piątek, 10 marca 2023

O siłach natury, których bramy piekielne nie przemogą

     Jak pewnie wielu z nas zdążyło zauważyć, mimo bardzo silnych starań ze strony zainteresowanych środowisk, tu i ówdzie trwa dyskusja na temat naszych dzieci, obowiązków jakie wobec nich mamy i naszej i nie tylko naszej odpowiedzialności za ich sukcesy, ale też porażki. Temat odpowiedzialności poruszyłem tu lata temu w jednym ze swoich wpisów, a chodziło o zabójstwo dziewczynki z Kętrzyna imieniem Patrycja. Chodziło o to, że owa Patrycja prowadzała się z pewnym Kubą, Kuba zrobił jej dziecko, a kiedy zażyczył sobie by Patrycja dokonała aborcji, i ona mu się postawiła, to ją udusił. Snując refleksję nad tą zbrodnią, nawiązałem do piosenki Boba Dylana o pewnym bokserze, który umarł na ringu, i o tym w jaki sposób na tę śmierć zareagowały osoby, które tak naprawdę w pierwszej kolejności do niej doprowadziły. Przypomnę:

O co chodziło Dylanowi? Otóż uznał on, że tak naprawdę Ramos był w najmniejszym stopniu winnym śmierci Moore’a. Dla Dylana, galeria osób, którzy ponoszą odpowiedzialność za tę śmierć, jest o wiele szersza. Oto publiczność, która żądała dobrej, mocnej walki. Oni nie mieli żadnych złych intencji. Chcieli tylko „odrobiny potu”. Oto sędzia, który – widząc, że sytuacja Moore’a jest dramatyczna – mógł walkę przerwać „w ósmej, ale tłum by, cholera, buczał, że ludzie tylko stracili pieniądze”. Jest też dziennikarz sportowy, który zapewnia, że boks wcale nie jest jedynym niebezpiecznym sportem, że „w takim footballu jest dokładnie tyle samo ryzyka”. Słyszymy menadżera Moore’a, który oczywiście wie, że „to okropne dla jego żony i dzieci, że umarł”, ale jednocześnie ma pretensje, że Moore go nie uprzedził, że się źle czuje. Mamy też nawet człowieka, który osobiście postawił na zwycięstwo Moore’a pieniądze. I on też przysięga, że go nawet nie tknął. I, podobnie jak cała reszta, krzyczy: „Not me!” I wreszcie mamy samego Ramosa, który w ogóle nic nie rozumie, bo wie, że to co on robi to jego sposób zarabiania na życie, a to co się stało, to widocznie „przeznaczenie i wola Boża”.

      Zrealacjonowałem ładnie ową poiosenkę, a potem wyobraziłem sobie, w jaki sposób mógł na zabójstwo Patrycji zareagować towarzyszący jej w jej w przedostatniej drodze tłum gapiów:

"Oto mówi red. Piotr Pacewicz z Gazety Wyborczej: 'To nie ja! Przecież ja nie kazałem mu zabić tej dziewczyny. Ja tylko zwracałem uwagę na cały szereg dramatów. Osobistych dramatów. Niechciane ciąże, życiowe problemy, złamane kariery. Poza tym, zastanówmy się, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby jednak to dziecko urodziła. Kto by się nią zajął. Kto by zatroszczył się o to dziecko. Czy taka sytuacja nie doprowadziłaby do większych nieszczęść? Nie przesadzajmy z tym wszystkim. I proszę mnie nie winić. Przecież ja jej nawet nie tknąłem'.

Oto minister Ewa Kopacz: ‘Przepraszam, czy to może do mnie pretensje? Proszę nie wskazywać na mnie palcem. Osobiście uważam, że aborcja nie jest żadnym rozwiązaniem. Sama zresztą jestem katoliczką i osobiście ani bym nie zgodziła się na aborcję dla własnego dziecka, ani nigdy bym do aborcji nikogo nie namawiała. A że w życiu bywa różnie? To niczyja wina. Zresztą moja sytuacja jest szczególna. Jestem urzędnikiem państwowym i swoje poglądy siłą rzeczy muszę zostawić za drzwiami swojego urzędu. Jak ktoś może ode mnie wymagać, żebym narzucała innym swój światopogląd?’

A teraz opinia publiczna: ‘Cóż można chcieć od nas? Człowiek haruje od rana do nocy, żeby związać koniec z końcem, od czasu do czasu sobie coś ładnego kupić i od pierwszego do pierwszego zasłużyć na tę odrobinę przyjemności. A poglądy? Każdy z nas przecież ma swoje poglądy. A jak człowiek czyta gazety, ogląda telewizję, to przecież trudno powiedzieć, co jest prawdą, a co kłamstwem. Nie każdy musi być znowu taki mądry. Kościół twierdzi, że aborcja to zło. Ale ja, mimo że uważam się za człowieka Kościoła, to wciąż zadaję sobie pytanie: A cóż to jest to zło?’

Wystąpiłby tu też z pewnością ten lekarz ginekolog, który zupełnie niedawno przeprowadził aborcje u niejakiej Agaty: ‘Nie wiem, czego ona się bała. Przecież w dzisiejszych czasach taki zabieg, to nic wielkiego. Rozumiem, że mogła nie mieć pieniędzy. Ale przecież nie ona jedyna. Jest kryzys, bywa ciężko, ale człowiek ma przyjaciół, rodziców. Nie rozumiem, czemu jej nikt nie pomógł. Ale żeby do mnie pretensje. Przecież to nie ja ją udusiłem. Mogę nawet zapewnić, że gdybym wiedział, co się stanie, to wyskrobałbym ją nawet za pół ceny’.

Mogłaby też głos zabrać feministka, Magdalena Środa: ‘To prawdziwa tragedia! Ale czemu ani szkoła, ani Kościół, ani dom, nie uświadomił tej dziewczynie, że to ona przede wszystkim decyduje o swoim życiu? Czemu nikt jej nie powiedział, że nie powinna się bać? Mogła przyjść do nas. Mamy przecież najróżniejsze organizacje, gdzie służymy i radą i pomocą i żadna dziewczyna, czy kobieta nie odejdzie od nas bez odpowiedniej porady. Ale żeby mieć pretensje do nas! Za co? Przecież to nawet nie kobieta ją zabiła. To nie żadna z nas, prawda?’

I w końcu też na pewno zechciałby coś powiedzieć coś ten Kuba: ‘Co chcecie ode mnie? No dobra. Udusiłem ją. Ale zdenerwowała mnie. Przecież mogła się tak nie upierać. Wszyscy wiedzą, że aborcja to nic takiego. I gazety to piszą i w telewizji to mówią i różni politycy też swoje wiedzą. A ja mam dopiero dziewiętnaście lat. Przede mną całe życie. Czemu się tak uparła? Co jej szkodziło? Ale tak to jest. To wszystko przez ten Kościół. Mieszają ludziom w głowach i z tego tylko kłopoty’”.

      Tak było, a dziś można odnieść wrażenie, że liczba problemów wzrasta w tempie geometrycznym. Dziś małe dzieci nie tylko bywają mordowane przez swoich rodziców, rodzeństwo, czy rówieśników, ale same, jedno po drugim, popełniają samobójstwa. Spróbowałem w tych dniach przeprowadzić swego rodzaju kwerendę, zaglądając na fejsbukowe profile – jak wiemy, dziś Facebook rejestruje więcej profili osób zmarłych niż wciąż cieszących się życiem – dzieci, które popełniły samobójstwo w minionych paru latach, czy ich fejsbukowych przyjaciół i powiem szczerze, że nawet ja jestem zszokowany. Popatrzmy proszę na to, co się tam wyprawia. Dodam tylko że chodzi o dzieci 11 czy 12-letnie







 

      Myślę, że wystarczy tych wrażeń, a ja już tylko czekam aż przyjdzie czas gdy odpowiedzialni za to będą musieli się wytłumaczyć przed światem i myślę że wiem, co powiedzą. Oto pierwszy z nich, Nergal, lider black metalowego zespołu Behemoth:

Przecież to nie ja te dzieci zabiłem! Jestem tylko muzykiem z prawem do artystycznej ekspresji, a nie satanistą Przyznaję, że nienawidzę katolickiego kościoła i ich zakłamanych funkcjonariuszy, ale poza tym żyję jak każdy inny”.

Dalej media, które ową sztukę od lat lansują, a Nergala przedstawiają jako wybitnego intelektualistę i wolnego artystę: „To nie my! My jedynie przedstawiamy artystyczne i socjologiczne zjawisko, nie komentując, ale jedynie zachęcając do dyskusji”.

Po mediach politycy: „To nie nasza wina, że te dzieci nie żyją. To wina Kościoła, który te dzieci straszy piekłem i one cierpią na wieczną depresję. My tylko wskazujemy to zło, które te dzieci doprowadziło do ich nieszczęścia”.

Po politykach przyjdą działacze LGBT: „A co myśmy im zrobili? My chcieliśmy tylko pokazać, że świat jest różnokolorowy i wszyscy powinniśmy się kochać. To Kościół im namieszał w głowach tak że one już nie wiedziały, co jest prawdą, a co kłamstwem”.

Z pewnością też odezwą się akademie sztuk pięknych, teatry, galerie, uniwersytety, literaci i filmowi reżyserzy: „A o co pretensje do nas? Czyżby ktoś tu próbował wprowadzić cenzury? Sztuka powinna być wolna, a winę za te nieszczęścia ponoszą ci, którzy pragną zniszczyć resztki wolności”.

Myślę, że nawet się odezwie minister Gliński, który niedawno ufundował swoje doroczne stypendium artystce proponująca światu tego typu estetykę:





No wiecie państwo! Jak możecie mieć do mnie pretensje? Zadaniem rządu Prawa i Sprawiedliwości jest promowanie różnych rodzajów sztuki. My oceniamy twórców wyłącznie pod względem artystycznym. Dopóki jestem ministrem nigdy nie pozwolę na to, by polityka, czy jakakolwiek ideologia ograniczała twórczą swobodę. Te czasy już minęły. A wychowaniem dzieci niech się zajmują rodzice i szkoła”.

Tak będzie? Boję się że właśnie tak. Choć mam resztki nadziei, że najświeższy atak na Jana Pawła II zwiastuje jednak ostateczny koniec tej jak najbardziej ludzkiej hańby. Mam nadzieję, że natura jednak tego nie wytrzyma.

 

 

 


  

 

 

 

 

 

 

 

 

2 komentarze:

  1. Intuicyjnie czuję, że dochodzi do jakiegoś przesilenia. Pycha doprowadziła tych po ciemnej stronie mocy do przekonania, że nie ma granic manipulacji i można ludziom wmówić wszystko. Atakując Jana Pawła II wychodzą z założenia, że był to kapłan, biskup taki sam jak wielu innych, których udało im się zniszczyć lub przynajmniej obedrzeć z godności. Nie wzięli pod uwagę, że porwali się nie na zwykłego człowieka, ale na Świętego. Dlatego wszystkie te ich podłe słowa odbiją się od tej świętości i oberwą rykoszetem.
    Bardzo bym chciała, żeby ci wszyscy oglądacze TVN-u mieli okazję posłuchać przez pół minuty fragmentu jakiejkolwiek homilii Papieża - z Jego słów, postawy bije taka siła, że dotknie nawet najczarniejszego serca. Wczoraj w TVP Info puścili wiele archiwalnych materiałów i można się było przekonać, że przesłanie Świętego jest coraz bardziej aktualne, dlatego Jego słowa poruszają do żywego. Wierzę, że one mają moc nawrócenia, tylko trzeba je usłyszeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym, żebyś miała rację, ja jednak obawiam się, że wielu z nich zabrnęło już tak daleko, że już nie znajdą drogi do domu. To jest moje doświadczenie z tego co widzę wśród osób mi najbliższych.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...