czwartek, 17 czerwca 2021

O tym jak śluz Małgorzaty Terlikowskiej nie zdołał uchronić Polski pred dechrystianizacją

      Bóg mi świadkiem, że wśród osób i tematów, których staram się unikać jak ognia i uważam że każde inne zachowanie, człowieka zwyczajnie kompromituje, na jednym z pierwszych miejsc znajduje się od wielu już lat Tomasz Terlikowski i to co on od czasu do czasu ma nam do powiedzenia. Kiedyś tak nie było i on tu się pokazywał częściej chyba nawet niż Jerzy Urban czy Lech Wałęsa. Od momentu jednak gdy wraz ze swoją żoną zaczął ów robić medialną karierę, opowiadając na lewo, prawo i na okrągło o tym jak to oni –  prowadząc surowe katolickie życie – uprawiają bardzo zróżnicowany seks, kontrolują płodne i niepłodne dni pani Terlikowskiej, jak to Terlikowski potrafi pokonać swoją wydawałoby się nie do powstrzymania chuć, kiedy pani Terlikowska pokaże mu swój śluz i poinformuje że dziś nie, pomyślałem sobie, że dość już z nimi. Koniec. A gwoździem do tej trumny stała się parokrotnie powtórzona przez Terlikowskiego sugestia, że on już ma powoli dość pedofilii w Kościele, szerzącej się w dodatku pod patronatem tego antychrysta Papieża Franciszka i że gdyby nie Terlikowskiego szczera miłość do Jezusa, to on by już na ten cały zmurszały Kościół dawno machnął ręką.

       No i pewnie dalej bym zachowywał ową ślubowaną przez siebie czystość, gdyby nie to że przypadkiem wpadłem na fragment rozmowy, jaki tygodnik „Sieci” przeprowadził z abp. Jędraszewskim, w której ten odniósł się do słów Terlikowskiego właśnie, gdzie pobożny ten mąż zakomunikował Arcybiskupowi, że nadzieje na to iż młodzież zatęskni jeszcze za Kościołem są płonne, bo „aby zatęsknić, trzeba mieć za czym”. Owo zdanie tak mnie zafrapowało, że postanowiłem poszukać całości wspomnianych oświadczyn i w ten sposób dotarłam aż na facebookowy profil Terlikowskiego, a tam następujący tekst (pisownia oryginału zostaje, swoją droigą, nie bez przyczyny, zachowana):

„’Z powodu pandemii wiele więzów zostało naruszonych, m.in. także na skutek katechezy on-line. Myślę, że teraz ci młodzi zatęsknią za swoim katechetą, za swoim kościołem – i powrуcą. Powiem tak: Nie lękajcie się, jest jeszcze Pan Bуg nad nami’ - przekonuje arcybiskup Marek Jędraszewski w wywiadzie dla tygodnika „Niedzieli”. I choć bardzo bym chciał podzielać tę nadzieję, to tak nie jest. Pandemia bowiem nie tyle ‘naruszyła więzy, które dadzą się łatwo - na skutek tęsknoty - odbudować, ile ujawniła, że tych więzów zwyczajnie nie ma. Aby zatęsknić trzeba mieć za czym, trzeba mieć żywe doświadczenie Kościoła i Chrystusa, a jeśli jej nie ma, to nie ma za czym tęsknić. I właśnie dlatego zamiast liczyć na ‘tęsknotę’ trzeba - o czym zresztą arcybiskup mówi – ‘szukać nowych drуg dotarcia do młodych’. Tyle, że powodem nie jest presja na nich wywierana, ale fakt, że instytucjonalny Kościół dla wielu z nich nie jest już zachętą do bycia w nim. Jeśli ludzie pozostają w Kościele to często nie z powodu instytucji, ale wyłącznie dlatego, że rzeczywiście spotkali Jezusa Chrystusa. Instytucja zaś dla części z nich jest przeszkodą, a nie zaletą. I nad tym też warto pomyśleć”.

      Przeczytałem te słowa i powiem szczerze, że tego poziomu bezczelnego zakłamania w życiu chyba nie spotkałem, no i to ono właśnie sprawiło że zdecydowałem się na te kilka słów skierowanych bezpośrednio do Terlikowskiego. Otóż tak się składa ponad już trzydzieści lat temu, gdy chodzi o tak zwane szerzenie Wiary, Kościół – i to się okazało Jego najbardziej poważnym błędem – przekazał Swoje obowiązki tak zwanym katolikom świeckim. Okazało się to błędem z tego prostego powodu, że mimo Swojej wydawałoby się nieskonczonej mądrości, nie przewidział Kościół, że na czoło owej świętej krucjaty wysforuje się banda podobnych do Terlikowskiego cwaniaków, których nazwisk nie mam tu nawet ochoty wymieniać, ale myślę że każdy w miarę zorientowany Czytelnik wie kogo mam na myśli. Wspomniane 30 lat to naprawdę wystarczający okres, by większą część z nich zapamiętać. A gdy chodzi o mnie, to ja pamiętam jakże święte słowa Jarosława Kaczyńskiego na temat niegdysiejszego ZChN-u, że ów ZChN to prosta droga do dechrystianizacji Polski. Dziś już ci, co stamtąd trzęśli naszą pobożnością, gdzieś przepadli, ale cały ten interes w żadnym wypadku się nie zamknął. Tyle może różnicy, że dziś tak jak podzielona jest krajowa scena polityczna, tak samo podzieły się ośrodki starujące naszą religijnością. Z jednej strony bowiem mamy środowisko związane z „Tygodnikiem Powszechnym”, „Więzią”, „Znakiem” i diabli wiedzą z czym jeszcze, a z drugiej, grupy skupione wokół „Frondy”, „Polonii Christiana” i tu też ci sami diabli wiedzą z czym jeszcze. Podobnie zresztą jest w samym Episkopacie: część czyta „Tygodnik Powszechny” oraz „Wyborczą”, część pozostaje przy Górnym, Terlikowskim, czy Pospieszalskim, a reszta, jak na przykład abp Jędraszewski, z nadzieją czeka aż „młodzież zatęskni”.

       A ja tu, mimo że bardzo ubolewam nad tym, że Kosciół hierarchiczny delegował Swoje obowiązki na tych wariatów, trzymam sztamę z Arcybiskupem i podobnie jak on jestem przekonany, że faktycznie „młodzież”, a tak naprawdę ludzie w ogóle – bo tu akurat o nich najbardziej chodzi –  zatęsknią. A jeszcze bardziej jestem pewien, że jeśli tak się stanie to właśnie dzięki Kościołowi, a nie Terlikowskiemu i jego pobożnym kumplom.  Dlaczego tak myślę? Dlatego mianowicie, że nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że nawet najbardziej słabe na umyśle osoby muszą w końcu dojść do wniosku, że w tym wszystkim jedyną poważną ofertę na życie można znaleźć w, jak najbardziej instytucjonalnym, Kościele, a przy tej okazji, jak najbardziej w konkretnym kościele parafialnym. I że to właśnie ów instytucjonalny Kościół i reprezentująca Go parafia, a nie jakaś banda pajaców opowiadająca o śluzie, małżeńskich stosunkach analnych, oraz o satanizmie książek o Harrym Potterze, głosi Prawdę. I wreszcie, mam głęboką nadzieję, że sam Kościół zorientuje się jaką w destrukcji Kościoła rolę odgrywają tak zwane „organizacje świeckie”. Ja myślę, że On już i tak to widzi, choćby na przykładzie tego, jak owe organizacje, wraz ze zwerbowanymi przez nich ksieżmi i biskupami, się rozpanoszyły w takich Niemczech. A więc zorientuje się, tupnie swoją odpowiednio podkutą nogą i rozpędzi to bezczelne towarzystwo na cztery wiatry. I wtedy też sam abp Jędraszewski zobaczy tę swoją młodzież, jak ona potrafi tęsknić.




4 komentarze:

  1. Jak oni są w stanie słuchać przypowieści o biczu skleconym na handlarzy w świątyni? Bo umówmy się miłość do Chrystusa miłością, ale biznes najważniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Arek
    Zapewniam Cię, że oni sobie w tym wszystkim świetnie dają radę.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Arek
    U nas w kościele jest jeden facet, kompletnie opętany strachem przed zakażeniem. To jest normalny wariat i od miesięcy każdy ma na niego oko. W ostatnią niedzielę ksiądz miał kazanie praktycznie tylko do niego. Myślisz, że on cokolwiek z tego zrozumiał. Zero.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym w końcu polega bycie wariatem. Jest gość konsekwentny po prostu.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...