piątek, 25 czerwca 2021

O edukowaniu dyrektorów w wersji turbo

       Powiem szczerze, że mimo iż choćby ze względow zawodowych sytuacja polskiej szkoły leży mi bardzo na sercu, to o szykowanej przez ministra Czarnka rewolucji dowiedziałem się niejako na marginesie różnych bardziej mnie zajmujących wydarzeń. Wystarczyła jednak tylko ta jedna informacja, że mianowicie on postanowił wreszcie wziąć szkolnych dyrektorów za twarz, bym uznał, że oto wreszcie po raz pierwszy w historii mamy właściwego człowieka na właściwym miejscu, a co więcej człowieka traktującego to miejsce z najwyższą powagą. Ale nie tylko to. Otóż wystarczyło mi tylko usłyszeć ten zgiełk wściekłości ze strony obrońców status quo, bym w swojej ekscytacji uznał, że jeśli Czarnek wytrwa w swoim postanowieniu i znajdzie do jego realizacji wsparcie ze strony przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego i premiera Morawieckiego, to zmianę jaka już wkrótce może nastąpić w funkcjonowaniu polskiej szkoły, można będzie porównać do tego co swego czasu w Wielkiej Brytanii uczyniła Margaret Thatcher, rozpędzając na cztery wiatry terroryzujące kraj związki.

      Jak mówię, o tym na co się zanosi, dowiedziałem się z dochodzących do mnie plotek, głównie koncentrujących się na tym, że rząd będzie wsadzał do więzienia dyrektorów szkół, więc aby poznać sprawy dokładniej, zajrzałem do najlepszego jak sądzę źródła, czyli do portalu OKO Press i tam przeczytałem co następuje:

Ubezwłasnowolnienie szkół, dyrektor/ka w potrójnych sidłach

Bezpośrednim celem proponowanej przez rząd Morawieckiego nowelizacji prawa oświatowego jest zyskanie kontroli nad wyborem dyrektorki czy dyrektora szkoły (wg raportu ORE z 2011 roku kobiety stanowiły 76 proc. dyrektorów placówek oświatowych, od 100 proc. w przedszkolach do 48 proc. w liceach). Władze dobrze wiedzą, że pozycja dyrektorki/ra w polskiej szkole jest bardzo silna. Zgodnie z ustawą oświatową:

  • kieruje on/ona działalnością szkoły i reprezentuje ją na zewnątrz;
  • sprawuje nadzór pedagogiczny;
  • sprawuje opiekę nad uczniami (może też skreślić ucznia z listy);
  • decyduje o zatrudnianiu i zwalnianiu nauczycieli oraz innych pracowników szkoły;
  • przyznaje im nagrody oraz wymierza kary porządkowe.

Projekt przewiduje aż potrójne zabezpieczenie, by to rząd – poprzez powoływanego przez ministra edukacji kuratora – miał kontrolę nad tym, kto będzie rządził w szkole.

  1. Dyrektor wyłaniany jest w konkursie, w którym dziś przedstawiciele samorządu i kuratorium oświaty mają po trzy głosy, rady pedagogicznej – dwa głosy, rady rodziców – dwa głosy i związki zawodowe – jeden . Rząd chce, by głos kuratorium oświaty, niezależnie od liczby obecnych przedstawicieli, zawsze liczył się jako pięć;
  2. Jeśli kandydata nie uda się wyłonić w konkursie, samorząd nie będzie już mógł go powołać bez konkursu, niezbędna będzie pozytywna opinia kuratora;
  3. Punkty 1 i 2 zapewniają kontrolę nad wyborem nowej dyrektorki czy dyrektora, ale nie dają władzy nad ponad 40 tysiącami obecnych (razem z przedszkolami). Temu służy zapis nr 3. Kurator może złożyć wniosek do organu prowadzącego placówkę o odwołanie dyrektora w czasie roku szkolnego i to bez wypowiedzenia, jeśli ‘nie zrealizuje on w ostatecznym terminie wskazanym przez kuratora zaleceń wynikających z przeprowadzonych czynności z zakresu nadzoru pedagogicznego’. A jeśliby organ prowadzący (gmina czy powiat) nie chciał odwołać? Nie szkodzi. Wtedy ‘wygaśnięcia powierzenia stanowiska dyrektora szkoły dokona organ sprawujący nadzór pedagogiczny’.

Zapis nr 3 jest perfidny i w praktyce oznacza odwołanie dyrektora/ki na życzenie władz w sześciu prostych krokach:

  • kurator przeprowadza kontrolę,
  • stwierdza ‘uchybienia w nadzorze pedagogicznym’ (pojęcie bardzo szerokie, nieprecyzyjne),
  • wydaje zalecenia pokontrolne,
  • ocenia, że nie zostały zrealizowane,
  • wnioskuje o odwołanie,
  • a jak samorząd nie posłucha, to odwołuje sam”.

      Tak jak z zasady uważam, że media w rodzaju cytowanego tu OKO Press potrafią łżeć bez mrugnięcia okiem i czynią to zawsze z niewzruszoną radością, tym razem skłonny jestem wierzyć im na słowo. Jestem szczerze przekonany, że tak to właśnie sprawy się mają, jak nam zostało przedstawione. Dokładnie tak jak piszę OKO Press, dziś „pozycja dyrektorki/ra w polskiej szkole jest bardzo silna”, i już niedługo, a mam nadzieję, że od nowego roku szkolnego, będziemy mieli sytuację, że po całych długich dekadach owej bezkarności, dyrektorzy szkół wreszcie poczują, że jest ktoś przed kim oni realnie odpowiadają. Dziś bowiem jest tak, że aby, nie mówię, że spowodować, by dany dyrektor został zwolniony z pracy, ale choćby doprowadzić go do tego by poczuł choćby cień niepokoju odnośnie swojej pozycji, trzeba by było przeciwko niemu wysunąć niezbite dowody, że on handluje na terenie szkoły narkotykami, lub gwałci uczennice lub inne nauczycielki. A i to, nie jestem wcale pewien, by wystarczyło. Dyrektor szkoły – to prawda, że najczęściej jest to kobieta, choć moje osoboiste doświadczenie związane jest z mężczyzną z krwi i kości – ma pełne prawo traktować szkołę jak swój prywatny interes, gdzie on jest panem i władcą, a wokół niego gromadzą się kręgi nauczycieli – tu też, mamy głównie kobiety – mniej lub bardziej związane z nim towarzysko. I to ów najbliższy krąg tak zwanych „przydupasów” dyrekcji ze swojej strony udziela jej stałego wsparcia, zapewnia ochronę i gwarantyje wybór na kolejną kadencję, a w zamian za to może liczyć ze strony dyrektora na wszelkie możliwe uprzejmości, poczynając na premiach, płatnych zastępstwach, wychowawstwach, nagrodach dyrektora szkoły, nagrodach prezydenta, czy nagrodach ministra, o które to on przecież w pierwszej kolejnosci wnioskuje – proszę pamietać, że to potrafią naprawdę bardzo duże, dochodzące do 10 tys. zł. pieniądze – a kończąc na tym, że nawet najbardziej leniwy, głupi i niekometentny nauczyciel może być pewien, że nigdy żadna krzywda mu się nie stanie. I to, proszę sobie wyobrazić, stanowi moim zdaniem pierwszą przyczynę dla których zdecydowana większość dzisiejszych nauczycieli to pierwszej klasy miernoty i że większość dzisiejszych szkół stwarza właściwie tylko pozory uczenia, że już nie wspomnę o wychowywaniu.

        Uczę zarówno w szkole, jak i prywatnie podczas korepetycji, odponad czterdziestu już lat i proszę mi uwierzyć, że zarówno z bezpośrednich obserwacji, jak i z relacji uczniów – wspomnę ze uczniów z całej Polski – wiem, że dzisiejsza szkoła, gdy chodzi o ogólne kształcenie oraz nauczanie, to w znacznym stopniu kompletna fikcja. Lekcje się notorycznie nie odbywają, zastępstwa są fikcyjne, a jeśli nauczyciel faktycznie zada sobie trud by przyjść do sali, to bardzo często zajmuje się wyłącznie sobą, dbając tylko o to, by uczniowie nie hałasowali. Ja wiem, że w to bardzo trudno uwierzyć, ale daję słowo, że znam klasy, gdzie przez cały semestr było zaledwie kilka lekcji języka angielskiego. Znam uczniów, których późną jesienią pytałem, jakie mają stopnie, a oni i odpowiadali, że jeszcze zadnego, bo „pani najczęściej nie ma”, albo że mieli zastępstwo. Znam uczniów, których całymi miesiącami pytam, co nowego robili na angielskim, a oni mi niezmiennie odpowiadają, że „nic”. A trzeba Panstwu wiedzieć, że ja raczej nie mówię o jakiś egzotycznych bardzo patologiach, ale o często tak zwanych „dobrych” szkołach.

        Ktoś pewnie zapyta, czemu tak się dzieje, a ja już odpowiadam: dzieje się tak dlatego że nie ma żadnego systemu kontroli dyrektorów szkół gdy chodzi o choćby ten jeden przytoczony przez OKO Press punkt: „decyduje o zatrudnianiu i zwalnianiu nauczycieli oraz innych pracowników szkoły”. Przepraszam bardzo, ale czy ktoś z nas słyszał o tym, że dyrektor zwolnił jakiegoś nauczyciela? Ja nie. Natomiast, owszem, słyszałem – sam zresztą jestem tu dobrym przykładem – o nauczycielach, którzy sami odeszli w obawie, że przez nieustanne rozpamiętywanie kolejnych skandali, z którymi się muszą na co dzień mierzyć, zaczęli się poważnie obawiać o swoje zdrowie psychiczne.

        No i wreszcie, czy ktoś z Państwa kiedykolwiek słyszał o tym, by doszło do zwolnienia ze szkoły dyrektora z jakichkolwiek innych powodów niż czysto kryminalnych, a więc choćby za to, że wspomniany w tekście OKO Press „nadzór pedagogiczny” okazał się kompletną fikcją. Oczywiście że nie, bo kto to ma zrobić, jeśli nie policja i prokuratura? Kuratorium? Prezydent Miasta? Nie żartujmy.

        Cieszmy się więc my, którym zależy na tym, by nasze dzieci, czy wnuki, miały poczucie sensu korzystania z dobrodziejstw powszechnej edukacji, że pojawiła sie wrszcie szansa na to, że szkoła będzie szkołą, a nie przechowalnią dla wszelkiego autoramentu nieudaczników, pod kierownictwem największego z nich. No i niech się cieszą też sami uczniowie, którzy dziś w swojej ogromnej większości, pytani o szkołę, wydymają pogardliwie usta, wzruszają ramionami i idą w swoją stronę. Reszta oczywiście niech protestuje, a my módlmy się o to, by nieskutecznie.



1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Bumerang, czyli blessing in disguise

  Zanim przejdę do rzeczy, muszę przekazać kilka informacji na temat naszej córki Zosi, która pod koniec maja została zdiagnozowana z bardzo...