sobota, 20 lipca 2019

Gdy media są w rękach cwanych bałwanów


Dzień się zaczyna tak pięknie, że nie pozostaje mi nic innego jak machnąć ręką na produkowanie kolejnego felietonu, a zamiast tego przedstawię swój najnowszy tekst dla „Warszawskiej Gazety”. Z wciąż pozostającym pytaniem: Czemu to tylko ja?    

       Oto popularny dziennikarz Robert Mazurek skierował na łamach „Rzeczpospolitej” do szefowej Wiadomości TVP Danuty Holeckiej list otwarty, w której zarzucił jej, że uprawiana przez nią propaganda od czasów Stanu Wojennego różni się jedynie tym, że dziś dziennikarze nie są przebrani za żołnierzy. List Mazurka wywołał pewne poruszenie, nie tyle ze względu na swoją treść – bo ta była równie idiotyczna jak wszystko to co słyszymy z ust prominentnych przedstawicieli tzw. „totalnej opozycji” – ale przez fakt, że Mazurek dotychczas uchodził za dziennikarza związanego z prawicą i jego wystąpienie rzeczywiście zabrzmiało mocno fałszywie.
       Gdybym miał dyskutować z Mazurkiem, to nie wchodziłbym w merytoryczną polemikę, ale zwrócił uwagę na fakt, że gdy ktoś, kto od dobrych dwudziestu lat tkwi w centrum najbardziej bezczelnej politycznej propagandy, nagle unosi się oburzeniem na ową propagandę właśnie, to to jest wydarzeniem, a nie jakieś tam cwaniactwa Jacka Kurskiego i jego ludzi.
       No ale ponieważ tam gdzie wypadałoby splunąć, należy rozmawiać, chciałbym dodać i swój głos do zainicjowanej przez Mazurka krytyki publicznych mediów. Nie chodzi mi jednak o to nieznośne wręcz judzenie, z którym mamy do czynienia na co dzień, dokładnie tak samo długo, jak długo częścią tej branży jest Robert Mazurek, bo, szczerze mówiąc, tę część całego przedsięwzięcia uważam za jedyną możliwą, natomiast to co mnie autentycznie doprowadza do cholery to intelektualny poziom prezentowany przez kolegów Mazurka, w tym również tych, z którymi on przez wiele lat bez mrugnięcia okiem i z pełnym zaangażowaniem współpracował.
       Oto obejrzałem dziś kolejne wydanie propagandowej audycji TVP, „W tyle wizji”, którego gospodarzami byli Stanisław Janecki i Dorota Łosiewicz z macierzystego dla Mazurka tygodnika „Sieci” i proszę sobie wyobrazić, że jak długo żyję, z tego co odstawiła na wizji wspomniana Łosiewicz, nie miałem okazji nawet sobie wyobrazić.
       Najpierw red. Łosiewicz zaczęła dumać, ile tak zwanych „jedynek” zażyczył sobie PSL w negocjacjach z Platformą Obywatelską: czy było ich 200, czy 20? Ostatecznie, red. Janecki wyjaśnił Łosiewicz, że oczywiście 20. Po chwili, kiedy tematem audycji stała się 50 rocznica startu pierwszej misji na Księżyc, Łosiewicz zakomunikowała, że od czasu jak Neil Armstrong postawił swoją stopę na powierzchni Księżyca, „nie udało się tego osiągnąć nikomu”. Tu również Janecki poczuł się w obowiązku ją poprawić. Nie minęło kilka minut, jak red. Łosiewicz z autentycznym wzruszeniem ogłosiła, że dziś już trwają zapisy na prywatne loty na Księżyc i cena biletów sięga „8 tys. funtów”. No i tu znów Janecki poprawił ją, że nie osiem, ale osiemset, i tak ostatecznie owa audycja dobiegła ostatecznego końca.
       A ja się już tylko zastanawiam, jak oni – w tym ów red. Robert Mazurek – wyobrażają sobie, że to wszystko uzyska kształt, o jakim wszyscy marzyliśmy, kiedy problem polega na tym, że osobami za to odpowiedzialnymi są zwykli głupcy.



Zachęcam oczywiście niezmiennie do kupowania moich książek. Wszystkie te które jeszcze się nie sprzedały są dostępne w księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl, ewentualnie proszę pisać do mnie na adres k.osiejuk@gmail.com.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...