sobota, 21 maja 2022

O neofitach spod znaku sztucznej szczęki i niedźwiedzia Miszy

 

        Jestem pewien że mało kto z nas nie zauważył –  zwłaszcza mam tu na myśli tych co mniej więcej orientują się w rozkładzie sił na takich internetowych profilach jak Facebook czy Twitter – że pojawiło się ostatnio całe mnóstwo komentatorów, którzy przez długie lata głosili trudną przyjaźń polsko-rosyjską, o Putinie pisali z niewzruszonym podziwem, jako o despocie wprawdzie, ale jednocześnie człowieku inteligentnym, o niezwykłych politycznych talentach, i co nie najmniej istotne, wysportowanym i przystojnym, Rosję i Rosjan traktowali jako zarówno gospodarczą i wojskową, ale też na swój szczególny sposób kulturową i cywilizacyjną potęgę, a dziś się zachowują jakby sami osobiście nie marzyli o niczym innym jak o tym, by z najwyższą radością ową Rosję i wszystko co się z nią kojarzy zetrzeć z powierzchni ziemi.  I nie mam tu oczywiście na myśli polityków, czy dziennikarzy – ci w swojej gromadzie nigdy nie mieli jakichkolwiek własnych poglądów i po świecie poruszali się wyłącznie psim swędem patrząc przede wszystkim na to, gdzie i ile płacą. Chodzi mi o zwykłych komentatorów, często ludzi nam znajomych, a nawet bliskich. Ludzi, którzy na każde nasze wspomnienie o tym, że Rosja i wszystko co się do niej przez wieki przylepiało, to antyludzka dzicz, pogardliwie odwracali się do nas plecami, a dziś o Putinie mówią że to okrutny morderca, a swoje okna, samochody i marynarki dekorują ukraińskimi flagami.

         No właśnie – Ukraina. Mam tu też na myśli ludzi, którzy jeszcze niedawno o Ukrainie myśleli jako o sklepie z tanimi dziwkami, kobietami do sprzątania i tępymi żylastymi wieśniakami, którzy co najwyżej mogą nam położyć kafelki w łazience. Mało tego – mówię o ludziach, dla których Ukraina to był niezmiennie kraj, do którego wielka Rosja ma jak najbardziej słuszne pretensje, które to pretensje szczęśliwie dla nas gwarantują nam względne bezpieczeństwo wobec owej nacjonalistycznej dziczy spod znaku wideł i siekier. O ludziach, którzy dziś, przeklinając Rosję i wszystko co się z nia kojarzy, gotowi są Ukrainie oddać swoje serca, dusze i nadzieję na szcześliwą przyszłość Europy.

         Oto zatem rozciąga się przed nami ów neoficki antyrosyjski i proukraiński front i mimo że wewnętrznie często bardzo podzielony, to w jednym niezmiennie solidarny i zjednoczony, a mianowicie w nienawiści do Polski i wszystkiego co mu się z Polską kojarzy, a więc przede wszystkim do rządu Prawa i Sprawiedliwości oraz Kościoła. Jak tu powszechnie wiadomo, na Twitterze czy Facebooku spędzam zdecydowanie więcej czasu niż by wypadało, niemniej przy tej okazji za każdym razem gdy zdarza mi się tam zajrzeć trafiam na ludzi owładniętych nieniawiścią do PiS-u na takim poziomie agresji, że nie jestem jej w stanie tu opisać. I niezmiennie też wówczas widzę, jak każdy z nich, w opisie swojego profilu eksponuje flagę Ukrainy. O dziwo, nigdy Rosji.

      I wtedy też przypomina mi się ktoś kto w czasach gdy to swoje blogowanie dopiero zaczynałem, utrzymywał pozyc z którą się nawet nie miałem co porównywać, a mianowicie niejaka Renata Rudecka-Kalinowska, ówczesna gwiazda Salonu24. Otóż owa pani K. w reakcji na wystąpienie prezydenta Kaczyńskiego na wiecu w Tbilisi opublikowała w owym Salonie24, zamieszczony przez administratorów portalu na czołowym miejscu, tekst pod wielce zabawnym tytułem „Gryzienie sztuczną szczęką w dupę rosyjskiego niedźwiedzia”. Do dziś pamiętam, że tekstu pani K. nawet nie przyczytałem, a to z tego względu że przede wszystkim moje wcześniejsze doświadczenia pozwalały mi przewidzieć, co mnie czeka, no a poza tym – sam tytuł mi wystarczył za sto kolejnych refleksji owej dziwnej pani. Pamiętam tamten dzień, pamiętam tamten tytuł, ale też pamiętam panującą wówczas na naszej publicznej scenie atmosferę, która tego typu bon moty z jednej strony w pełni tolerowała, a z drugiej jak najbardziej sama tworzyła. To był bowiem czas – i obawiam się, że gdyby nie dzisiejsza ukraińska tragedia, do dziś niewiele by się w tej mierze zmieniło – gdzie ów „rosyjski niedźwiedź” pozostawał pewnym bardzo szczególnym symbolem, a jednocześnie powszechnie akceptowanym faktem, że Polska to przekleństwo i wieczna nędza. Podobnie jak symbolem i powszechnie uznanym faktem była owa „sztuczna szczęka” prezydenta Kaczyńskiego.

       Ja dziś nie mam bladego pojęcia, co słychać u pani Renaty Rudeckiej-Kalinowskiej – przypominam, że przed 10 laty autentycznej gwiazdy polskiego Internetu, a przy okazji wyraziciela emocji znacznej części naszego społeczeństwa – nie wiem, czy ona nadal pisze swoje teksty dla Salonu24, czy jest może działaczką Komitetu Obrony Demokracji, Obywateli RP, czy może aż krakowską radną Platformy Obywatelskiej, i czy w ogóle jeszcze żyje, ale nie ulega dla mnie najmniejszych wątpliwości, że jeśli tak, to ona jest jednocześnie najbardziej zagorzałym wrogiem Rosji oraz Putina, a z tamtego niedźwiedzia szydzi dokładnie tak samo jak ze sztucznej szczęki, dziś już tylko Jarosława Kaczyńskiego. A wszystko pod sino-żołtym sztandarem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...