Powiem szczerze, że mimo iż choćby ze
względow zawodowych sytuacja polskiej szkoły leży mi bardzo na sercu, to o
szykowanej przez ministra Czarnka rewolucji dowiedziałem się niejako na
marginesie różnych bardziej mnie zajmujących wydarzeń. Wystarczyła jednak tylko
ta jedna informacja, że mianowicie on postanowił wreszcie wziąć szkolnych
dyrektorów za twarz, bym uznał, że oto wreszcie po raz pierwszy w historii mamy
właściwego człowieka na właściwym miejscu, a co więcej człowieka traktującego
to miejsce z najwyższą powagą. Ale nie tylko to. Otóż wystarczyło mi tylko
usłyszeć ten zgiełk wściekłości ze strony obrońców status quo, bym w swojej
ekscytacji uznał, że jeśli Czarnek wytrwa w swoim postanowieniu i znajdzie do
jego realizacji wsparcie ze strony przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego i
premiera Morawieckiego, to zmianę jaka już wkrótce może nastąpić w
funkcjonowaniu polskiej szkoły, można będzie porównać do tego co swego czasu w
Wielkiej Brytanii uczyniła Margaret Thatcher, rozpędzając na cztery wiatry terroryzujące
kraj związki.
Jak mówię, o tym na co się zanosi,
dowiedziałem się z dochodzących do mnie plotek, głównie koncentrujących się na
tym, że rząd będzie wsadzał do więzienia dyrektorów szkół, więc aby poznać
sprawy dokładniej, zajrzałem do najlepszego jak sądzę źródła, czyli do portalu
OKO Press i tam przeczytałem co następuje:
„Ubezwłasnowolnienie
szkół, dyrektor/ka w potrójnych sidłach
Bezpośrednim
celem proponowanej przez rząd Morawieckiego nowelizacji prawa
oświatowego jest zyskanie kontroli nad wyborem dyrektorki czy dyrektora
szkoły (wg raportu ORE z 2011 roku kobiety stanowiły 76 proc.
dyrektorów placówek oświatowych, od 100 proc. w przedszkolach do 48 proc. w
liceach). Władze dobrze wiedzą, że pozycja dyrektorki/ra w polskiej szkole jest
bardzo silna. Zgodnie z ustawą oświatową:
- kieruje on/ona działalnością
szkoły i reprezentuje ją na zewnątrz;
- sprawuje nadzór pedagogiczny;
- sprawuje opiekę nad uczniami
(może też skreślić ucznia z listy);
- decyduje o zatrudnianiu i zwalnianiu
nauczycieli oraz innych pracowników szkoły;
- przyznaje im nagrody oraz
wymierza kary porządkowe.
Projekt
przewiduje aż potrójne zabezpieczenie, by to rząd – poprzez powoływanego przez
ministra edukacji kuratora – miał kontrolę nad tym, kto będzie rządził w
szkole.
- Dyrektor wyłaniany jest w
konkursie, w którym dziś przedstawiciele samorządu i kuratorium oświaty
mają po trzy głosy, rady pedagogicznej – dwa głosy, rady rodziców – dwa
głosy i związki zawodowe – jeden . Rząd chce, by głos kuratorium oświaty,
niezależnie od liczby obecnych przedstawicieli, zawsze liczył się
jako pięć;
- Jeśli kandydata nie uda się
wyłonić w konkursie, samorząd nie będzie już mógł go powołać bez konkursu,
niezbędna będzie pozytywna opinia kuratora;
- Punkty 1 i 2 zapewniają kontrolę
nad wyborem nowej dyrektorki czy dyrektora, ale nie dają władzy nad ponad
40 tysiącami obecnych (razem z przedszkolami). Temu służy zapis nr 3.
Kurator może złożyć wniosek do organu prowadzącego placówkę o odwołanie
dyrektora w czasie roku szkolnego i to bez wypowiedzenia, jeśli ‘nie
zrealizuje on w ostatecznym terminie wskazanym przez kuratora zaleceń
wynikających z przeprowadzonych czynności z zakresu nadzoru
pedagogicznego’. A jeśliby organ prowadzący (gmina czy powiat) nie chciał
odwołać? Nie szkodzi. Wtedy ‘wygaśnięcia powierzenia stanowiska
dyrektora szkoły dokona organ sprawujący nadzór pedagogiczny’.
Zapis nr
3 jest perfidny i w praktyce oznacza odwołanie dyrektora/ki na życzenie władz w
sześciu prostych krokach:
- kurator przeprowadza kontrolę,
- stwierdza ‘uchybienia w nadzorze
pedagogicznym’ (pojęcie bardzo szerokie, nieprecyzyjne),
- wydaje zalecenia pokontrolne,
- ocenia, że nie zostały
zrealizowane,
- wnioskuje o odwołanie,
- a jak samorząd nie posłucha, to
odwołuje sam”.
Tak jak z zasady uważam, że media w rodzaju cytowanego tu OKO
Press potrafią łżeć bez mrugnięcia okiem i czynią to zawsze z niewzruszoną
radością, tym razem skłonny jestem wierzyć im na słowo. Jestem szczerze
przekonany, że tak to właśnie sprawy się mają, jak nam zostało przedstawione. Dokładnie
tak jak piszę OKO Press, dziś „pozycja dyrektorki/ra w polskiej szkole jest
bardzo silna”, i już niedługo, a mam nadzieję, że od nowego roku szkolnego,
będziemy mieli sytuację, że po całych długich dekadach owej bezkarności,
dyrektorzy szkół wreszcie poczują, że jest ktoś przed kim oni realnie
odpowiadają. Dziś bowiem jest tak, że aby, nie mówię, że spowodować, by dany
dyrektor został zwolniony z pracy, ale choćby doprowadzić go do tego by poczuł
choćby cień niepokoju odnośnie swojej pozycji, trzeba by było przeciwko niemu
wysunąć niezbite dowody, że on handluje na terenie szkoły narkotykami, lub
gwałci uczennice lub inne nauczycielki. A i to, nie jestem wcale pewien, by wystarczyło.
Dyrektor szkoły – to prawda, że najczęściej jest to kobieta, choć moje
osoboiste doświadczenie związane jest z mężczyzną z krwi i kości – ma pełne
prawo traktować szkołę jak swój prywatny interes, gdzie on jest panem i władcą,
a wokół niego gromadzą się kręgi nauczycieli – tu też, mamy głównie kobiety –
mniej lub bardziej związane z nim towarzysko. I to ów najbliższy krąg tak
zwanych „przydupasów” dyrekcji ze swojej strony udziela jej stałego wsparcia, zapewnia
ochronę i gwarantyje wybór na kolejną kadencję, a w zamian za to może liczyć ze
strony dyrektora na wszelkie możliwe uprzejmości, poczynając na premiach,
płatnych zastępstwach, wychowawstwach, nagrodach dyrektora szkoły, nagrodach
prezydenta, czy nagrodach ministra, o które to on przecież w pierwszej
kolejnosci wnioskuje – proszę pamietać, że to potrafią naprawdę bardzo duże,
dochodzące do 10 tys. zł. pieniądze – a kończąc na tym, że nawet najbardziej
leniwy, głupi i niekometentny nauczyciel może być pewien, że nigdy żadna krzywda
mu się nie stanie. I to, proszę sobie wyobrazić, stanowi moim zdaniem pierwszą
przyczynę dla których zdecydowana większość dzisiejszych nauczycieli to
pierwszej klasy miernoty i że większość dzisiejszych szkół stwarza właściwie
tylko pozory uczenia, że już nie wspomnę o wychowywaniu.
Uczę zarówno w szkole, jak i prywatnie
podczas korepetycji, odponad czterdziestu już lat i proszę mi uwierzyć, że
zarówno z bezpośrednich obserwacji, jak i z relacji uczniów – wspomnę ze
uczniów z całej Polski – wiem, że dzisiejsza szkoła, gdy chodzi o ogólne
kształcenie oraz nauczanie, to w znacznym stopniu kompletna fikcja. Lekcje się
notorycznie nie odbywają, zastępstwa są fikcyjne, a jeśli nauczyciel faktycznie
zada sobie trud by przyjść do sali, to bardzo często zajmuje się wyłącznie
sobą, dbając tylko o to, by uczniowie nie hałasowali. Ja wiem, że w to bardzo
trudno uwierzyć, ale daję słowo, że znam klasy, gdzie przez cały semestr było
zaledwie kilka lekcji języka angielskiego. Znam uczniów, których późną jesienią
pytałem, jakie mają stopnie, a oni i odpowiadali, że jeszcze zadnego, bo „pani
najczęściej nie ma”, albo że mieli zastępstwo. Znam uczniów, których całymi
miesiącami pytam, co nowego robili na angielskim, a oni mi niezmiennie
odpowiadają, że „nic”. A trzeba Panstwu wiedzieć, że ja raczej nie mówię o
jakiś egzotycznych bardzo patologiach, ale o często tak zwanych „dobrych”
szkołach.
Ktoś pewnie zapyta, czemu tak się
dzieje, a ja już odpowiadam: dzieje się tak dlatego że nie ma żadnego systemu kontroli
dyrektorów szkół gdy chodzi o choćby ten jeden przytoczony przez OKO Press
punkt: „decyduje o zatrudnianiu i zwalnianiu nauczycieli oraz innych
pracowników szkoły”. Przepraszam bardzo, ale czy ktoś z nas słyszał o tym,
że dyrektor zwolnił jakiegoś nauczyciela? Ja nie. Natomiast, owszem, słyszałem
– sam zresztą jestem tu dobrym przykładem – o nauczycielach, którzy sami
odeszli w obawie, że przez nieustanne rozpamiętywanie kolejnych skandali, z
którymi się muszą na co dzień mierzyć, zaczęli się poważnie obawiać o swoje
zdrowie psychiczne.
No i wreszcie, czy ktoś z Państwa
kiedykolwiek słyszał o tym, by doszło do zwolnienia ze szkoły dyrektora z
jakichkolwiek innych powodów niż czysto kryminalnych, a więc choćby za to, że
wspomniany w tekście OKO Press „nadzór pedagogiczny” okazał się kompletną
fikcją. Oczywiście że nie, bo kto to ma zrobić, jeśli nie policja i
prokuratura? Kuratorium? Prezydent Miasta? Nie żartujmy.
Cieszmy się więc my, którym zależy na
tym, by nasze dzieci, czy wnuki, miały poczucie sensu korzystania z
dobrodziejstw powszechnej edukacji, że pojawiła sie wrszcie szansa na to, że
szkoła będzie szkołą, a nie przechowalnią dla wszelkiego autoramentu
nieudaczników, pod kierownictwem największego z nich. No i niech się cieszą też
sami uczniowie, którzy dziś w swojej ogromnej większości, pytani o szkołę, wydymają
pogardliwie usta, wzruszają ramionami i idą w swoją stronę. Reszta oczywiście
niech protestuje, a my módlmy się o to, by nieskutecznie.
Oby się udało to przeprowadzić.
OdpowiedzUsuń