednoczonych. I to jest ów ruch, który w sytuacji gdy, jak słyszymy od rana do wieczora niamal każdego dnia, Jarosław Kaczyński wraz za swoim politycznym projektem powoli zdycha, zwołuje ostatnie już chyba pospolite ruszenie.

       Czytam informację na temat tego apelu, a tam, nie uwierzą Państwo, przede wszystkim tytuł „Będzie nas 10 milionów”, a dalej:

Polska pod rządami prawicy została całkowicie zdewastowana zarówno w wymiarze gospodarczym, systemowym, jak duchowym, a także stała się zakładnikiem czy wręcz własnością jednej formacji politycznej i ideologicznej. Stąd konieczna jest wielka zmiana. Do tego, by móc przeprowadzić niezbędne reformy zaczynając od odbudowy porządku prawnego, po stworzenie silnej, odpartyjnionej gospodarki, potrzebna jest jedna lista wyborcza. Jest politycznym i moralnym nakazem, by partie opozycyjne zdołały ową wspólną listę wyborczą powołać i odnieść zdecydowane zwycięstwo nad PiS. To zwycięstwo jest z pewnością możliwe. Jednolity blok wymaga jeszcze jednego: ruchu obywatelskiego, wsparcia licznych, niezależnych środowisk zawodowych, społecznych. Władza musi wrócić do ludzi i stać się dla nich przejrzysta. Program powstanie i będzie wiarygodny, gdy będą stać za nimi realne społeczne siły, doświadczenia zawodowe i intelektualne wielu poważnych grup społecznych oraz opinia publiczna. Tym bardziej oczekiwane, im bardziej autokratyczna i antyobywatelska władza buduje się na naszej bezsilności i frustracji" - uważają sygnatariusze. W ten sposób myśli wiele Polek i Polaków. Wzywamy wszystkich do wzajemnego porozumienia, wspólnej listy wyborczej partii demokratycznych, do tworzenia ruchu obywatelskiego tak, jak to było przy tworzeniu Sierpniowej Solidarności”.

      To jest oczywiście tylko odpowiednio skrócony fragment znacznie większej całości, ale on robi takie wrażenie, że nie znalazłem sposobu, by się nie zastanowić, kto tak naprawdę zainicjował cały ten geszeft, no i być może był też autorem całości. I oto, proszę sobie wyobrazić, jak się dowiaduję, za tym wygłupem stoi nie kto inny jak największy intelektualista z nich wszystkich, znany nam skądinąd, Paweł Śpiewak, profesor oczywiście.

        W tej sytuacji zatem, chciałbym tu powrócić do czegoś, co stanowi dla mnie od lat swego rodzaju obsesję, a mianowicie kompletnie zlekceważona przez nasz polityczno-medialny świat, wypowiedź tego samego, wspomnianego przed momentem prof. Pawła Śpiewaka, poczyniona przez niego w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych roku 2011 – które, jak pamiętamy, wygrała jeszcze Platforma Obywatelska, skazując Polskę na kolejne cztery lata najstraszniejszych cierpień – gdzie ów mędrzec, zwiastując kolejne zwycięstwo Donalda Tuska i jego ferajny, oświadczył co następuje:

Jeśli PO wygra jesienne wybory, to ma wszystko: parlament, rząd, prezydenta, swój Trybunał Konstytucyjny, rzecznika praw obywatelskich, wkrótce IPN. Ma telewizje, radia, swoje media. Będą mieli pod kontrolą wszystko, łącznie ze sportem. [...] Ja się tego nie boję, bo nie bardzo wierzę w despotyczne skłonności PO. Pocieszam się, że to byłby raczej miękki reżim. Dziennikarze będą się bali mocniej zaatakować Platformę, niezależni eksperci nie będą się tak wyrywać do krytykowania rządu, sędziowie będą brali pod uwagę to co powie prezydent Komorowski. Wszyscy będą wiedzieć, że z nimi trzeba się liczyć.[…] Ale będzie to wszystko jakieś miękkie, da się to przeżyć”.

        Jebać was ruskie kurwy!

   


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...