Na temat Jerrzego Owsiaka i jego biznesu
starałem się nie wypowiadać od lat, dziś natomiast, w związku z ewidentną
zmianą społecznych nastrojów, która w końcu, wydaje się, musiała nastąpić,
chciałbym przypomnieć dwa fragmenty, z dwóch dawnych wpisów na tym blogu, z
których pierwszy to rozmowa z nieznanym mi człowiekiem nazwiskiem Łukasz Fołtyn, a drugi to też fragment jednego
z najwcześniejszych moich komentarzy, jeszcze z roku 2008. Publikuję je tu dziś
w przekonaniu, że przede wszystkim wypada reagować, a poza tym, jeszcze
bardziej wypada powtarzać stare prawdy.
Pana wpisy sugerują, że daleko
panu do WOŚP, bliżej do NFZ. Na kilka tygodni przed finałem WOŚP krytykuje pan
tę inicjatywę i Jurka Owsiaka. Jest pan rzecznikiem NFZ, dostał pan posadę
w rządzie?
Po pierwsze, to na temat WOŚP piszę od dawna, wręcz od wielu lat, i nie tylko w
okolicach finału. Tym razem zrobiło się o tym głośno, bo tematem zainteresowali
się dziennikarze.
Cieszę się, że ta sprawa zaistniała w mediach,
dotychczas pisałem dla wąskiego grona. Mam też negatywne konsekwencje swoich
publikacji, bo jednak atakują mnie hejterzy – a przecież "Prawdziwa cnota
krytyki się nie boi". Poza tym, niech mnie przekonają, że nie mam racji.
Czyli to nie jest tak, że jest pan zamknięty na jakąkolwiek dyskusję?
Nie, dziś nawet napisałem, że zmienię o 180 stopni pogląd na WOŚP, jeśli pokażą
mi jakiś szpital w Polsce, w którym faktycznie brakuje sprzętu.
Przejrzałam komentarze. Internauci już znaleźli szpital w Białymstoku. W
2012 roku miasto odmówiło zakupu rezonansu. Skontaktowałam się też z prezesem
Polskiej Misji Medycznej, ordynatorem Oddziału Ratunkowego w Bochni, lekarzem
Jarosławem Gucwą. Zapytałam, jak sprawa sprzętu od WOŚP wygląda z jego
perspektywy. Odpowiedział: "Z mojej wiedzy w Polsce nie ma szpitala, który
w dowolnym momencie byłby w pełni wyposażony i nie chciał przyjąć np.
tomografu".
Taka sytuacja nie mogłaby mieć miejsca. Jeśli w szpitalu brakowałoby sprzętu
ratującego życie, to stanowiłoby to zagrożenie życia. Taka placówka nie miałaby
prawa wykonywać kontraktu z NFZ, to byłaby sprawa dla prokuratora. A
podkreślam, że od WOŚP szpitale najczęściej otrzymują drobny sprzęt, tomografy
to rzadkość.
Osiem tomografów WOŚP przekazało polskim szpitalom. Jeden z nich kosztuje
około trzy mln zł.
To było osiem tomografów w całej historii WOŚP. Natomiast zwykle zakupują
kilkaset sztuk kardiomonitorów, jeden kosztuje dwa tysiące złotych. I chce mi
pani powiedzieć, że jak brakuje dwóch tysięcy, to mimo że życie pacjenta jest
zagrożone, to szpital czeka na pomoc od WOŚP, a nie che mu pomóc np. samorząd
czy Ministerstwo Zdrowia?
Szpitalny sprzęt najczęściej jest marnej jakości. Lekarz tłumaczył mi, że
tomograf średnio zużywa się po dziesięciu latach, a firmy nawet nie produkują
do tego sprzętu części zamiennych.
To możliwe, że tych osiem tomografów od WOŚP pewnie już w ogóle nie pracuje.
To oznacza, że nawet jeśli w szpitalach jest sprzęt, to kiepskiej jakości,
uszkodzony. Tomografy są łatane gumą arabską, karetki mają przebieg po ponad
900 tys. km.
Nie neguję tego, że szpitale potrzebują więcej sprzętu, zwłaszcza lepszego.
Neguję natomiast to, że brakuje sprzętu. To subtelna, ale zasadnicza różnica.
Chodzi mi o to, że nie ma takiej sytuacji, że szpital nie może zdobyć sprzętu,
bo – wbrew pozorom – ma po pierwsze własne środki, wiele szpitali ma nadwyżki
finansowe. Po drugie – dyrekcja ma możliwość zaciągnięcia kredytu, który i tak
koniec końców spłaci państwo, a nie WOŚP.
Po trzecie, to same samorządy robią zakupy, przekazując dotacje, po czwarte – Ministerstwo
Zdrowia udziela szpitalom wsparcia i po piąte – Unia Europejska – z tego co
wiem – sfinansowała zakupy sprzętu wielokrotnie większe niż WOŚP, a
niewspółmiernie mniej się o tym mówi...
Sam WOŚP nie działa tak, że szpital dzwoni i informuje, że na jutro potrzebuje
sprzęt, tylko raz na pół roku robi przetargi i rozsyła te sprzęty. One są
dodatkiem i nie ratują sytuacji szpitala. Może pozwolą trochę pieniędzy
zaoszczędzić szpitalowi, ale może je przeznaczyć np. na premie dla dyrekcji.
Czyli pana boli to, że rodzice np. dzieci często powtarzają, że "sprzęt
WOŚP uratował im życie"?
No właśnie, weźmy to zdanie "Sprzęt WOŚP uratował życie". To jest
manipulacja. Po pierwsze to sam sprzęt nie leczy, więc jeżeli już, to trzeba
powiedzieć: "Sprzęt WOŚP razem z lekarzami".
Ostatnio czytałem wywiad z dyrektorem szpitala i mówił, że koszty płac
personelu to 80 proc. jego działalności. Czyli życie ratuje nie tylko sam
sprzęt. Inna sprawa, zasadnicza – to trzeba by udowodnić, czy faktycznie
szpital nie mógł tego sprzętu zakupić sam, ani nie chciały mu w tym pomóc
organy do tego zobowiązane, samorządowe i Ministerstwo Zdrowia. Trudno sobie
taką sytuację wyobrazić…
Wolałby pan, żeby środki, które zbiera Jurek Owsiak, były przeznaczane np.
na płace dla pielęgniarek czy lekarzy?
Nie, to też byłby absurd. Uważam, że jeżeli ktoś chce pomagać, to niech pomaga
tym, którzy wołają o pomoc. Przecież takich apeli ludzi w potrzebie jest wiele.
Np. na leki, których NFZ faktycznie nie refunduje. A żadnych apeli szpitali o
sprzęt nie widziałem.
To byłby wstyd dla samorządu i państwa, i afera na całą Polskę – że rząd nie
chce zakupić sprzętu ratującego życie, dlatego do takich sytuacji nie dochodzi.
A słyszała pani o sprzęcie wartym kilkadziesiąt milionów, który stoi
nieużywany?
Czyli pana zdaniem WOŚP powinien wspierać ludzi, którzy na przykład apelują
o pomoc na Pomagam.pl czy Zrzutka.pl?
Na przykład. Jest bardzo wielu pacjentów w Polsce, których się nie leczy, ale
nie dlatego że brakuje sprzętu, ale nowoczesnych leków. I to rzeczywiście
byłoby pomaganie komuś, kto potrzebuje pomocy, a nie ma zapewnionego leku.
W pewnym sensie WOŚP nie pomaga ludziom, tylko państwu. To, co robi Orkiestra
nie podlega działalności charytatywnej, bo ta definiowana jest jako pomoc
osobom w potrzebie.
Chciałby pan, żeby WOŚP nie wspierał NFZ-tu?
Tak. WOŚP dokładając swoją jedną tysięczną przejmuje wszystkie niemalże
"zasługi" za to, co robi NFZ. I później powtarza się, że to WOŚP
ratuje życie. Nikt nie mówi, że to NFZ uratował mu życie.
Dlaczego tak panu przeszkadza WOŚP?
Dlatego, że wokół WOŚP jest wielki i fałszywy rozgłos. Jest to przechwalanie
tej organizacji, kosztem tego, co robi tutejszy system. Jest to wręcz
ośmieszanie nas, płacących składki. A ja płacę składki i nie chcę, żeby ktoś
mnie ośmieszał, że to nic nie daje. Głosi się, że dopiero WOŚP ratuje życie –
chociażby z tego względu.
Brytyjski fundusz zdrowia reklamuje się np. podczas Igrzysk Olimpijskich. Oni z
dumą pokazywali, że mają system publicznej ochrony zdrowia.
A u nas nie ma żadnej reklamy. A w pewnym sensie NFZ potrzebuje takiej kampanii
PR-owej, żeby też pokazali, ile operacji robią, ile żyć ratuje np. pogotowie
ratunkowe. To kosztuje olbrzymie pieniądze, setki razy większe niż zbiórki
WOŚP, ale tego się nie widzi... Albo to też "zasługa WOŚP".
Upewnię się tylko raz jeszcze – na pewno nie pracuje pan dla NFZ? Bo robi
pan czarny PR WOŚP a promuje NFZ.
Nie. Uważam, że interes publiczny wymaga tego, żeby przedstawić prawdę.
A nie uważa pan, że pisanie takich komunikatów o WOŚP szkodzi nam wszystkim?
Sformułowanie, że "WOŚP jest szkodnikiem służby zdrowia" – jest
wyrwane z kontekstu. Napisałem, że ludziom miesza się w głowach, sądzą oni, że
składki nic nie dają. Większość osób pisze, że "NFZ nic nie daje" i
"moje dzieci uratował WOŚP". Jeśli tak dzieciom mówimy, to WOŚP
przyczynił się do tego, że mamy jedne z najniższych nakładów na służbę zdrowia.
Niech pan rozwinie.
Politycy zamiast dbać o to, by zwiększyć budżet na służbę zdrowia, to wolą się
pokazać na finale WOŚP-u.
No nie wszyscy politycy. Prawica krytykuje Owsiaka.
Nie, wszyscy politycy wspierają WOŚP. Prezydent Duda przekazuje
rzeczy do licytacji. Premier Szydło także wsparła zbiórkę, minister
Radziwiłł wystawił na aukcji spotkanie ze swoją osobą itp.
Żaden polityk w Polsce nie śmie krytykować WOŚP czy Owsiaka, a przecież on ich
ośmiesza. Robi z nich… złodziei, skoro składki na NFZ nie dają nic, a WOŚP
dokładając 1/1000 robi wszystko…
A pan dorzuca się do skarbonki WOŚP?
Daję, bo muszę. Nie da się w dniu finału przejść przez ulicę nie dając nic do
puszki WOŚP.
Nie, przecież może pan powiedzieć wolontariuszom to, co napisał pan na
Facebooku. Myślę, że nikt pana siłą do puszki nie zagoni.
Jest to szantaż moralny. Nie życzę sobie, żeby WOŚP dla mnie kupował sprzęt,
wolę wymóc to na NFZ. Ale nie ma wyboru. To jest tak, jakby jakaś firma wysłała
pani towar, a później kazała za niego zapłacić.
Owsiak wyświadcza nam usługę, dokłada swoją malutką cegiełkę i ja już nie mam
wyboru. Skoro mogę kiedyś potrzebować sprzętu, to muszę dawać. I większość
ludzi wychodzi z takiego założenia.
Pan się naprawdę czuje zaszantażowany przez Jurka Owsiaka? Przecież nie musi
pan wrzucając na WOŚP dorzucać kartki: "Ja, niżej podpisany wsparłem WOŚPi
w razie gdy znajdę się w szpitalu....".
Ale czuję się zobowiązany moralnie. I myślę, że tak samo czuje się większość
osób. Skoro Owsiak dla nas robi zbiórkę i pomaga szpitalom, to my musimy się do
tego dołożyć. Wyświadcza usługę – chcąc nie chcąc – my z tego korzystamy.
Czyli jest pan osobą honorową. Mógłby pan nie dać, a później w szpitalu
korzystać ze sprzętu oznaczonego czerwonym serduszkiem.
Jestem honorowy jak większość. Poza tym najcześciej wolontariuszami są dzieci i
trudno byłoby im tłumaczyć całą tę sytuację.
W sieci piszą o panu: "nie ma serca, dołączył do prawicy, która hejtuje
Owsiaka i WOŚP, nie potrafi komunikować się z ludźmi".
Służba zdrowia to nie jest kwestia dobrego serca, tylko po prostu odpowiedniej
organizacji i finansowania. Dobrym sercem nie uzdrowimy pacjentów. A wielu z
nich potrzebuje, żeby służba zdrowia była lepiej opłacona, żeby było więcej
etatów. I to ich uleczy. A nie nasze dobre chęci i organizowana raz do roku
impreza, która jest głównie dla nas, nie dla chorych.
Chcący czy niechcący robi pan WOŚP i Owsiakowi czarny PR. Nawet jeśli uważa
pan, że pieniądze, które zbiera WOŚP nie powinny być przeznaczane na sprzęt, bo
pana zdaniem, tego jest w szpitalach w nadmiarze, ale bezpośrednio na osoby
potrzebujące, to i tak szkodzi pan WOŚP i zniechęca pewnie jakąś część Polaków,
żeby przekazywać pieniądze. Robi pan niedobrą robotę.
Jeszcze raz – sprzętu nie ma w nadmiarze, tylko go nie brakuje. I szpitalom
nie zabraknie środków na ich zakup, jeśli naprawdę jest to sprzęt niezbędny do
ratowania życia.
Co do mojej krytyki organizacji – to i tak wiele osób daje na WOŚP na przekór.
Więc pewnie znowu będzie rekord, chyba że przeszkodzi w tym zakaz handlu w
niedzielę i mniej ludzi będzie w centrach handlowych. Na szczęście dla WOŚP
nigdy nie zawodzą osoby wychodzące z kościołów.
Po drugie uważam, że dobre będzie i dla służby zdrowia, i dla WOŚP, jeśli
powiemy sobie prawdę. Żyjemy wierząc w bajki o tym, że zbiórka organizowana raz
w roku uzdrawia służbę zdrowia... Korzyści z tego jednego promila, który
dokłada WOŚP, są mniejsze niż straty wynikające z tego, że ludzie błędnie myślą
o służbie zdrowia, jej finansowaniu, że uważają, że składki nic nie dają, a
WOŚP dużo.
Myśli pan, że to przez WOŚP mamy niskie nakłady na służbę zdrowia, dobrze
rozumiem?
Między innymi. Bo ludzie zamiast naciskać na polityków, by zwiększyli środki na
służbę zdrowia, uważają, że Owsiak naprawia tę sytuację. I że to załatwia
sprawę.
A sądzę, że to negatywne. Prawdziwa cnota krytyki się nie boi. I jeżeli racje
ma WOŚP, to sama się obroni. Do tej pory praktycznie żadnej krytyki WOŚP nie
było, obowiązywał zbiorowy zachwyt. To niezdrowe z zasady, bo wszystko, co jest
poza krytyką z czasem ulega zepsuciu.
Uczyłem kiedyś w publicznym gimnazjum, obok jednego z
wielkich katowickich zespołów osiedli. Kiedy w poniedziałek dzień po owsiakowej
akcji, zaczęły się poranne lekcje, zauważyłem, że cała klasa jest absolutnie
zdekoncentrowana i zajęta czymś wyjątkowym. Po chwili usłyszałem, że dzieci
dyskretnie przekazują sobie informacje o tym, ile udało im się wczoraj zarobić.
Ktoś mówił, że ma 70 zł, kto inny, że 120, ktoś jeszcze inny, że tylko 35. Na
ławkach pojawiły się banknoty, pomięte, wygniecione i tak już do końca lekcji.
Na następnej lekcji - to samo. Podobnie na lekcji kolejnej. Większość moich
uczniów, przez ten "poświąteczny" poniedziałek żyła tylko tą jedna
rzeczą - pieniędzmi, które zdobyły przy okazji Orkiestry. Ponieważ miałem swoją
‘zaprzyjaźnioną' klasę i ‘zaprzyjaźnionych' uczniów, w końcu udało mi się
przeprowadzić odpowiednie badania. Dowiedziałem się, że ta jedna styczniowa
niedziela traktowana jest przez wszystkich wyłącznie, jako sposób na zdobycie
gotówki. Nikt z moich rozmówców absolutnie nie brał pod uwagę, że to, co robią
to jest coś złego. Dla wszystkich, wyciąganie pieniędzy z puszek było czymś tak
oczywistym, że aż nie wartym omawiania. Jedyna kwestia godna wzmianki, to -
ile? Pytałem, jak te, ich zdaniem, naturalne kradzieże, są możliwe z
technicznego punktu widzenia. Wszyscy mi mówili, że to w ogóle nie jest
problem. Przepływ pieniędzy nie jest absolutnie kontrolowany, puszki są
kompletnie niezabezpieczone i nikt niczego ani nie sprawdza, ani nie liczy.
Przynajmniej do czasu, jak dzieci są na miejscu. Chłopak, czy dziewczyna,
przychodzą do odpowiedniego punktu, dostają puszkę, pod koniec dnia oddają
pustą puszkę i nikt nawet nie ma czasu, żeby cokolwiek sprawdzać i o cokolwiek
pytać. Nie trzeba się nigdzie podpisywać, niczego poświadczać. Jedyny kłopot,
to taki, że trzeba całą niedzielę spędzić na łażeniu po mieście.
A muszę tu podkreślić, że szkoła, w której pracowałem,
to nie była szkoła specjalnego typu, ze specjalnymi dziećmi, o specjalnym
charakterze. Zwykła publiczna szkoła, jakich wiele. A, co ciekawe, uczniowie, z
którymi rozmawiałem, mówili, że to, co się u nich dzieje, to absolutnie nic
wyjątkowego. Że WOŚP to właśnie jest to. Coroczna okazja, żeby coś zarobić.
Więc mamy w Polsce osobę, o której media mówią
"Jurek" . I mamy dwa razy do roku – sierpniowy festiwal – okazję
obcowania z jego dziełem. Mamy również przykry obowiązek uczestniczenia w
zbiorowej afirmacji tego, co ów Jurek stworzył. Każe nam się wierzyć, że w
poświąteczną niedzielę i w ciągu trzech sierpniowych dni dochodzi do – jakkolwiek
by na to patrzeć – manifestacji czystego dobra. A ja widzę i wiem, że to z czym
mamy do czynienia, to nie dość, że nie jest jakimkolwiek dobrem, za to jest
najzwyklejszym moralnym złudzeniem. Ta styczniowa niedziela nie przynosi żadnej
pomocy; to co dostajemy to najbardziej pokręcone złudzenie pomocy, a jeśli
idzie o konkrety, to jedynie parę godzin szaleństwa i niedzielnej przygody.
Te pierwsze dni sierpnia, z kalendarza Jerzego
Owsiaka, nie dają nawet tego. Dziś, jutro i pojutrze będą jedynie okazją do
pogrążenia się w pustce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.