piątek, 8 listopada 2019

Trus me - god


         Dziś w celach ściśle wypoczynkowych wyjeżdżamy na cztery dni do Gdyni i choć początkowo myślałem, by dać Czytelnikom od siebie odpocząć, tak się jednak stało, że moje dziecka znalazło na Facebooku pewną zupełnie niezwykłą historię zaanonsowaną przez administratorów następującymi słowami:
         Ten film może przedstawiać przemoc wobec dziecka lub osoby nastoletniej. Nie usunęliśmy go z Facebooka, ponieważ może pomóc w uratowaniu tego dziecka. Aby dowiedzieć się, co możesz zrobić aby udzielić pomocy, lub ją uzyskać, przejdź do centrum pomocy”.
        A obok odpowiedni guziczek dla osób wrażliwszych.
        Oczywiście nie muszę zapewniać, że gdyby ten komunikat był pierwszą rzeczą, jakiej się w opisanej sytuacji dowiedzieliśmy, raczej byśmy tę stronę zamknęli i poszli się bawić gdzie indziej, jednak tak się składa, że na ów komunikat trafiliśmy już z pewną wiedzą, a ja dziś ową wiedzą pragnę się podzielić. Otóż chodzi o to, że w styczniu 2017 roku 6-letnia córeczka pewnych Rachel i Levi’ego Devine, o imieniu Kinnady zachorowała na bakteryjne zapalenie opon mózgowych i trafiła do szpitala w stanie krytycznym.  Ani rodzice dziewczynki, ani tym bardziej ona sama nie byli w żadnej mierze osobami religijnymi, natomiast znajomy rodziny opublikował na Facebooku apel do  wszystkich osób, które mogłyby ewentualnie go przeczytać, o modlitwę. Jak wyglądały te modlitwy, nie wiemy i wiedzieć nie możemy, rzecz jednak w tym, że z tego, co pisząc ten tekst coraz mocniej i głośniej słyszę, wedle wszelkich dostępnych relacji, w pewnym momencie dziewczynka zmarła, by po chwili, całkowicie już zdrowa, powrócić.
        I w tym momencie pojawia się film, który można znaleźć dziś w wielu miejscach Sieci, a który Facebook łaskawie, mimo podejrzeń, że może on przedstawiać „sceny przemocy wobec dziecka” zgodził się udostępnić. Zanim go tu pokażę, małe wyjaśnienie dla tych z nas, którzy, jak sądzę, już krzyczą: „Cóż to za ludzie, ci rodzice, którzy w chwili gdy ich dziecko umiera znajdują czas i siły na to, by tę scenę nagrywać?” Otóż, jak się dowiaduję,  to co widzimy na filmie to sceny zamykające cały proces. To co widzimy, to sceny, które rodzice zdecydowali się zarejestrować dopiero wtedy, gdy zorientowali się na dobre, co się dzieje. Zanim doszło do tego, co oglądamy, minęła godzina bez żadnych telefonów, żadnych kamer, żadnego szukania sensacji. Te blisko 14 minut to relacja z powrotu, jakiego, na ile się orientuję, świat nie widział. Popatrzmy na to co się tam odbywa, a jeśli ktoś jest zainteresowany, to nie musi nawet zaglądać do Facebooka i czytać te tysiące komentarzy, zwłaszcza że oni w każdej chwili mogą jednak dojść do wniosku, że owej „przemocy” nowoczesny świat tolerować nie może. Informacje na temat Kinnady Devine można znaleźć w Internecie gdzie bądź. A tymczasem już sam film:



      I jeszcze wiadomość na koniec:





3 komentarze:

  1. „...22 Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair, i gdy Go zobaczył, upadł Mu do stóp. 23 I zaczął Go usilnie błagać: Moja córeczka kona. Przyjdź, włóż na nią ręce, aby ocalała i żyła. (…) 41 I ująwszy dziewczynkę za rękę, powiedział do niej: Talita kum! Co można przetłumaczyć: Dziewczynko, mówię ci, wstań. 42 I dziewczynka natychmiast wstała i zaczęła chodzić, miała bowiem dwanaście lat. I niemal osłupieli w ogromnym zachwycie. …”

    OdpowiedzUsuń
  2. @Maciek
    I pomyśleć tylko jak proste są te znaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. I pomyslec, ze gdyby nie internet prawdopodobnie nie mielibysmy szansy podobnego cudu jak ten z Ewangelii zobaczyc. Boże jakie kochane to dziecko. Pozdr

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Bumerang, czyli blessing in disguise

  Zanim przejdę do rzeczy, muszę przekazać kilka informacji na temat naszej córki Zosi, która pod koniec maja została zdiagnozowana z bardzo...