środa, 19 lipca 2023

Sthach zżeha sehce

Właśnie obejrzeliśmy kolejny odcinek filmu "Reset" i, podobnie jak w każdym wcześniejszym przypadku, zachodzimy w głowę, czemu, jak to kiedyś pięknie tu na tym blogu sformułował nieodzałowany Przemysław Gintrowski, skóra na twarzy Donalda Tuska stała się tak strasznie ziemista. A ja zupełnym przypadkiem sięgnąłem do pewnego swojego tekstu jeszcze z września 2010 roku i sobie pomyślałem, że przy drobnej korekcie on mogłby powstać dziś. Bardzo proszę:

     


       Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że przyjdzie dzień, kiedy Monika Olejnik zainspiruje mnie do refleksji pozytywnych, nawet jeślibym wziął taka możliwość pod uwagę, to bardzo bym się przy tym zafrapował. A tu nagle dziś wieczorem patrzę jak rozmawia ta kobieta z premierem Tuskiem i widzę coś takiego: pyta red. Olejnik Donalda Tuska, czy on być może widział, jak na smoleńskim lotnisku leżą i niszczeją szczątki polskiego rządowego samolotu, a jeśli tak, to czy nie przyszło mu do głowy, ze coś tu jest nie tak. Tusk jak to Tusk, wali utartym tropem: „amatohsko gham w piłkę nożną, a po 10 kwietnia wszyscy ciehpimy thaumę”. Olejnik na to, że może by tak polski rząd zdecydował się powiedzieć Rosjanom, żeby zechcieli ten samolot choćby przykryć brezentem? „Amatohsko gham w piłkę nożną, a po 10 kwietnia wszyscy ciehpimy thaumę”. Niezmordowana pani redaktor drąży dalej: „To niech pan zorganizuje konferencję prasową, stanie przed kamerami i powie publicznie i wyraźnie, że to skandal, że nie można się doprosić o taki drobiazg. Tak choćby jak dziś zrobili Rosjanie, kiedy to publicznie opieprzyli nas za to, że organizujemy Kongres Czeczeński”. Premier Tusk trzyma sprawdzoną postawę: „Amatohsko gham w piłkę nożną, a po 10 kwietnia wszyscy ciehpimy thaumę”. Olejnik wali dalej: „No to niech pan weźmie za telefon, zadzwoni do premiera Putina i mu powie. Zwyczajnie niech pan mu powie, że to jest kwestia naszej godności i że niech on do jasnej cholery przykryje ten samolot brezentem!” Premierowi nawet nie drży powieka: „Amatohsko gham w piłkę nożną, a po 10 kwietnia wszyscy ciehpimy thaumę”.

Najmłodsza Toyahówna pyta mnie, co ja bym mu powiedział? O co bym ja zapytał Tuska? Mówię więc jej, że pewnie dokładnie o to samo, o co go pyta Olejnik, tyle że pod sam koniec bym mu powiedział, że skoro on nie chce na ten temat gadać, to ja rozumiem jego trudną sytuację i nie będę go dalej dręczył. I zapytałbym, co tam ciekawego w domu? Jak się miewa żona i co słychać u dzieci? A gdyby zaczął pyskować, to bym mu powiedział, że to ja już dziękuję i skończył tę rozmowę po dziesięciu minutach.
No ale każdy wie, że nie ma o czym gadać. To jest towarzystwo, które się sobą wzajemnie żywi i tak się to będzie ciągnęło aż do momentu, gdy nagle wszystko runie. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy tu zastanowili się, dlaczego to Donald Tusk tak bardzo nie chce poprosić Putina, żeby choćby przykrył te zwłoki brezentem. Dlaczego on się tak zaparł, że jest gotów robić z siebie idiotę, zamiast wziąć i wykonać pozornie przecież bardzo prosty i nicnieszkodzący gest. Putin przecież nie jest beksą, więc by się nie obraził, samemu Tuskowi od razu by skoczyło w sondażach, a te nieszczęsne resztki naszych rodaków, którzy jakimś cudem jeszcze go lubią i szanują, mieliby dobre alibi, żeby się swoich obsesji w dalszym ciągu bezpiecznie trzymać. Czemu on tego nie robi?
Jeśli ktoś sądzi, że ja mam na to pytanie jakąś konkretną i skuteczną odpowiedź, jest niestety w błędzie. Ja nie mam pojęcia, dlaczego Donald Tusk się fajda na dźwięk słowa ‘Rosja’, ‘Putin’, czy ‘Smoleńsk’. Autentycznie nie wiem, jak dokładnie wyglądają dziś relacje między sumieniem Donalda Tuska, a ruską pięścią, natomiast nie mam najmniejszych wątpliwości, że relacje te są jak najbardziej napięte. Jestem absolutnie przekonany, ze Donald Tusk, nawet jeśli Rosjanie dla czystej frajdy podrzucą mu pod drzwi tego jego nędznego mieszkania w Sopocie worek zgniłych ziemniaków, on nie dość że nie piśnie, to nawet nie mrugnie. Przecież jest oczywiste, ze Rosjanie nie mogą mieć jakichkolwiek problemów z przykryciem naszego samolotu bylejaką szmatą. Że to nie jest tak, że wykonanie tego gestu wymagałoby od nich jakichś szczególnych logistycznych przedsięwzięć, a sam premier Putin któregoś dnia musiałby na tę okazję zerwać się godzinę wcześniej. Jeśli oni tego nie robią, to dla nich to musi być wyłącznie kaprys i taka zwykły dziecięcy chichot, że głupi Polacy potrafią być aż tak komiczni. A z kolei, jeśli Donald Tusk tu z takim zawzięciem milczy, to znaczy, że on świetnie wie, że jemu zwyczajnie tej zabawy Rosjanom zakłócić nie wolno. Bo w momencie jak im się tam wkręci, to dostanie w nos tak, że się nie pozbiera.
Czego on się boi? Właśnie mówię, że nie wiem. Faktem jest jednak to, że oni się nie boją. On się boi. Oni nie. To on się boi.. A bać może się wszystkiego. Tego na przykład, że oni jednak przyślą te skrzynki. Albo że do tych dokumentów wsadzą jeszcze jakieś inne, których wcześniej obiecywali nie wsadzać. Albo że nagle zrobią jakąś konferencje prasową i powiedzą, że oto własnie odnaleziono pewne dowody wskazujące…
Aaaaaaaaaaaaaaa!!!
Co za życie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...