piątek, 8 maja 2015

Pozwólmy sie tym państwu wreszcie porządnie wyspać (część 4)

O Opolu jeszcze napiszę. Dziś już tylko wiadomość dla nas wręcz fantastyczna. Oto w rozmowie w TOK FM z Żakowskim i Paradowską, kandydat Bronisław Komorowski poinformował, że Prezydent RP nie podpisuje budżetu i że jeśli jego konkurenci w wyborach tego nie wiedzą, to znaczy, że nie znają Konstytucji i on nie ma z kim rozmawiać. Oczywiście, ani Paradowska, ani Żakowski nie zareagowali, a zarówno ta wypowiedź, jak i oczywiście zapis rozmowy, zostały z Sieci usunięte.
Przed nami czwarta część cyklu pod tytułem. „Miejmy litość i dajmy się tym państwu zwyczajnie wyspać”.




czwartek, 7 maja 2015

Dajmy się im wreszcie porządnie wyspać (część 3)

Córka poinformowała mnie właśnie, że od wtorkowej debaty w TVP, na facebookowym profilu Andrzeja Dudy pojawiło się dodatkowe 2000 tysiące tak zwanych „lajków”. I to prawie wszystko, co mam dziś do powiedzenia, zwłaszcza tym, którzy coś tam wspominają o jakimś plastiku.
Przed nami druga część cyklu pod tytułem. „Miejmy litość i dajmy się tym państwu zwyczajnie wyspać”. Więcej na ten temat już dzisiaj, 7 maja, podczas debaty w Opolu o godz. 18.00. Razem z Dr.Wallem i Coryllusem w Auli Stara (Kowalczykowskiej) Uniwersytetu Opolskiego na ul. Oleskiej 48 będziemy rozmawiać na temat prezydenckich szans Andrzeja Dudy, Grzegorza Brauna, a pewnie i innych. Będą też książki. Zapraszam.
A teraz już: Dobrej nocy, państwu Brąkom.

środa, 6 maja 2015

Dajmy się im wreszcie porządnie wyspać (część 2)

Mieliśmy wczoraj długo zapowiadaną debatę. Wbrew moim wcześniejszym obawom, było spokojnie, kulturalnie, nikt na nikogo nie wrzeszczał, żadnego chaosu, wszyscy, włącznie z prowadzącym debatę, byli dla siebie wzajemnie uprzejmi, a na końcu nawet uścisnęli sobie ręce. Wygląda na to, że jedynym autentycznym przegranym po tym dniu jest prezydent Komorowski, który, jak się okazuje, nie miał się czego bać, gdyż formuła programu przed ewentualną agresją siłą rzeczy musiała go skutecznie chronić.
Zaskoczeniem było, że trema zeżarła zarówno Kukiza, jak i panią Ogórek, no i że Grzegorz Braun wygląda jakby był ciężko chory. Mam nadzieję, że wszystko z nim dobrze i to co widzieliśmy tylko efekt kampanijnego wycieńczenia. Reszta bez szczególnych rewelacji. Również nasz Duda wypadł na swoim zwykłym poziomie, czyli jak prezydent dużego, szanującego się i szanowanego w świecie kraju. Po prostu.
My natomiast do wyborów mamy dziś już zaledwie cztery dni, i ja, zgodnie ze złożoną wcześniej obietnicą, ograniczam się do prezentacji tego jednego zdjęcia i do powtórzenia jednego już tylko apelu: „Miejmy litość i dajmy się tym państwu zwyczajnie wyspać”.
Przed nami druga część cyklu. Utulmy ich do snu.

wtorek, 5 maja 2015

Dajmy się im wreszcie porządnie wyspać (część 1)

Do wyborów zostało już zaledwie pięć dni, a jeśli uwzględnić ciszę wyborczą, to jeszcze mniej, a jako że powiedzieliśmy sobie mniej więcej już wszystko, postanowiłem, że kolejne notki, które będę zamieszczał w tym tygodniu, postaram się ograniczyć do prezentacji tego jednego zdjęcia i jednego już tylko apelu: Miejmy litość i dajmy się tym ludziom zwyczajnie wyspać.
Przed nami część pierwsza cyklu.

poniedziałek, 4 maja 2015

Pan Kukiz się zbliża, czyli ostatnia prosta

Wkraczamy w ostatni tydzień przed wyborami, i z tego co widzę, na Bronisława Komorowskiego w obecnej chwili – poza może niektórymi starszymi już bardzo ludźmi, którzy jeszcze z czasów PRL-u zachowali w głębi serca przekonanie, że jakakolwiek by ona nie była, władza to jednak władza i lepiej z nią nie zadzierać – głosować nie zamierza już nikt. W dodatku, w ostatnich dniach, jakimś przedziwnym cudem, najwyraźniej ostatnie niedobitki z tych, którzy najdłużej ze wszystkich nie potrafili się zorientować, że głosowanie na Komorowskiego to oczywisty wstyd, niejako rzutem na taśmę, postanowiły przenieść swój głos na Pawła Kukiza, co może sprawić, że Andrzej Duda wygra te wybory już w pierwszej turze, ewentualnie, w najgorszym wypadku, będzie musiał się jeszcze zmierzyć z tym całym Kukizem.
Ktoś powie, że w tej sytuacji, ja powinienem tego biedaka zostawić, by spokojnie sobie dogorywał, a zamiast niego wziąć się dziś za Kukiza właśnie. Otóż nie. Raz, że wszystko to, co ja bym dziś na temat Kukiza miał ochotę powiedzieć, niechybnie sprowokowałoby tego pieniacza do wytoczenia mi procesu, a ja nie mam ani zdrowia, ani czasu, by się z nim przepychać, a poza tym, w moim odczuciu, to że tak dużo ludzi chce głosować na Kukiza, to i dla nas lepiej. Niech oni nadal uważają – zwłaszcza ci młodsi i głupsi – że to bardzo zdolny artysta, niezależny polityk, szczery bojownik o Polskę i w ogóle super-facet, i niech na niego głosują. On i tak nie wygra, a każdy głos zabrany temu nieszczęśnikowi, to kolejny krok do zwycięstwa Dudy. A więc, niech on się tam dalej popisuje swoim cwaniactwem. Dziś może tylko zamieszczę tu klip z piosenką o nawalonym proboszczu, która swego czasu Kukizowi przyniosła sławę i pieniądze, by może jeszcze paru durniów pomyślało, że choć na Komorowskiego z pewnością można zawsze liczyć, to nikt jak Kukiz właśnie nie dopieprzy Kościołowi tak, by ten się przestał wreszcie bezczelnie panoszyć po Polsce. W kolejnych już jednak dniach, które będą nas prowadzić do niedzieli 10 maja, ja już się tylko będę zajmował tymi dwoma. Nim i tym jego hipopotamem.
Przypominam przy okazji, że moje książki są do kupienia w księgarni pod adresem www.coryllus.pl i zapraszam. A teraz już słuchamy prawdziwego arcydzieła. I ja wcale nie ironizuję. To jest arcydzieło jak najbardziej.

sobota, 2 maja 2015

Andrzej Duda, czyli jak oddać sprawiedliwość pani od przyrody

Ponieważ zależało nam, by podczas spotkania z Andrzejem Dudą w siedzibie śląsko-dąbrowskiej Solidarności, znaleźć się jak najbliżej sceny i w ten sposób spokojnie i względnie komfortowo obejrzeć sobie kandydata, posłuchać tego, co nam powie, na miejscu byliśmy już godzinę przed czasem. Okazało się, że dużo za późno, bo kiedy przyszliśmy, nie dość, że wszystkie siedzące miejsca były już zajęte, to w ogóle sala była wypełniona niemal po brzegi. Ustawiliśmy się więc pod ścianą i właściwie od razu okazało się, że lepiej nie mogliśmy trafić, bo przede wszystkim to tamtędy przyszło Dudzie wchodzić do sali, a więc też przy okazji uścisnąć nam wszystkim dłonie i pozwolić sobie zrobić ładne zdjęcie, no a poza tym wyszło na to, że wszyscy ci, którzy przezornie przyszli jeszcze wcześniej, i tak nic nie widzieli, bo im całość zasłonił tłum reporterów z kamerami.
Przyszedł Duda i ani – tu informacja dla tych, którzy przez minione 10 lat bardzo starannie przedstawili swoją wizję dobrej prezydentury – nie wyglądał jak kartofel, ani nie miał 160 cm wzrostu, nie mamrotał, nie ciamkał, nie przysypiał, nie ciągnął za sobą budki z napisem „toi toi”, nie robił wrażenia człowieka pijanego, w dodatku wygłosił krótkie, mocne i bardzo treściwe wystąpienie, które wzbudziło jednoznaczny entuzjazm, i pojechał dalej, do Rybnika, Mikołowa i Jaworzna, by apelować do każdego, kogo spotka, o poparcie dla dobrej zmiany.
I stało się tak, że zaraz po tym, jak przyszliśmy, tuż obok nas stanęła kobieta, która, kiedy chodziłem do liceum, jako jeszcze bardzo młoda nauczycielka, uczyła mnie biologii, następnie została tam dyrektorką, prowadziła szkołę przez 13 lat, czyniąc z niej zdecydowanie najlepszym liceum ogólnokształcącym w mieście, a dziś już jest na emeryturze. Ponieważ mieliśmy tę godzinę czekania, spędziliśmy ją na wspomnieniach. I proszę sobie wyobrazić, że moja pani od przyrody opowiedziała mi, jak to w roku 2004 została członkiem Prawa i Sprawiedliwości, a następnie kandydatem w wyborach do Sejmu, i od tego czasu zaczęła być konsekwentnie i bez żadnej litości niszczona przez wszystkie możliwe instytucje Systemu. Opowiadała mi, jak w roku 2005 odbył się konkurs na dyrektora szkoły, który ona wygrała i który został natychmiast unieważniony przez prezydenta Uszoka, po zaskarżeniu decyzji, dyrektorka sprawę wygrała i jeszcze dwa lata popracowała w swojej szkole, jednak nieustanne kontrole, połączone z kampanią zastraszania, nienawiści, ośmieszania i szczucia, przy otwartym bojkocie ze strony bardziej zaangażowanej politycznie części grona nauczycielskiego, które wyczuło ów znany nam aż nazbyt dobrze swąd, doprowadziły do tego, że moja pani od biologii, dyrektorka mojego liceum, ostatecznie zrezygnowała z walki i w roku 2007 przeszła na wcześniejszą emeryturę. A wszystko tylko przez to, że – podkreślmy to może dziś szczególnie mocno – okazała się być „pisowskim bydłem”.
I wczoraj wpadliśmy na siebie po latach podczas spotkania z Andrzejem Dudą, na które oboje przyszliśmy, by go wesprzeć w jego staraniach na rzecz Ojczyzny.
Pora na refleksje. Otóż mamy Andrzeja Dudę, a naprzeciwko niego Bronisława Komorowskiego, o którym mój syn wczoraj powiedział, że gdyby on stawał do tych wyborów z pozycji zwykłego kandydata, a nie Prezydenta RP, przegrałby nawet z tym jakimś Tanajno. Komorowski jest bowiem tak jednoznacznie beznadziejny, że gdyby nie to nazwisko, te media i ta nienawiść do PiS-u, jego by tu od dawna nie było. Ale to jest tylko jedna strona tej opozycji. Otóż obok Komorowskiego, stoją tacy ludzie, jak Braun, Wilk, Kukiz, czy Kowalski, i każdy z nich ogłasza, że jeśli on zostanie prezydentem to albo Polska będzie wreszcie Polską, albo zostaną wprowadzone JOW-y, albo przestaną istnieć wielkie partie, albo odpowiedniego wymiaru nabiorą takie wartości, jak Kościół, Rodzina i Strzelnica, a my wszyscy będziemy mogli z uśmiechem na twarzy umrzeć, nie jako obywatele, ale jako poddani.
A ja mam wciąż w głowie historię, którą opowiedziała mi moja pani od przyrody, ale też i tę swoją, którą i ja jej opowiedziałem, jak to w pewnym momencie wyszły na jaw moje poglądy i z dnia na dzień straciłem pracę, i ku uciesze ludzi złych i gnuśnych musiałem przez całe lata żyć dzięki wsparciu przyjaciół. No i nie mogę też przestać myśleć o Andrzeju Dudzie, który wczoraj zrobił kolejny krok do wyrwania Polski z ich rąk. Przy kompletnej ciszy, przerywanej szyderczymi komentarzami, ze strony mediów, i owymi pełnymi troski dyskusjami tak zwanych „naszych” na temat tego, czy bardziej antysystemowy jest Kukiz, czy Braun.

Postanowiłem wczoraj podarować Andrzejowi Dudzie swój pierwszy wybór felietonów zatytułowany „O siedmiokilogramowym liściu i inne historie”. Pomyślałem sobie, że może tamta relacja z oblężenia, które w ten czy inny sposób przeżywamy już dziesiąty rok, w tych naprawdę niełatwych dniach, paradoksalnie go wzmocni. Jeśli ktoś tej książki nie zna, albo zechce ją kupić komuś w prezencie, zapraszam na adres http://coryllus.pl/?wpsc-product=o-siedmiokilogramowym-lisciu-i-inne-historie. Już do wyczerpania nakładu cena zaledwie 15 zł. Polecam gorąco.

piątek, 1 maja 2015

Po co komu Komorowski, skoro Profesor nie żyje?

Zaczął się ów niezwykły miesiąc, w tym roku bardziej niezwykły niż w latach minionych, dzień piękny, pogoda póki co znakomita, każdy ma jakieś pewnie plany na weekend – my na przykład już za chwilę wybieramy się na spotkanie z Andrzejem Dudą – polecam więc tekst z najnowszej „Warszawskiej Gazety” i życzę radosnej nadziei.

Zmarł Władysław Bartoszewski i w temacie nadchodzących wyborów prezydenckich jedno możemy już powiedzieć na pewno: mowy pożegnalnej na pogrzebie z całą pewnością nie wygłosi Andrzej Duda. Może ją wygłosić, zgodnie zresztą z wyraźnie sformułowanym przez Zmarłego życzeniem, Bronisław Komorowski, ewentualnie w zastępstwie (w końcu, jak sami ledwo co zobaczyliśmy, niezbadane są wyroki Pana), marszałek Sikorski, Duda natomiast z całą pewnością nie. I to powinna być wiadomość dla Władysława Bartoszewskiego i jego rodziny wiadomość wręcz fantastyczna.
Gorzej, że, co obserwujemy bardzo wyraźnie, cały System skupił się na wyduszeniu ze Zmarłego wszystkiego, co się tam jeszcze wydusić da, do samego końca i bez cienia szacunku dla powagi śmierci. Ja zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że i tak nie jest jeszcze tak najgorzej, bo gdyby tak się stało, że wybory prezydenckie zostały zaplanowane na przykład na 10 czerwca, trzymanie tego trupa w lodówce jeszcze przez ponad miesiąc, tylko po to, by go w odpowiedniej chwili wyciągnąć i w ten sposób rzucić Bronisławowi Komorowskiemu sznurek, którego ten będzie się mógł uczepić, tej żenady moglibyśmy wszyscy zwyczajnie nie wytrzymać. Jednak i tu owe dziesięć dni w pełnym napięciu oczekiwaniu aż polskie środowiska patriotyczne pomogą przygotować na ów dzień odpowiednią atmosferę, robi wrażenie. Dziesięć dni, kiedy ciało Profesora będzie coraz bardziej stygło, tylko po to, by prezydent Komorowski dostał te dwa czy trzy procent głosów więcej, robi wrażenie nokautujące.
Otóż chciałem zakomunikować tym, których tego typu tanie manewry w ogóle interesują, że nic z tego. Podobnie jak w wielu wcześniejszych sytuacjach, kiedy to prędkość, z jaką opinia publiczna jest każdego dnia bombardowana nowymi wiadomościami, nowymi sensacjami i nowymi emocjami i nikt już nawet nie jest w stanie odróżnić tego, co jest ważne od tego, co kompletnie bez znaczenia, kiedy już dojdzie do tego nieszczęsnego pogrzebu, większość z nas nawet nie będzie pamiętała, że ów dziwny staruszek w ogóle zmarł, a być może, że on w ogóle istniał. Takie to mamy czasy i choćbyśmy się nie wiadomo jak napinali, tego nie zmienimy. Każda wiadomość, choćby nie wiadomo, jak istotna, żyje maksymalnie dwa, trzy dni, a następnie jest zastępowana przez kolejną i to już naprawdę nie ma żadnego znaczenia, jak ważną. A zatem, powtarzam raz jeszcze: 4 maja pogrzeb Władysława Bartoszewskiego zostanie przez publiczną opinię potraktowany, jak, nie przymierzając, kolejna informacja o tym, że kolejny idiota jeździł po Warszawie samochodem marki BMW z niedozwoloną prędkością.
Jeśli więc z tego, co się właśnie stało, zostanie nam jakieś przesłanie, to tylko to, że skoro Władysław Bartoszewski już od nas odszedł i wszelkie przemówienia zostały już wygłoszone, słynne zalecenie Profesora, by głosować na Komorowskiego by to on, a nie ten głupek Duda, wygłaszał na jego pogrzebie pożegnalną mowę, nie zobowiązuje nas już do niczego.

Oczywiście, każdą moją książkę można kupować w księgarni czynnej w dzień i w nocy pod adresem www.coryllus.pl. Polecam bardzo serdecznie.

O ludobójstwie, o głodzie i o pięciu pieczątkach

  Dziś, kiedy minęło już 17 lat jak prowadzę ten blog, przypominam sobie, że zaledwie raz zamieściłem tu tekst poświęcony rocznicy sowiecki...