piątek, 9 kwietnia 2021

Zielony Zawisza kontratakuje

 

         Dziś jest już mi bardzo trudno powiedzieć, kiedy to było, a nie mam ochoty przeprowadzać tu jakiejkolwiek kwerendy, faktem jest jednak że jakieś dziesięć może lat temu napisał do mnie pewien człowiek z Lublina – którego nazwiska również dziś już nie pamiętam – i opowiedział mi swoją historię o tym, jak to w jakimś momencie swojego życia postanowił uruchomić biznes, którego natury również dziś już nie pamiętam, i został niemal w jednej chwili wykończony przez nieznane sobie interesy, i to wykończony do tego stopnia, że stracił dokładnie wszystko co miał, poza sprawą sądową. Czemu ów człowiek zwrócił się ze swoim problemem akurat do mnie? Otóż, jak sądzę, pierwszym powodem owej decyzji było to, że głównym kontaktem z tamtej strony, z jakim on miał do czynienia, był znany nam skądinąd były poseł niesławny Artur Zawisza, no a skoro przed nami staje człowiek pobożny o poglądach prawicowych, to gdzie lepiej uderzyć niż na mój blog?

        Ponieważ historia opowiedziana mi przez człowieka z Lublina zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie, postanowiłem całą sprawę opisać, i to nie tylko tu na moim blogu, ale również w osobnym tekście opublikowanym w „Warszawskiej Gazecie”. Jako że sprawa robiła faktycznie wrażenie czegoś bardzo poważnego, „Warszawska Gazeta” nie dość że opublikowała samą relację z owego przekrętu, ale również zwróciła się z prośbą o komentarz do samego Artura Zawiszy, który odpowiedzi co ciekawe jak najbardziej udzielił, oczywiście wszystkiemu zaprzeczając, a przy okazji powiedział coś, co gdy chodzi o niego akurat zapamiętam do końca życia, a mianowicie: „Papista każe zarabiać (‘Bóg, pieniądze i ojczyzna - trafne hasło, każdy przyzna’) i rozdawać od serca, gdy wyżywimy rodzinę”.

        Jak się cała sprawa rozwinęła dalej, tego już niestety nie wiem, tyle że w pewnym momencie, o ile pamiętam, człowiek z Lublina przysłał mi maila, w którym poinformował mnie, że w sądzie sprawy idą w dobrym kierunku, no i na tym koniec. I oto, proszę sobie wyobrazić, po tych wszystkich latach, ledwie co wczoraj, otrzymałem maila od niejakiej Eweliny Tadrzak reprezentującej kancelarię Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy, która „działając w imieniu Green Energy Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie oraz Pana Artura Zawiszy [wzywa mnie] do natychmiastowego zaprzestania rozpowszechniania jakichkolwiek informacji lub spekulacji na temat moich Mocodawców naruszających ich dobra osobiste, w postaci dobrego imienia, renomy, niezwłocznego, nie później niż w terminie 24 godzin od chwili doręczenia niniejszego wezwania, usunięcia Artykułu oraz wszelkich linków, mirrorów, podstron oraz podobnych publikacji zawierających nieścisłe i nieprawdziwe informacje dotyczące moich Mocodawców”, a dalej już samo najciekawsze, gdzie wzywa się mnie do „natychmiastowego, nie później niż w terminie 3 dni od momentu doręczenia niniejszego wezwania, opublikowania oraz utrzymania przez nieprzerwany okres 30 dni od dnia opublikowania, na stronie głównej Portalu w ramce o rozmiarze nie mniejszym niż 500x500 pixeli (px), na białym tle, czarną czcionką Times New Roman 12, z co najmniej pojedynczą interlinią, w górnej części wymienionej strony, w sposób umożliwiający zapoznanie się z tekstem wyjaśnienia niezwłocznie po otwarciu strony internetowej, z wyłączoną możliwością komentowania niniejszego tekstu oświadczenia, bez zastosowania jakichkolwiek zabiegów umniejszających znaczenie, rangę i powagę tekstu, oświadczenia następującej treści:”. No i tu następuje tekst oświadczenia: „Ja, niżej podpisany Krzysztof ‘Toyah’ Osiejuk przepraszam...”, no i dalej już tak jak można się domyślać.

       A ja w tym momencie przypominam sobie jak to może z pięć lat temu banda satanistów zaplanowała sobie urządzić artystyczne wydarzenie z wykorzystaniem paru krakowskich kościołów, a ja odpowiednio wcześnie tu na blogu zareagowałem, o wszystkim poinformowałem krakowską kurię i cały projekt został zduszony w zarodku. Pamiętam do dziś owo poruszenie, tak wielkie, że o tym blogu pisano nawet w „Los Angeles Times”, „New York Timesie” oraz „Guardianie”, nie wspominając o lokalnych mediach, takich jak „Gazeta Wyborcza”, a ja po pewnym czasie drogą e-mailową otrzymałem od organizatorów festiwalu informację, że jeśli natychmiast na konto fundacji imienia księdza Józefa Tischnera nie wpłacę 12 tys, zł., to spotkają mnie znacznie poważniejsze kłopoty, już ściśle prawne. W odpowiedzi na ów e-mail wysłałem tym dziwnym ludziom jedynie następujący tekst:

„Sancte Michael Archangele,
defende nos in proelio;
contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium.
Imperet illi Deus, supplices deprecamur:
tuque, Princeps militiae Caelestis,
satanam aliosque spiritus malignos,
qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo divina virtute in infernum detrude.
Amen”.

        I w tym momencie kontakt się urwał.

        Przyznaję, że nie wiem, kim tak naprawdę jest ta cała Ewelina Tadrzak, ale zakładam, że to jest miła i skromna osoba, która pracuje jak my wszyscy, by wykarmić dzieci i siebie. Podobnie, nie mam bladego pojęcia, co to takiego owa Zielona Energia i kto tym kręci. Natomiast doskonale się orientuję w kwestii Artura Zawiszy i to jemu dziś dedykuję słowa owego egzorcyzmu, z informacją dodatkową, że poza tym nie mam już nic więcej do powiedzenia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...