czwartek, 19 grudnia 2019

Czy sędziowie mają poczucie humoru


         Pojawiło  się wczoraj parę doniesień, które zrobiły na mnie pewne wrażenie, jedno z nich jednak poruszyło mnie szczególnie. Otóż w Olsztynie do człowieka handlującego choinkami podeszli dwaj mężczyźni i grożąc mu użyciem siły zabrali dwie z nich i z choinkami uciekli w nieznanym kierunku. Pan od choinek oczywiście natychmiast poinformował o napaści policję, a ta błyskawicznie ruszyła za chuliganami w pogoń. Pierwszego z nich wytropiła niedługo po napadzie na miejskim przystanku, kiedy próbował wsiąść ze swoją zdobyczą do autobusu, natomiast na drugiego wpadła w jego mieszkaniu, kiedy ten był właśnie zajęty dekorowaniem świątecznego drzewka. Jak się dowiadujemy nieoficjalnie, obaj panowie to sędziowie Sądu Rejonowego w Olsztynie.
...

       Jesteście Państwo pod wrażeniem? Powiem więc, że bardzo słusznie, choć tak się składa, że zupełnie niepotrzebnie, bowiem wprawdzie, owszem, w Olsztynie doszło faktycznie do zaboru choinek i faktycznie z użyciem gróźb karalnych, tyle że na sprzedawcę choinek napadli zwykli bandyci, bez tytułów sędziowskich, a ja sobie tych sędziów zwyczajnie wymyśliłem. Czemu tak? A temu mianowicie, że wpadając na ten żart z sędziami miałem stuprocentową pewność, że zdecydowana większość Czytelników – a kto wie, czy wręcz nie wszyscy – uzna go za szczerą prawdę, w dodatku wcale nie tak bardzo zaskakującą i chciałem sprawdzić, czy mam rację.
        Rzecz w tym, że dziś reputacja jaką muszą i jeszcze długo będą musieli znosić polscy sędziowie sprawia, że nie ma takiego zła, choćby w jego najbardziej egzotycznej formie, które by w odniesieniu do nich akurat nie było traktowane jako, owszem, niekiedy zaskakująca, ale jednak oczywistość.
      Aby pokazać, jak ta prawda działa w praktyce, opowiem może, w jaki sposób dzisiejszy temat w ogóle się w mojej głowie pojawił. Otóż ze względów, które nie są dziś dla nas specjalnie istotne, żona moja zajmuje się sprawami publicznymi w stopniu bardzo ograniczonym, do tego wręcz stopnia, że, kiedy od czasu do czasu mnie o coś pyta, to ja się często czuję zszokowany, że ona o tym czymś nawet nie słyszała. A zatem jest też tak, że ponieważ o zdecydowanej większości z ujawnianych przez media występkach sędziów ona dowiaduje się ode mnie, i to raczej w formie comiesięcznej kompilacji, reaguje na te opowieści bez tej charakterystycznej dla  nas blazy. No i tak też właśnie było i wczoraj, kiedy jej opowiedziałem o tych dwóch durniach z choinkami. Słuchała owej historii z zainteresowaniem i w pewnym momencie przerwała mi, i w sposób całkowicie naturalny, bez śladu ironii, zadała to pytanie: „Pewnie to byli dwaj sędziowie Sądu Najwyższego”.
       W pierwszej chwili potraktowałem to pytanie jako szyderstwo, ale już po chwili pomyślałem sobie, że czemu nie?  Czemu nie przyjąć, że ona faktycznie pomyślała, że skoro ja już postanowiłem jej opowiedzieć historię o dwóch – kto wie, czy nie napitych – gościach kradnących choinki, to na końcu musi pojawić się coś naprawdę ekstra, a więc, czemu nie sędziowie? No i wtedy też wpadł mi do głowy pomysł na tę dzisiejszą notkę.
       Ktoś powie, że przesadziłem. Bywa różnie, ale przecież czy aż tak, to pewnie nie. Dla nich więc mam pytanie sprawdzające, to jak to w końcu było, uwierzyli Państwo w ten numer na początku, czy uznali, że ja sobie strugam żarty?
       Żarty? W tej sytuacji pozwolę sobie na koniec zaproponować pewien bonus, tym razem już nie o sędziach, lecz o tak zwanych gangsterach. Otóż pewien mój dobry znajomy parę lat temu udawał się autokarem na wycieczkę na narty. Autokar jak to autokar, wycieczka jak wycieczka, z tą różnicą, że w środku znajdowała się grupa kilku osób, które nie dość, że zachowywały się jakby owa wycieczka była zorganizowana wyłącznie z myślą o nich, to jeszcze przez całą drogę, jak to mówią, polewając. Kiedy po odpowiednio męczącej podróży mój znajomy dojechał na miejsce, okazało się, że towarzystwo z autokaru jest zakwaterowane w tym samym co on hotelu, a przekonał się o tym już pierwszego wieczoru, kiedy postanowił skorzystać z szeroko dostępnego jacuzzi i okazało się, że tam też postanowili się zastołować jego autokarowi kompani, no i wtedy dopiero w pełnej okazałości mógł potwierdzić, że oni posiadali wszelkie atrybuty klasycznych zbirów, a więc złote łańcuchy, sygnety, no i widoczne ślady siłowni. No i tam też, podobnie jak wcześniej w autokarze, byli oni również wyposażeni w alkohol – podkreślić należy, że bardzo drogi – a ponieważ uznali mojego znajomego za swojego nieproszonego,m ale jednak gościa, zaproponowali mu, by się z nimi napił. On oczywiście odmówił, oni oczywiście ruszyli tradycyjnie w gadkę typu „Kto nie pije ten kapuje” i takie tam, i wreszcie mój znajomy wpadł na złoty pomysł, by im powiedzieć, że on pić nie może, bo jest niepijącym alkoholikiem... W tym momencie po jacuzzi rozniósł się pełen szacunku pomruk i od tego momentu panowie zaczęli traktować mojego znajomego jak „jednego z gangu”, o czym świadczyć mogło choćby to, że bez skrępowania zaczęli prowadzić rozmowy biznesowe, z których on się mógł dowiedzieć wiele bardzo ciekawych szczegółów, takich jak na przykład kto, kogo, jak i za ile.
...
       
      I teraz muszę przyznać się do kolejnej prowokacji. Otóż z tymi gangsterami, to ja tylko zażartowałem. To wcale nie byli gangsterzy. A ja teraz mam dwa pytania finałowe: ilu z Państwa uwierzyło mi, kiedy powiedziałem, że tym razem już kończymy z tematem sędziów? No i ilu z Państwa wierzy mi teraz, kiedy mówię, że tylko żartowałem?





14 komentarzy:

  1. @toyah

    Znajomy opowiadał mi jak to jechał windą w Naczelnym Sądzie Administracyjnym w towarzystwie dwóch tamtejszych sędziów. Ci bez skrępowania i głośno omawiali w jego obecności szczegóły jakiejś sprawy. Czy byli z tego samego trzyosobowego składu sędziowskiego, tego ów znajomy wiedzieć nie mógł. Ale co to dla windy za różnica.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Toyah
    Nie damy, nie damy ...
    Ale nie masz racji, bo ci dwaj z Olsztyna to byli koledzy ze studiów nadziei wolnej Europy, p. Trzaskowskiego.
    Osz kurcze, ale mi wyszło. Jeszcze faktycznie wezmą to na sztandary. No to w takim razie powiem tak: nadziei wolnej stolicy. Chyba już lepiej. Tylko jak wolnej to stolicy czego? Aha, powiatu stołecznego.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Toyah
    Nie czego, tylo nie damy co zrobić. Nie damy się zastraszyć. Popraw mnie jeśli się mylę, ale to chyba ty sam zamontowałeś to piękne zdjęcie kwiatu nauczycielstwa polskiego. Chyba że to są nauczyciele, którzy nie chcieli ulec presji strajkowej. To wtedy przepraszam, faktycznie wtedy to będzie elita nauczycielska.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Magazynier
    To są sędziowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! To onie też już strajkują? Czy może to protest przeciw terrorowi p. Gersdorf? Tablica w rogu mnie zmyliła i ten orzeł w koronie.

      Usuń
  5. Mam w rodzinie kuratora zawodowego i proszę mi uwierzyć,że jego opowieści z tej stajni Augiasza z łatwością mogą przyćmić Pana w/w historie.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Dariusz
    To niech Pan je opowie. Mogę nawet udostępnić Panu miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie,ale nie na forum publicznym zbyt duży ciężar gatunkowy.Na mnie wrażenia nie zrobiły same historie,ale sposób w jaki je opowiadano,tak jak się opowiada dobry żart.

      Usuń
    2. @Dariusz
      Przede wszystkim nie rozumiem, co to za argument ze tym zbyt dużym ciężarem gatunkowym. Gdy chodzi natomiast o same historie, wydawało mi się, że to właśnie one miały przycmić opowieść o tych narciarzach, a nie sposób, w jaki one zostały opowiedziane.

      Usuń
    3. Może ma Pan rację.Może te wszystkie opowieści o narciarzach są nieomal identyczne i mają ten sam ładunek emocjonalny dla każdego słuchacza.Możliwe,że te wszystkie historie to tylko kalki poprzednich,zmieniają się tylko nazwiska narciarzy i tych których oni w majestacie czegoś tam rozjechali.

      Usuń
  7. Ja uwierzyłem w tyh sędziów, normalnie

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdziwiło mnie, ale uwierzyłam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Bumerang, czyli blessing in disguise

  Zanim przejdę do rzeczy, muszę przekazać kilka informacji na temat naszej córki Zosi, która pod koniec maja została zdiagnozowana z bardzo...