piątek, 7 lipca 2017

Być jak Richard Nixon, czyli pijemy zdrowie Prezesa

      Nie było mnie tu wczoraj z tej prostej przyczyny, że mieliśmy tu dwudniową wizytę naszego serdecznego kumpla Aleksego, stałym czytelnikom tego bloga skądinąd znanego jako Lemming, natomiast, owszem, wszyscy jesteśmy pod wrażeniem wizyty w Polsce prezydenta Trumpa. Jeśli ktoś spodziewa się po mnie jakiegoś komentarza, to powiem przede wszystkim może to, że gdybym tylko wiedział, o co tu chodzi, chętnie bym porozmawiał o tajemniczej obecności Lejba Fogelmana, któremu do towarzystwa dorzucono burmistrza Giullianiego, a obu posadzono w ławce totalnej opozycji. Ponieważ jednak ten gest pozostaje dla mnie ponurą zagadką, ograniczę się może do tego, by przyznać, że tak jak wczoraj, dotychczas nie było nigdy. Moim zdaniem, to był bardzo dobry dzień. Zdecydowanie gorzej jest natomiast, jeśli idzie o komentarze już po wyjeździe Trumpa. O tym, co wyprawiają tak zwani „nasi”, pisać nie będę, bo jest mi zwyczajnie wstyd, natomiast tym wszystkim, którzy desperacko próbują nam ten dzień zohydzić, najpierw przez bite dwie godziny wbijając nam do głowy, że „o żadnych gwarancjach bezpieczeństwa mowy być nie może”, a następnie, kiedy się okazuje, że jednak „może”,  już tylko powtarzając ów – z politycznego punktu widzenia – absolutnie obłąkany przekaz, że ten Trump to właściwie niczym się nie różni od Kaczyńskiego, i odwrotnie, chciałbym powiedzieć, że jeśli to jest wszystko, na co ich dzisiaj stać, możemy spać spokojnie i mieć nadzieję, że ten Fogelman przy Schetynie i Wałęsie jest już tylko po to, by mieć na nich oko na wypadek, gdyby któryś z nich miał ochotę zwariować do reszty.  A na dziś, proponuję poczytać sobie mój najświeższy felieton z „Warszawskiej Gazety”. Jak najbardziej w temacie.


Kiedy ten tekst ukaże się w „Warszawskiej” wizyta Donalda Trumpa będzie już za nami, a ja mam nadzieję, że my będziemy już tylko spijać jej efekty. Dziś jednak piszę ten tekst i wspominam prezydenta Richarda Nixona, popularnie uważanego za prezydenta jeszcze gorszego od Trumpa i wywiad, jakiego udzielił on pewnemu amerykańskiemu dziennikarzowi i w którym wypowiedział następujące słowa:         
      „W polityce trzeba być przede wszystkim przygotowanym na wielkie ryzyko, ryzyko nieustanne. Gdy spoglądam w przeszłość, wspominam wielu niebywale zdolnych ludzi, ludzi bardzo inteligentnych, o niezwykłej wręcz charyzmie, którzy zakończyli karierę na Kongresie, którzy nigdy nie doszli nawet do Senatu, nie zostali nawet gubernatorami, którzy zatrzymali się na tym poziomie. A wszystko przez to, że bali się zaryzykować bezpieczną posadę. Jest bowiem tak, że w momencie gdy człowiek zaczyna myśleć, jak zachować spokój i bezpieczeństwo, nigdy nie dojdzie na sam szczyt. Należy  podejmować wielkie ryzyko i jeśli okaże się konieczne, to nawet i przegrać. Przegrać choćby i dwa razy, choćby i trzy, i mimo to wciąż wracać. Oto cała tajemnica.
      Moje życie publiczne, z powodów, w które nie ma powodu wchodzić, nie było łatwe. No i też rodzina miała naprawdę ciężko. Powiem jednak szczerze, że nawet gdybym wiedział, jak będzie trudno, też bym to przyjął.
    Bardzo ważne jest natomiast coś, co może ujmę w ten sposób. Kiedy myślimy o najwyższych urzędach, mamy dwa rodzaje ludzi: mężczyzn i chłopców. Chłopcy to ci, którzy przyjmują wysokie stanowiska, żeby zostać kimś ważnym, mężczyźni natomiast sprawują swój urząd po to, by zrobić coś wartościowego. Gdy chodzi o mnie, zawsze marzyłem o tym, by czegoś dokonać.
     I nie oszukujmy się. Moim problemem nie była owa sztywność, która się rzekomo ludziom nie podobała. Rzecz w tym, że ja mogłem zapraszać dziennikarzy na kolację. Mogłem to robić, a jednak nigdy nawet z nimi nie piłem. Po prostu nie uważałem tego za coś właściwego. Podobnie jak nawet dziś nie sądzę, że należy pić z agentami ochrony.
     Moim zdaniem, należy zachować pewną… No ale powiedzmy, że nie. Powiedzmy, że mogłem przyjmować ich wszystkch na kolacji i na drugi dzień poczytać o sobie parę miłych kawałków w gazecie. Jeśli jednak zastanowić się nad tym uczciwie, problem jaki miałem z mediami, związany był wyłącznie z tym, w co wierzyłem jako człowiek. To w co ja wierzyłem i to w co wierzyli oni, to były dwie całkowicie różne rzeczy”.
      Dziwny ten dzisiejszy felieton, niemal w całości wypełniony słowami Richarda Nixona. Jednak tak naprawdę to nie Nixon jest jego głównym bohaterem. To nie o nim dziś myślę szczególnie mocno. Podobnie jak nie Donald Trump mi dziś w głowie, ale polityk znacznie nam bliższy. Równie wybitny jak ci dwaj, a kto wie, czy nie bardziej. To o nim dzisiejsza refleksja.




Wszystkich zachęcam do odwiedzania księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie można kupować moje książki. Naprawdę warto.


44 komentarze:

  1. Nie ma co się wstydzić autorze. Napisz pan, że chodzi panu o Donalda Tuska- zgadłem prawda?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten polityk był bardzo zadowolony i szczerze bił brawo.
    A ja bardzo się cieszyłem widząc jego zadowolenie.

    -szara_komorka-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie był to Prezydent Andrzej Duda :)

      -szara_komórka

      Usuń
    2. @szara komórka
      Słuchaj, to jest naprawdę bardzo proste. Kiedy podpisujesz komentarz, wystarczy zamiast opcji "anonimowy" zaznaczyć opcję "nazwa". To jest tuż obok.

      Usuń
  3. @omd
    Nie, nie zgadłeś pan.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznac trzeba, ze mamy swoje pięć minut, chcociaz u coryllusa napisalem, ze trace nadzieję na normalnosc w Polsce i jasnym jest, ze bardzo bym chcial sie w tym mylic.

    A tutaj brytyjskie gazety dzisiaj i faktycznie jestesmy tam
    http://www.bbc.co.uk/news/blogs/the_papers

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @cbrengland
      Mnie się wydawalo, że Ty nadzieję na normalność w Polsce tracisz codziennie i to od wielu już lat. Zupełnie jakby owo tracenie nadziei stanowiło dla Ciebie wodę życia.

      Usuń
    2. Bez tracenia nadziei na zmianę w Polsce, nie wytrzymałby za kanałem.

      Usuń
    3. Tak, nie jest lekko w tym UK. W ogole emigracja to jednak ciezki kawalek chleba

      Usuń
    4. @cbrengland
      Tyle dobrego, że jest normalnie.

      Usuń
  5. Wiesz, masz, chyba albo na pewno, rację, wyjechalem wszak z Polski z decyzją, że na zawsze. Jednakze, jak mówią, nigdy nie mów nigdy i tak to pewnie jest. Zmieniają się priorytety życiowe z wiekiem ale daj mi Panie Boże, bym dalej czuł się tak młody, jak sie czuję, bo tak wlasnie jest, a maturę zdawałam w zeszłym wieku u progu lat 70-tych, no jak ten czas leci jednak ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @cbrengland
      Ależ ja Cię w żaden sposób nie namawiam, żebyś wracał. Jak to się mówi tam u was, "whatever turns you on". Problem w tym, że na mnie bardzo źle działa to Twoje ciągłe podkreślanie, że w Polsce jest nieustanny syf.

      Usuń
    2. Szczodrocha337 lipca 2017 22:11

      Ja na przyklad panie Krzysztofie wcale nie twierdze ze w Polsce jest ciagle totalny syf. Jako dlugoletni emigrant (USA) musze stwierdzic ze pewne rzeczy mi sie w Polsce podobaja o wiele bardziej niz w USA.
      A prosze nie wazyc mnie lekce bom nie jakis mydlek, mam swoj wiek i doswiadczenie do niego stosowne.
      A do Polski najprawdopodobniej wroce jak przejde na emeryture a to jeszcze troche potrwa. W miedzyczasie odwiedzam moja rodzine w Polsce no i kupuje przy kazdej okazji ksiazki z Wydawnictwa Klinika Jezyka. Jest co czytac i za to chcialem podziekowac zarowno panu, panie Krzysztofie jak i panu Gabrielowi.
      Tak trzymac!

      Usuń
  6. Dziękuję za zwrócenie uwagi na obecność Giulianiego i Fogelmana. A czy cos wiadomo ws tego, z kim sie spotykał młody Kuschner?

    Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Julia
      A ja z kolei będę wdzięczny jeśli podpisując komentarz będziesz korzystała z opcji "nazwa".

      Usuń
  7. A juz widzę. Dziękuję za wskazówkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Julia
      Fantastycznie. Dziękuję. Nie mam pojęcia co robił ten Kuschner. Może był razem z żoną u braci Żydów?

      Usuń
    2. No właśnie nie był w Polin, więc gdzie był??

      Usuń
    3. @Julia
      To nie wiem. Może spotykał się z Lejbem Fogelmanem?

      Usuń
  8. Nie ukrywam, że obok Boba Greena czuję się nieskromnie drobnym inicjatorem tego wpisu :) A ponieważ o tym gadaliśmy, to jeszcze wstawię ten cytat z niedawno przypomnianej tu notki z czasów, gdy niewielu było stać na wiarę w Zwycięstwo:

    Zdaję sobie, że sytuacja nie jest lekka. Nie chce mi się nawet powtarzać wszystkich tych słów, które tu już wielokrotnie padały. Ale sytuacja nie jest lekka i, cokolwiek różni specjaliści od objaśniania nam spraw oczywistych powiedzą, jest jasne, że najmniej temu wszystkiemu winny jest Jarosław Kaczyński. Jeśli popełnił on jakiś błąd, którego można by mu było pamiętać, to tylko ten, że w pewnym momencie nie machnął na wszystko ręką i nie przyłączył się do silniejszego. Niewykluczone, że dziś byłby ministrem w rządzie Platformy Obywatelskiej, a może nawet szanowanym powszechnie Marszałkiem Sejmu. Jest jednak jak jest. Kaczyński balansuje na krawędzi, a ja – i jeszcze oprócz mnie całe masy – też balansujemy na krawędzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Kozik
      Potwierdzam z radością. Bez Ciebie tej notki by nie było.

      Usuń
  9. "Ogrodniczka7 lipca 2017 10:26

    @omd
    idiota"

    Z przykrością konstatuję, że kretynka!

    ps
    Autorze, specjalnie czekałem z komentarzem na pański ruch.
    Widzę, że można u pana obrażać innych!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @omd 10.26
      Tak trudno wysilić mózgownicę i nie wpisywać głupot - specjalnie!!! ???

      Usuń
    2. @omd
      Oczywiście że można. Byle merytorycznie, a więc na temat. Jedynie czego nie wolno to trollować. A więc przestrzegam.

      Usuń
  10. @ogrodniczka
    Proszę pani, natura ludzka jest jedna, a różni nas tylko kultura i psychologia.
    Łącze stosowne wyrazy.

    OdpowiedzUsuń
  11. @omd
    Kultura i psychologia? Hmmm. To ja nawiążę do Pańskiego debiutu pod dzisiejszą notką: "Napisz pan, że...". Proszę mi w takim razie, co u Pana zwyciężyło przy wyborze tej a nie innej formy? Kultura, czy psychologia?

    OdpowiedzUsuń
  12. @Toyah, omd
    Niektórzy to mają dziwną naturę. Najpierw prowokują, a potem dziwią się reakcji na tę prowokację. Jak to się nazywa w psychologii???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ogrodniczka
      Ja o nich pisałem niedawno w osobnej notce. To są ludzie, którzy uważając, że Internet to takie miejsce, gdzie można się anonimowo pozbyć kompleksów, przychodzą tu i nagle widzą, że zabłądzili. No i dostają cholery.

      Usuń
    2. @Toyah
      Obiecuję, że nie będę się więcej szarogęsić :-)

      Usuń
  13. @autor
    Ani kultura ani psychologia, a tylko zwykły odruch po przeczytaniu pańskiego wstępu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @omd
      A więc poza kulturą i psychologia, są jeszcze odruchy. Tak podejrzewałem. Zwierzęta tak mają.

      Usuń
  14. @ogrodniczka
    Wystarczyło przeczytać!
    http://www.psychologia-spoleczna.pl/kulbat/1424-nie-daj-sie-sprowokowac-poradnik-dla-ofiar-zaczepek.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Koniec. Nie mam zamiaru czytać nic od prowokatora.szkoda czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ogrodniczka
      To nie jest prowokator. To jest internauta.

      Usuń
  16. @ ogrodniczka
    to proszę chociaż posłuchać- warto!
    https://www.youtube.com/watch?v=d5XJ2GiR6Bo

    OdpowiedzUsuń
  17. @autor
    Co do odruchów, to trzeba by było zapytać Pawłowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @omd
      Nie. Wystarczy obserwować internet i świat zwierząt.

      Usuń
  18. Słowa Nixona świetnie pasują do Prezesa, szkoda, że nie wszyscy to rozumieją.

    OdpowiedzUsuń
  19. @autor
    Świat zwierząt i internet, to dwa różne światy.
    Obserwacja przyrody zajmuje mi kilka godzin dziennie, czasami kilkanaście/takie hobby/, internet zaś, godzina nie więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @omd
      Nie chce mi się już z Panem gadać. Niech Pan tę godzinę spędza gdzie indziej.

      Usuń
    2. "..czasem kiedy dzieje się źle,

      kiedy umiera ktoś bliski albo przegrywamy, czy ponosimy klęskę

      - myślimy,że to już koniec.

      Nieprawda!!!

      To zawsze jest tylko początkiem,

      albowiem wielkość przychodzi nie wtedy kiedy wszystko nam się układa,

      wielkość przychodzi w chwilach próby, kiedy przyjmujemy ciosy,

      w chwilach zawodu, smutku,

      ponieważ tylko ten kto był w najgłębszej dolinie

      wie jak wspaniale jest na najwyższej górze...."



      Richard Nixon

      Usuń
    3. @raven59
      A skąd ten cytat?

      Usuń
    4. Spisałem z filmu o Nixonie - końcówka filmu jeżeli nie samo zakończenie

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...