piątek, 18 czerwca 2021

Jak dziki zwierz przyszli do człowieka

 

      Kiedy na to trafiłem, w pierwszej chwili pomyślałem, że to jest jedna z tych fejkowych informacji rozsiewanych niemal każdego dnia przez jakieś bardzo podejrzane, a przy tym mocno konserwatywne portale, ewentualnie też że mogło dość do zwykłej manipulacji, których też jest wokół niemało. Ponieważ jednak zrobiła ona na mnie duże wrażenie, postanowiłem sprawę zbadać i proszę sobie wyobrazić, że nie ma mowy o nieporozumieniu. Rzeczy mają się dokładnie tak jak zostały przedstawione. A chodzi mianowicie o to, że niemiecka minister rolnictwa, niejaka Julia Klöckner, powołując się na ekspertyzy zaprzyjaźnionych ośrodków badawczych, stwierdziła że w niemieckich wylęgarniach kurcząt niszczy się 40 mln jaj (rozumiem że rocznie?) wraz ze znajdującymi się w nich kogucikami. Dlaczego kogucikami, a nie kurkami? Sprawa jest prosta: nadmierna liczba kogutów, ze względu na to że one ani nie znoszą jaj, ani też ich mięso nie jest szczególnie wartościowe, stanowi dla niemieckich kurzych farm niepotrzebny kłopot. A zatem polityka biznesowa niemieckich hodowców – podobnie, jak sądzę, wszystkich hodowców na świecie – jest taka, że w momencie gdy stwierdzą że w jajku rozwija się kogut, owo jajko ulega zniszczeniu.

       I oto w tym momencie pojawiła się owa Julia Klöckner i zgłosiła do Bundestagu projekt ustawy, zgodnie z którą już w roku 2022 hodowcy będą musieli znaleźć sposób by już w bardzo wczesnej, bo już embrionalnej, fazie rozwoju kurczęcia, byli w stanie ustalić, czy w jajku znajduje się kura czy kogut. A jeśli okaze się że kogut, będą mieli prawo zniszczyć jajko i tak maksymalnie do siódmego dnia rozwoju. Dlaczego tak? Otóż tu pojawia się informacja, która z mojego punktu widzenia, stanowi absolutny przełom w cywilizacyjnym rozwoju człowieka, a głosi ona, że od siódmego dnia życia kogut odczuwa ból, a nasza ludzka wrażliwość nie moze dopuścic do tego by ów kurzy holocaust trwał nadal...

       Jak się dowiadujemy z dalszej części wspomnianej informacji, Bundestag obradował w tej sprawie w maju tego roku i  mimo że pani minister Klöckner zapewniała, że mamy do czynienia z „kamieniem milowym w w cywilizacyjnym rozwoju świata”, to podczas dyskusji Zieloni wraz z socjalistami mocno skrytykowali pewne elementy ustawy, zauważając że ustawa wciąż dopuszcza zabijanie kurzych płodów. Ostatecznie jednak uchwalono kompromis i ustawa, głosami lewicy przeszła.

     W tym momencie oczywiście od razu przychodzi do głowy pytanie, czy niemieccy naukowcy, badając poziom cierpień niewyklutego kurczęcia, znaleźli czas na to by zainteresować się analogiczną sytuacją w przypadku nienarodzonego chłopca i dziewczynki. To by jednak było przede wszystkim zbyt proste, ale może też zwyczajnie nieskuteczne. Jestem bowiem pewien, że każdy z nich w jednej chwili znalazłby na to pytanie taką odpowiedź, że byśmy się z wrażenia nie pozbierali. W tej więc sytuacji wydaje mi się rozwiązniem najlepszym przywołanie znanego nam już tutaj dobrze wiersza Cypriana Kamila Norwida, zatytułowanego bardzo adekwatnie „Fatum”:

 

 

 

I

Jak dziki źwierz przyszło Nieszczęście do człowieka

I zatopiło weń fatalne oczy...

- Czeka - -

Czy człowiek zboczy?

 

II

Lecz on odejrzał mu - jak gdy artysta

Mierzy swojego kształt modelu -

I spostrzegło, że on patrzy - co? skorzysta

Na swym nieprzyjacielu:

I zachwiało się całą postaci wagą

- - I nie ma go!

 

       Wydaje mi się, że dziś naszym problem nie jest już owa nigdy nie kończąca się dyskusja z tą nieprzeniknioną plazmą, choćby i przy pomocy najbardziej dźwięcznych argumentów; nie ma też większego sensu zastanawianie się, co takiego porobiło się z niektórymi ludźmi – bo nie chcę w żaden sposób powiedzieć, że ze światem –  że oni są tak bardzo, i tak bardzo też szczerze, zafascynowani tym poziomem obłąkania. Tym bardziej też nie wypada nam wręcz próbować owo obłąkanie wyszydzać, a jego ofiary wyśmiewać. W tym bowiem już naprawdę nie ma nic śmiesznego. To jest bowiem, jak słusznie zresztą stwierdziła niemiecka minister, „kamień milowy w cywilizacyjnym rozwoju świata”, a wszelkie kamienie milowe, jak wiemy, powinniśmy traktować z niewzruszoną powagą. Bo Diabeł jeden wie, jaki to tak naprawdę kamień i jaka mila.

       A zatem, czytajmy Norwida, i nie spuszczajmy z nich wzroku. Patrzmy im prosto w oczy, licząc na to, że oni w końcu to nasze spojrzenie zauważą i zadrżą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...