piątek, 27 września 2024

O przyszłości bliższej i dalszej

 

       Dziś chciałbym zaproponować Państwu stosunkowo lekki, choć z pewnego punktu widzenia, bardzo istotny temat. Jednak zanim przejdę do rzeczy, chciałbym załatwić pewną rzecz, która od pewnego czasu chodzi mi po głowie. Otóż jak niektórzy z czytelników tego bloga być może jeszcze pamiętają, jesienią roku 2014, a dokładnie 14 listopada opublikowałem tu tekst, w którym wyraziłem przekonanie, że Andrzej Duda wygra nadchodzące wybory i zostanie prezydentem RP. Opinia ta, a jednocześnie przekonanie o jej słuszności, była w owym czasie szalenie kontrowersyjna, by nie powiedzieć durnowata, z tego prostego powodu, że Duda wówczas był praktycznie nieznany, a zarówno pierwsze, jak i też kolejne sondaże w starciu z Bronisławem Komorowskim nie dawały mu najmniejszych szans. Tymczasem Duda wygrał, jak widzimy każdego dnia, wciąż radzi sobie na politycznej scenie całkiem dobrze, a ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że gdyby Jarosław Kaczyński był takim dyktatorem jak go malują i faktycznie przez osiem lat, jak to zabawnie określił pewien postkomunistyczny tygodnik, „robił co chciał”, i dziś przed Prezydentem stałaby otworem trzecia kadencja, to on by w ten otwór wjechał bez najmnniejszego problemu z całą swoją karawaną.

        I oto dziś toczy się bardzo gorąca debata na temat tego, kogo Prawo i Sprawiedliwość wystawi w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. A ja już tylko postanawiam podbić poprzeczkę i dla czystej archiwizacji tej prognozy, chciałem wyrazić przekonanie, że kandydatem Prawa i Sprawiedliwości zostanie pan poseł Zbigniew Bogucki i to on zostanie przyszłym prezydentem Polski. I to tyle. A jak będzie, się zobaczy.

 


        A teraz, jak to swego czasu ładnie określili nasi ludzie z Monty Pythona, „for something completely different”. Otóż przed wielu już laty w swojej muzycznej książce „Rock’n’Roll czyli podwójny nokaut”, analizując zjawisko black metalu, czy ogólnie rzecz biorąc muzyki satanistycznej, wyraziłem opinię, że w gruncie rzeczy cała to produkcja to wyraz szczególnej religijności i to religijności na tyle szczerej i zaangażowanej, że bardzo często tworzącej sztukę bardzo wysokiej jakości. Jednocześnie z wielkim smutkiem zauważyłem, że to co my nazywamy „rokiem chrześcijańskim” to najczęściej muzyczna nędza, w dodatku uprawiana na tak niskim poziomie szczerości i religijnego uniesienia, że dociera ona wyłącznie do tej kompletnie wyizolowanej publiczności dla której szczytem muzycznych przeżyć jest gitara, fujarka, ewentualnie skrzypki i tekst, że Jezus nas kocha. No i napisałem coś jeszcze, mianowicie to, że gdyby chrześcijańscy muzycy i twórcy odebrali satanistom ów monumentalizm przekazu – w gruncie rzeczy wykradziony przez nich z wielkich katolickich katedr –  i z równym zaangażowaniem, zamiast oddawać hołd drzewom, morskim falom i wiatrowi, wysławiali Imię Jezusa Zmartwychwstałego, to by dopiero było coś.

      I oto, proszę sobie wyobrazić, zupełnym przypadkim wpadłem na, dziś już nieistniejący, zespół o nazwie 16 Horsepower, następnie na jego reinkarnację Wovenhand, a w końcu na ich twórcę i lidera o nazwisku David Eugene Edwards, dziś tworzącego solo. Choć muzyka ta nie jest szeroko rozpoznawana, to biorę pod uwagę, że wśród czytelników tego bloga są i tacy, którzy ze zdziwieniem przyjęli wiadomość, że ja Edwardsa dotychczas nie znałem. Bo choć muzyka ta nie jest szeroko rozpoznawana, to nie da się też zaprzeczyć, że dla wielu osób jest już przedmiotem swoistego kultu. No a ja dziś akurat słucham już tylko tego.

       Niedawno Nick Cave wydał swój nowy album „Wild God”, który w sposób oczywisty stanowi autentyczną modlitwę i to modlitwę do Jezusa. Znakomita jest to muzyka. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że najlepsza. Dziś słucham koncertowej płyty Wovenhand i uważam, że Edwards jest już bardzo blisko. Uważam też, że przynajmniej tym dwóm udało się bardzo skutecznie odebrać satanistom, to co, jak już wcześniej wspomniałem, oni ukradli muzyce kościelnej. No i mam wielką nadzieję, że tego jest dużo, dużo więcej, tyle tylko, że świat staje na głowie, żebyśmy sie o tym nigdy nie dowiedzieli.

      Jest dobrze. Wreszcie. Polecam wszystkim.



1 komentarz:

  1. Jestem oczarowany nowa plyta Cave'a.On ciagle ma cos do powiedzenia.
    Posluchamy go na zywo juz 8/11/24

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Bumerang, czyli blessing in disguise

  Zanim przejdę do rzeczy, muszę przekazać kilka informacji na temat naszej córki Zosi, która pod koniec maja została zdiagnozowana z bardzo...