sobota, 9 lipca 2022

Jak się nie nudzić na scenie tak małej?

 

       W ostatnich tygodniach zamieściłem tu dwa teksty, które uważam za wyjątkowo ważne i z których jestem bardzo dumny, a jeśli się nad sprawą zastanowić, to żaden z nich tak naprawdę nie był ściśle związany z doraźną polityką. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że aczkolwiek ten nasz blog ma od samego swojego początku charakter jak najbardziej polityczny, to najbardziej wartościowe teksty jakie się tu ukazywały o politykę jako taką zaledwie zahaczały, niemniej te dwa ostanie teksty jakoś szczególnie chyba zapamiętam. Jeśli dziś jednak, po okropnie długiej przerwie, która dręczy mnie w sposób zupełnie nieznośny, znów siadam by coś napisać, to wcale nie z tego powodu, że oto coś mnie takiego zafrapowało, że postanowiłem się tym podzielić z Czytelnikami. Otóż nic podobnego, jest wręcz przeciwnie. Rzecz w tym, że, jak chyba nigdy wcześniej, od dłuższego już czasu mam poczucie, że to co się wokół nas dzieje jest tak doskonale i po wielokroć skomentowane, a jednocześnie przez swoją powtarzalność tak dramatycznie, wręcz – przepraszam bardzo -  do porzygania nieciekawe, że zwyczajnie nie mam ani chęci, ani, co gorsza, sposobu by się przełamać i napisać choćby kilka zdań.

        No bo proszę spojrzeć. Na Ukrainie trwa wojna i wszyscy mamy nadzieję, że Władimir Putin wraz ze swoim duchowym opiekunem, patriarchą, czy jak mu tam, Cyrylem, solidarnie zdechną, i świat się zacznie powoli z owego kryzysu podnosić, a ta garstka, która nam dokucza jak kamyk w bucie, nie marzy o niczym innym jak o tym, żeby zanim świat dojdzie do jakiegoś w miarę sensownego ładu, Mateusz Morawiecki poszedł śladami byłego, świeżo zamordowanego, premiera Japonii. Ktoś powie, że ja tu próbuję się ratować jakimiś tanimi sztuczkami, ale, przepraszam bardzo, z mojego punktu widzenia, obecna sytuacja w Polsce ma się w ten właśnie sposób: rząd staje na głowie, by nas wszystkich jakoś z tego nieszczęścia wyciągnąć, a wcześniej może przynajmniej się nami odpowiednio zaopiekować, a to straszne zło modli się o śmierć dla premiera Morawieckiego.

        To jest sytuacja ogólna, ale każdy dzień przecież przynosi cały szereg zdarzeń, wypowiedzi, gestów, które aż proszą się o komentarz, a ja wobec nich stoję bezradny. Co ja bowiem mogę na to wszystko co się wokół dzieje powiedzieć? Co ja mogę powiedzieć choćby na to, że Donald Tusk zapowiada, że kiedy zostanie premierem, nie będzie potrzebował żadnych ustaw, tylko osobiście wyprowadzi z gabinetu prezesa Narodowego Banku Polskiego? Co ja mogę powiedzieć na to, że były minister Siemoniak, doprecyzowując publicznie myśl Tuska, wyjaśnia, że to nie Tusk osobiście będzie Glapińskiego skopywał po schodach, ale specjalnie do tej roboty wynajęci ludzie? Co ja wreszcie mogę powiedzieć na to, że posłanka Leszczyna twierdzi, że obniżka podatku PIT do 12% ma na celu wzbogacenie prezesa Obajtka, tak by ten mógł swoim majątkiem sfinansować zbrodniczą politykę Prawa i Sprawiedliwości wobec zdychającego z głodu społeczeństwa? Ja mam to komentować? A nie ma dnia, by tego typu obłąkańczych zdarzeń nie pojawiało się dziesiątkami. I ja mam to komentować? Przepraszam, ale nie mam siły.

       Są wakacje i dzięki naszej całorocznej pracy udało się nam na tyle przyoszczędzić, by sobie pozwolić na krótkie wakacje. Tydzień temu spędziliśmy z dziećmi i wnukami kilka dni w Beskidzie Żywieckim i było pięknie. Jutro z żoną jedziemy na tydzień, jak co roku, do Kuźnicy na Półwysep Helski, i to jest nasze szczęście. Nie piszę tu ostatnio zupełnie nic, bo, jak mówię, ani nie mam ochoty, ani przede wszystkim nie potrafię. Zapewniam jednak wszystkich czytelników tego bloga o swojej wiecznej wdzięczności, proszę o wyrozumiałość i obiecuję, że jak tylko pojawi się coś godnego uwagi, to się odezwę.

 


    

1 komentarz:

  1. W końcu wakacje są.

    Chociaż ostatnio jedna rzecz mnie poruszyła, włączyłem fragment talk show który wyświetlił się w polecanych na youtube i kompletnie zaskoczyło mnie to co zobaczyłem. Spodziewałem się raczej czegoś rozrywkowego, a tu nagle zaproszona zaczęła gadać o aborcji, o tym jak "złe jest zabieranie kobietą podstawowych praw do opieki zdrowotnej" i prowadzącemu nawet brewka nie drgnęła, publiczność niemal owacje na stojąco odstawiła.
    Oczywiście ja wiem, że w USA show-biznes przesiąknięty jest tzw. lewicowością do szpiku, że te gwiazdy podpisują lojalki na mówienie tych głupot nawet jak same nie wierzą w to co mówią, że to jest wyreżyserowane specjalnie itd., ale co innego gadanie o LGBT, feminizmie, heheszki z Trumpa itp., a co innego pełne poparcie dla zabijania nienarodzonych dzieci. Nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę, to jakiś kosmos, obca cywilizacja.

    https://youtu.be/Por1MeYwKlU?t=93

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...