sobota, 2 marca 2019

Gdy historia wraca w formie triumfalnego szyderstwa


Dziś zapraszam wszystkich do czytania najnowszego wydania „Warszawskiej Gazety”, a w nim mojego kolejnego felietonu. Tym razem w nastroju nadzwyczaj wesołym.    


Mimo pewnego doświadczenia, spowodowanego wiekiem i latami spędzonymi na obserwowaniu polityki, przez minione trzy lata nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na pytanie, czemu rząd Dobrej Zmiany tak zawzięcie liczy pieniądze, których, wydawałoby się, ma wciąż coraz więcej. Mówiąc o „liczeniu pieniędzy” mam na myśli sytuację, z jaką mieliśmy do czynienia choćby podczas naprawdę niełatwej dla Polski prowokacji tak zwanych „niepełnosprawnych”, kiedy to wydawało się, że Premier mógłby im dać to, czego żądają i byłby spokój, a ten tymczasem się najeżył.  Najpierw więc myślałem, że chodzi o to by po tych cwaniakach na wózkach nie przyszli kolejni, potem przyszło mi do głowy, że może oni faktycznie tych pieniędzy wcale tak dużo nie mają i liczą każdy grosz, i oto nagle się okazało, że nie wziąłem pod uwagę wyjaśnienia najprostszego i najbardziej oczywistego: pewnie że oni mają pieniądze – trudno sobie wyobrazić, by akurat oni byli aż tak nierozsądni, by jechać na tak zwanym „pustym” – tyle że oszczędzają je na czas, kiedy nie będzie się decydowało doraźne poczucie komfortu tych czy innych grup społecznych, ale losy Polski i Polaków w ogóle i to nie na najbliższy rok, ale na wiele lat.
      I oto przyszła, moim zdaniem już dziś historyczna, konwencja Prawa i Sprawiedliwości, zapowiadająca nadzwyczaj długą kampanię wyborczą, gdzie Jarosław Kaczyński zapowiedział swoje pięć punktów robienia Polakom dobrze. Poinformował więc Prezes cały kraj o tym, na co w tym roku, w ramach programu zrównoważonego rozwoju, pójdą pieniądze podatnika.
      Jak mówię, jest tam tych punktów aż pięć, dziś już powszechnie ochrzczonych nazwą „Piątki Kaczyńskiego”, dla mnie jednak najważniejsze i praktycznie decydujące o tym, że żart premiera Morawieckiego o sześciu częściach „Rockiego” zrealizuje się z nawiązką, są dwa, najpierw mianowicie ten o zwolnieniu osób do 26 roku życia z podatku PIT, a drugi o zwiększeniu emerytom rocznych wypłat o dodatkowe 1100 zł.
       Otóż ja wciąż bardzo dobrze pamiętam rok 2007 i ówczesną kampanię przed przyspieszonymi wyborami, kiedy to Leszek Balcerowicz wraz ze swoimi niemieckimi mocodawcami postanowili odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy kierując do najbardziej bezdurnej części najmłodszych wyborców kampanię pod hasłem „Schowaj babci dowód”. Dziś już tego wstydu wolimy – i słusznie – nie pamiętać, faktem pozostaje jednak, że w ten właśnie sposób udało się zapędzić do urn parę milionów skończonych bałwanów, którzy ostatecznie spuścili na Polskę, zupełnie jak prawdziwą, ośmioletnią egipską plagę.
       Jak słyszę, już dziś wśród osób – całkiem młodych oraz tych w wieku emerytalnym – nie ma praktycznie nikogo, kto nie pójdzie do jesiennych wyborów i nie zagłosuje na Prawo i Sprawiedliwość. I ja to rozumiem. Jestem przy tym bardzo dumny z Jarosława Kaczyńskiego, że i on to tak pięknie i skutecznie zrozumiał przed nami wszystkimi.
      A nie zapominajmy, że przed nami jeszcze systemowe obniżenie PIT-u. Osobiście stawiam na 15%.

Gdyby ktoś czekał na tę informację, to moja najnowsza książka, zatytułowana pięknie „Imperium, czyli gdzie pada cień na SS Mantola”, jest już złożona, opisana, sprawdzona i tylko czeka w kolejce na druk. Jestem pełen nadziei, że ukaże się w najbliższych tygodniach i na kwietniowe targi będzie „alive and kicking”. Oczywiście, to co było wcześniej i co jeszcze się nie sprzedało, również czeka, tyle że pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Zachęcam.

3 komentarze:

  1. Czyli oszczędzali, żeby wygrać drugą kadencję. No niegłupie by to było, a 500+ na każde dziecko, bez podatków do 26 roku życia i 13-tka dla emerytów na pewno dodadzą PiS głosów. Tylko ważne, żeby jeszcze dotarli odpowiednio z tym przekazem do młodych szczególnie. Bo ja znam teraz wiele osób, które 500+ chętnie bierze, a w rozmowie na temat PiS potrafi tylko powtarzać kalki z "onet rano".

    Inna sprawa, że to wszystko niestety powiększa ogólny socjalizm w naszym kraju. Czyli coraz więcej ludzie dostaną od państwa, zamiast być zachęcanymi do budowy dobrobytu własną pracą (np. tylko obniżaniem podatków, ale za to drastycznym). To jest złe i tworzy kolejne pokolenia coraz bardziej oddalone od idei tworzenia własności, a bez tego wolność z pracy u kogoś jest też iluzją, tyle tylko że z odroczonym wyrokiem, który nigdy nie musi, ale może zawsze zostać wykonany.

    To co mi się z kolei niezmiennie podoba w podejściu Jarosława Kaczyńskiego, to wsparcie dla wsi i małych miasteczek. I to widać we wszystkich planach socjalnych. I to jest kluczowe - obrona i wsparcie wsi w dzisiejszej wojnie, w której przeciwnik używa miast do niewolenia ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. @marcin d.
    Nie wiem, co to jest socjalizm. Podobnie jak nie mam pojęcia, co to jest kapitalizm.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak po raz pierwszy usłyszałam o 500+, to byłam za, chociaż nigdy ja, czyli rodzina+, nic od Państwa nie dostaliśmy. Pomysł jest bardzo dobry, a jego rozszerzenie na pierwsze dziecko jest idealne. Przecież wszyscy (prawie) mamy dzieci. To wszystko dla nich. My sobie poradzimy, a myśl, że one będą miały łatwiej pozwala rodzicom spokojniej spać. WB i Niemcy - kapitaliści całą gębą, ale do ich socjalu nam jeszcze daleko. Cierpliwie czekam na podwyższoną wolną kwotę od podatku i 3x15%.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...