środa, 13 listopada 2024

O obywatelskości co stawia oczy jak złodziej

 

      Po raz pierwszy o meksykańskiej Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej usłyszałem od Jarosława Kaczyńskiego w roku 1990, po tym jak na naszej politycznej scenie pojawiło się Porozumienie Centrum, by w pierwszym swoim ruchu, w zbliżających się wyborach prezydenckich wystawić kandydaturę Lecha Wałęsy. Dziś już oczywiście wszyscy wiemy, co to za ziółko z tego biedaka, ale wówczas z jednej strony większość z nas żyła w autentycznej euforii, z drugiej natomiast szczęśliwie mieliśmy Jarosława Kaczyńskiego i jego niezwykłą wiedzę, również gdy chodzi o polityczną historię Meksyku.

       W czym rzecz? Otóż gdy u nas w Polsce, na fali tzw. Rewolucji Solidarności, kierunki rozwoju wyznaczali Bronisław Geremek, Jacek Kuroń, Adam Michnik, et consortes, oraz powstające jak grzyby po deszczu niesławne Komitety Obywatelskie, w dalekim Meksyku wspomniana Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna wchodziła w siedemdziesiąty rok swoich nieprzerwanych rządów. A Jarosław Kaczyński dzięki swojej wiedzy i wybitnemu rozeznaniu sytuacji miał świadomość, że jeśli nie podejmie natychmiastowych i skutecznych działań, polska polityka zostanie zawłaszczona przez... no trudno powiedzieć, przez kogo konkretnie, ani tym bardziej, jeśli przyjąć, że partia o nazwie „Solidarność Obywatelska” miała stanowić wyłącznie alibi, przez jaką światową organizację. No i zrobił jedyną rzecz, na jaką go było w tamtym momencie stać i wykorzystując unoszące się nad chmurami ego TW Bolka jednym szybkim ruchem zniszczył zarówno owe Komitety Obywatelskie, a wraz z nimi kariery całego znanego nam aż nazbyt dobrze lewactwa od Geremka po Mazowieckiego.

      Jak wspomniałem na początku dzisiejszych refleksji, o Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej po raz pierwszy dowiedziałem się od Jarosława Kaczyńskiego. Ale też wtedy właśnie, po wygranych przez Wałęsę wyborach, po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z tego, jak blisko, po latach niemieckiej i sowieckiej okupacji, być może jeszcze straszniejszego i bardziej okrutnego zła się znaleźliśmy. I to nie na pięć lat, nie na dwadzieścia, czy czteredzieści, ale być może na całe stulecia. Bo nie tylko pod patronatem gangów narkotykowych, czy tajnej policji politycznej, ale tzw. cywilizowanej Europy. Jarosław Kaczyński zwrócił przed laty moją uwagę na współczesny Meksyk, z całym jego bagażem niekończących się zbrodni, morderstw, skrytobójstw, prześladowań Kościoła i Jego wiernych, i oto właśnie całkiem niedawno skończyłem oglądać na Netfixie meksykański jak najbardziej seriał zatytułowany „El Chapo”, traktujący o karierze najbogatszego w historii Meksykanina, potężnego producenta i handlarza narkotykami Joaquína Archivaldo Guzmána Loery. Produkcja jest najwyższej klasy, zdecydowanie godna polecenia, ale to co dla nas jest tu kto wie, czy nie najważniejsze, to to jak w owym filmie pokazana jest apokalipsa systemu, który, co by nie mówić, pod okiem całego cywilizowanego świata, jest do tego stopnia skorumpowany, że już nie wiadomo, kto jest prezydentem, kto członkiem narkotykowej mafii, kto szefem policji, kto generałem w państwowej armii, a kto ministrem w rządzie. I stan ten trwa, mimo regularnie przeprowadzanych demokratycznych wyborów, nienaruszony przez niemal sto lat, mimo tego, że Meksyk od połnocy graniczy ze Stanami Zjednoczonymi, które używają wszelkich swoich sił i wpływów, by zniszczyć tę patologię – kompletnie nieskutecznie. A ja się zastanawiam jaki byłby los Polski w sytuacji, gdy ani Stany Zjednoczone, ani Rosja, ani Niemcy, ani nikt na świecie nie miałyby najmniejszego interesu, by za nią walczyć. Watykan? Papież? Przepraszam bardzo, ale jaką siłę potrafił przeciwstawić meksykańskiej masonerii i powiązanym z nią biznesowo gangom, którykowliek z kolejnych papieży?

         Jesteśmy dziś w roku 2024, pod władzą wprawdzie szczęśliwie już nie Solidarności Obywatelskiej, ale wciąż Obywatelskiej Koalicji, ze swoimi bojówkami Obywateli RP, będącej bezpośrednią kontynuacją Platformy Obywatelskiej, a wcześniej Ruchu Obywatelskiego Akcja Demokratyczna, no i już wcześniej wspomnianych Komitetów Obywatelskich.

         Szybkimi krokami zbliżają się majowe wybory. Zróbmy wszystko, by owi „obywatele” nie wygrali, bo w przeciwnym razie, gdy do słynnego więzienia ADX Florence, dotrze odpowiednia informacja, El Chapo uschnie z zazdrości.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O obywatelskości co stawia oczy jak złodziej

        Po raz pierwszy o meksykańskiej Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej usłyszałem od Jarosława Kaczyńskiego w roku 1990, po tym jak na ...