czwartek, 5 czerwca 2025

O ludziach głodnych porażki

 

         Jednym z bardzo moim zdaniem interesujących skutków wyborczego zwycięstwa Karola Nawrockiego jest gwałtowny wzrost ego wyborców Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, którzy przez to, że ostatecznie poszli po rozum do głowy i zagłosowali przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu, doprowadzając tym samym do jego porażki, uznali, że to im w tej chwili należą się od nas podziękowania, za ów polski sukces. Najbardziej drastycznym przejawem tego wariactwa było niedawne wystąpienie wspomnianego Mentzena, który ni mniej ni więcej, jak zaprosił Jarosława Kaczyńskiego na spotkanie, w celu omówienia sytuacji i zakreślenia wspólnych planów. Prezes naturalnie Mentzena postawił do kąta, grzecznie mu tłumacząc, że oczywista różnica pokoleń jaka obu dzieli z jednej strony może wprawdzie usprawiedliwiać jego brak ogłady, niemniej  jednak nie wypada zapominać, kto tu jest Donem, a kto w najlepszym wypadku specem od brudnej roboty. To jest oczywiście tylko – i aż – Mentzen, ale z tego co widzę wynika, że ów nastrój triumfalizmu panuje wśród znacznej części aktywnych w Sieci wyborców Konfederacji i Brauna, którzy do znudzenia, jak jakąś mantrę, powtarzają w kółko: Gdyby nie my, gdyby nie my, gdyby nie my…

        Słucham tego zgiełku i zastanawiam się, czemu nie słyszę nigdzie tych samych słów ze strony działaczy Solidarności, rolników, Kół Gospodyń Wiejskich, mieszkańców wiosek i małych miejscowości, górali z Jackowa i z Greenpointu, tych wszystkich byłych wyborców PSL-u, którzy machnęli ręką na Kosiniaka Kamysza i wsparli w tych wyborach Polskę, ale też tych wszystkich wyborców Konfederacji i Brauna, którzy do tego by głosować na Nawrockiego nie potrzebowali ani zachęty, ani tym bardziej zgody z czyjejkolwiek strony. I wiem oczywiście czemu. Otóż powód jest taki, że wszyscy oni wiedzą bardzo dobrze, że Polska ma dziś swojego prezydenta przede wszystkim dzięki niebywałym talentom i wielkiej pracy Karola Nawrockiego i jego sztabu, dzięki mądrości tych ponad 10 milionów Polaków, dzięki oczywiście niezwykłej przenikliwości Jarosława Kaczyńskiego, ale może też przede wszystkim wsparciu św. Andrzeja Boboli, który, jak widać, dotrzymuje obietnic. Oni to wiedzą, i w odróżnieniu od tej części elektoratu Konfederacji i Brauna, dla której liczy się przede wszystkim dobro swojego politycznego projektu, wiedzą też, że wybory wygrała Polska, a nie łaskawy gest, Metzena, Brauna, czy Korwina-Mikke.

        Chciałbym tu jednak parę uwag poświęcić temu, o czym już tu pisałem kilka dni temu, a co w zamieszaniu przedwyborczym mogło nam umknąć. Otóż jest coś jeszcze co zapewne wiedzieli ci wyborcy tak zwanej „prawdziwej prawicy”, którzy dziś nie oczekują braw pod swoim adresem, bo swoją decyzję podjęli nie na gwizdek ze strony swojego kandydata, ale przez własną roztropność. Otóż – pomijając fakt, że oni faktycznie mogli bardzo nie chcieć, by prezydentem Polski został Rafał Trzaskowski – musieli też mieć świadomość, że jeśli wybory wygrają Niemcy z Brukselą, to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Jarosław Kaczyński z całym kierownictwem Prawa i Sprawiedliwości wylądują w więzieniu, partia zostanie zdelegalizowana i na scenie pozostaną tylko nowa i stara lewica, Koalicja Obywatelska i po prawej stronie, tzw. faszyści, czy Mentzen i Braun z kolegami. I wtedy, ponieważ połowa zwykłej, że tak to ujmę, polskiej Polski nie będzie miała politycznego projektu, z którym będzie mogła się identyfikować i może, owszem, z braku wyboru zagłosuje na Konfederację, czy jak to się będzie wtedy nazywało, albo ulegnie powszechnej propagandzie i uzna, że skoro nie może być inaczej, niech już będzie ta Europa. I wtedy Mentzen i cała reszta znajdzie się w sytuacji rodziny Le Pen, AfD, czy tych pozostałych europejskich prawicowych partii od Szwecji po Portugalię, które choćby nie wiadomo jak bardzo chciały udowodnić, że chodzi im tylko o rodzinę, tradycję i wartości, w powszechnym odbiorze będą zawsze traktowane jako faszyści. I nigdy przenigdy nie zdobędą władzy.

           Wszyscy ci wyborcy Mentzena i Brauna, którzy głosowali na Nawrockiego z własnej nieprzymuszonej woli, wiedzą bardzo dobrze, że tylko zwycięstwo Nawrockiego, a wraz z nim powodzenie Prawa i Sprawiedliwości daje ich marzeniom i popieranym przez nich projektom szansę na to, że one, na ile to jest możliwe, będą miały szansę na realizację. Ci wszyscy z kolei, którzy dziś pomstują na nas za to, że nie chcemy uznać przywództwa Sławomira Mentzena i zapowiadają, że już za dwa lata zagłosują przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, już dziś kopią sobie swój grób.



1 komentarz:

  1. Cześc Toyah żyję pozdrawiam Ciebie i Zosię przede wszystkim :) do tekstu odniosę się niebawem jak dojdę do siebie, kiedyś zapytałeś mnie o wnuki, tak teraz mam Natana od 1,8 roku a na na dniach będzie Maksymilian wszyscy czekamy na niego pozdrawiam ponownie i trzymajcie się tak jak i my się trzymamy

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Uprowadzenie Moniki Kern, czyli o tym, dlaczego jestem tu gdzie jestem

          Zanim ostatecznie otworzę dzisiejszy temat, muszę się przyznać do pewnej obsesji. Otóż, jeśli idzie o wszystkie lata III RP, nic...