sobota, 10 lutego 2024

Być jak Paweł Wojciechowski

 

      Wczoraj przez Internet przebiegła informacja, że „były minister finansów w rządzie Prawa i Sprawiedliwości”, człowiek nazwiskiem Paweł Wojciechowski, został skierowany przez Donalda Tuska do obsługi jednej z wielu spółek państwowych, a to, jak wszyscy wiemy, dla skutecznego realizowania zadań nowej władzy. Oczywiście fakt, że wśród poznanej nam aż nazbyt dobrze ekipy, znalazł się również człowiek PiS-u, i to człowiek swego czasu zajmujący aż tak wysokie stanowisko, wzbudził zrozumiałą konsternację, a ja sobie przypomniałem, że całkiem niedawno udało mi się zupełnie niezwykłym przypadkiem w owego człeka wdepnąć. Dzisiejszy tekst będzie zatem owemu wdepnięciu poświęcony.

       Otóż kilka dni temu, kiedy estetyka i intelektualne napięcia emitowane przez telewizję Republika nerwowo mnie nadwyrężyły, coś mi strzeliło do głowy by po raz pierwszy od zeszłego jeszcze roku zajrzeć do nowego TVP Info i tam akurat ujrzałem jakąś nieznaną mi osobę przeprowadzającą rozmowę ze wspomnianym Pawłem Wojciechowskim na temat Daniela Obajtka i jego odejścia z Orlenu. Ktoś zapyta, czemu na niego akurat zwróciłem uwagę. Z dwóch powodów mianowicie. Po pierwsze, został ów mąż przedstawiony jako właśnie „były minister finansów” – co mnie mocno zaskoczyło – a po drugie, jego wypowiedź była prowadzona na poziomie tak prymitywnej publicystyki, że nawet najgłupsi komentatorzy z Twittera by się mogli tym czymś zawstydzić.

       Postanowiłem więc sprawdzić owego Wojciechowskiego i okazało się, że on, owszem... przez dokładnie dwa tygodnie, był ministrem finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza wówczas gdy ten znajdował się już na pełnym wylocie. Jak do tego doszło? Otóż, jak się okazuje, równo dwa tygodnie przed tym jak został przez Jarosława Kaczyńskiego odpowiednio spuszczony, Kazimierz Marcinkiewicz, z powodów dotychczas niezbadanych, zdymisjonował śp. Zytę Gilowską i na jej stanowisko powołał owego Wojciechowskiego. Po wspomnianych dwóch tygodniach natomiast i jeden i drugi został z rządu wywalony na zbity pysk i premierem został Jarosław Kaczyński.

         Słuchałem rozmowy z Wojciechowskim w neo-TVP Info i czego się dowiedziałem? Otóż Daniel Obajtek to oszust i nieudacznik, poza tym to żaden Daniel Obajtek, ale Daniel „Wszystko Mogę” Obajtek, ale też że ów Wszystko Mogę zrezygnował z prezesowania Orlenowi, a nie został odwołany, wyłącznie po to by otrzymać milion złotych odprawy, no i wreszcie że on tego miliona nawet nie zobaczy, bo nowa władza mu to skutecznie uniemożliwi. W tym momencie wróciłem do Republiki, ale też zacząłem się zastanawiać, co to takiego się wydarzyło w roku 2006.

       Mamy bowiem czerwiec tamtego roku, Marcinkiewicz, bez konsultacji z władzami partii, wyrzuca z rządu Zytę Gilowską, powołuje na jej miejsce jakiegoś Wojciechowskiego, po dwóch tygodniach sam zostaje wyrzucony na zbity pysk, a wkrótce po nim, jego, jak rozumiem, kumpel – Wojciechowski. Co się takiego stało, że doszło do takiej zawieruchy? Czy Marcinkiewicz poleciał za Zytę i Wojciechowskiego, czy może on już od pewnego czasu wiedział, że jest na wylocie i niemal rzutem na taśmę wywalił Zytę i wrzucił tam tego, jak się okazuje dziś, nie byle jakiego cwaniaka? Tego nie wiemy, ale jeśli tak, to co takiego się stało, że po niecałym roku od osiągnięcia największego sukcesu w swoim życiu, niesławny Kaz dostał aż takiego kopa?

       No ale tu pojawia się pytanie, kim takim jest ów Paweł Wojciechowski, że Marcinkiewicz aż tak się zapędził; no i czemu to zrobił. Najprościej byłoby zwrócić się do samego Wojciechowskiego – zwłaszcza po jego rozmyślaniach na temat odprawy, jaką Daniel Obajtek pragnie sobie dopisać do konta – z pytaniem, jaką odprawę otrzymał on, po byciu ministrem finansów przez zaledwie dwa, czy może trzy tygodnie. No ale to by faktycznie było zbyt proste. A zatem, ja mam pytanie może jeszcze ciekawsze: Kim w ogóle jest ten Paweł Wojciechowski, i kim planuje jeszcze zostać, że po tych dziś już niemal dwudziestu latach wciąż jest na swoim miejscu, nie dość że niewzruszony i niepokonany, to jeszcze najwidoczniej – że tu zacytuję klasyka – wyjątkowo „bezczelny i zuchwały”.

      Może być ciekawie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...