Mogę się mylić, ale na ile sobie potrafię wszystko w głowie poukładać, dotychczas chyba nie zwróciłem tu uwagi na bardzo moim zdaniem ciekawe zjawisko, a polegające na tym mianowicie, że ludzie, którzy wcześniej najpierw zmarłemu w Smoleńsku prezydentowi Kaczyńskiemu życzyli gwałtownej i możliwie bolesnej śmierci, a kiedy ona już wreszcie nastąpiła, nie potrafili się przez całe długie lata powstrzymać od odpowiednio głośnych okrzyków entuzjazmu, dziś nagle zaczynają wykorzystywać imię człowieka, którego przed laty wystawili na śmierć, jako argument w walce z jego – wedle niektórych teorii, cudem ocalałym – bratem. Nie pisałem o tym, bo, jak już to podkreśliłem zaledwie wczoraj, nie bardzo lubię dzielić się refleksjami na tematy bieżące, które, jak wiemy, dziś są, a jutro nawet pamięć o nich skutecznie blednie. Stało się jednak tak, że podczas obrad Sejmu, które w tych dniach nas tak bardzo absorbują, poseł Platformy Obywatelskiej Budka zasugerował, że Jarosław Kaczyński ze swoim atakiem na władzę sądowniczą czekał do czasu aż jego brat, Lech Kaczyński, zejdzie mu z oczu, no i w tej sytuacji Prezes uznał, że nadszedł czas i powiedział to, co wszyscy już wiemy, a ja nie mogę sobie oszczędzić tej przyjemności, by całość jego wystąpienia powtórzyć:
Powtórzę raz jeszcze. Przez pięć lat, a więc od czasu gdy Lech Kaczyński został wybrany przez naród prezydentem, do dnia okrutnej śmierci w Smoleńsku, nie było jednego słowa, o którym ci, co go nienawidzili, mogliby powiedzieć, że żałują, że ono nie padło. Gdy chodzi o tak zwaną „mowę nienawiści”, ci którzy się nią od lat karmią, z całą pewnością muszą tu czuć pełną satysfakcję. Ale też, kiedy wreszcie padł ów ostateczny cios, nie było jednego słowa, co do którego ci, co cieszyli się z jego śmierci, mogliby powiedzieć, że żałują, że ono nie padło. I tu także, gdy chodzi o tak zwaną „mowę nienawiści”, ci którzy się nią od lat karmią, z całą pewnością musieli czuć satysfakcję. Wszyscy wszystko pamiętamy i tej pamięci nic nie zagłuszy.
I oto na mównicę sejmową wchodzi jeden z nich i ogłasza, że gdyby Lech Kaczyński dziś żył, to nie pozwoliłby na hucpę, którą nam ufundowało Prawo i Sprawiedliwość? Przepraszam bardzo, ale takiej bezczelności świat nie widział.
W tej sytuacji z najwyższą przyjemnością powtarzam słowa prezesa Kaczyńskiego, tym razem już jednak jako swoje: „Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem jego świętej pamięci brata, niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami”.
Zapraszam wszystkich do odwiedzania ksiegarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są do kupowania mojej książki. Polecam serdecznie.
Dziękuję za pańskie dwa ostatnie teksty. Cieszę się, że słowa prawdy zostały wypowiedziane publicznie i z właściwą mocą w polskim parlamencie. Kanalie zostały wskazane i nazwane po imieniu. Dzieją się rzeczy wielkie na naszych oczach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDokladnie tak. Proszę zwrócić uwagę, że oni od jesieni 2015 wycierają sobie gęby (przepraszam zdradzieckie mordy) imieniem Lecha Kaczynskiego pamiętając i wiedząc przecież jak go lżyli, drwili sobie z niego itd. Dzisiaj w gazetach dużo o tym jak to Prezesowi nerwy puściły (włącznie z analizami psycholgów) i ani słowa o tym jaki bydło było uprawiane przez całe lata. Wstyd! Wstyd! Wstyd! (albo może brak wstydu)
OdpowiedzUsuńOni wycierają sobię gębę śp. LK od dawna, ja przypomnę reaktywację i wydobycie z niebytu dzielnej "legendarnej" tramwajarki na zjeździe Solidarności, gdzie Henia Krzywonos rozdarła się na Jarosława przeciwstawiając go nieżyjącemu bratu, który już wtedy zaczął być "wporzo".
UsuńJakby tak popatrzeć to JarKacz przez te 7 lat nienawistnie milczał a nerwy mu puściły dopiero teraz. Pamiętam jak w czasie kampanii na prezydenta w 2010 TVN kibicowało, żeby JK powiedział coś, żeby mu się cokolwiek wymsknęło co można by było grzać tygodniami a jego milczenie było wyższą formą rozsiewania nienawiści.
Nareszcie. Ile mozna sie powstrzymywac! Uslyszeli to co powinni dawno uslyszec. Co do lobuza Budki - od pierwszego mojego kontaktu z nim - zarowno wizyjnego jak i fonicznego, wyczulam bezblednie kto to zacz.
OdpowiedzUsuńJest swego rodzaju papierkiem lakmusowym, kto to rozumie, a kto nie.
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńOsobnego felietonu wprawdzie tu nie było, lecz w dyskusjach tutaj kilkakrotnie poruszaliśmy ten smutny paradoks. Zwykle w związku z przedziwnym a natychmiastowym odchodzeniem w niepamięć różnych ichnich autorytetów, gdy tylko zmarli.
Nasuwała się bowiem taka właśnie refleksja, iż z upływem czasu porzucają i zapominają wszystkie swoje doraźne autorytety i w końcu, w potrzebie pozostanie im tylko śp. Lech Kaczyński, którego sami lżyli i wypchnęli w śmierć.
I oto właśnie to się dzieje.
c.d.
UsuńInna sprawa, że pamięć o śp. Lechu Kaczyńskim usiłują sobie zagospodarować wyłącznie w celu i jako narzędzie czynienia zła.
Zupełnie bez psychologizowania, ale w tym pełnym obłudy i udawanych gestów teatrze, jakim jest polityka, te szczere, pełne emocji słowa są mocne jak...
UsuńOd 10.04.2010 w polskiej polityce nie było czegoś porownywalego.
Pisałem coś tam dalej, ale wykasowalem. Współczuję tylko Kaczyńskiemu i szanuję Go jeszcze bardziej.
@Greg torba
UsuńCiekawe jest to co on wczoraj powiedział dla TVP, że on tych słów nie wypowiedział pod wpływem impulsu.
Ale szczerze i pod wpływem emocji chyba tak. Tłumaczył, że nie poniosło jego. Jedno i drugie jest dobre.
UsuńJa mam też nadzieję, że te głośno powiedziane w końcu słowa prawdy i nazwanie rzeczy/ludzi po imieniu jest zapowiedzią faktycznego ich rozliczenia na gruncie odpowiedzialności państwowej i może nawet karnej.
OdpowiedzUsuńW dłuższej perspektywie słowa są mocniejsze od wyroków.
UsuńNie da sie o bydlu powiedzec niebydlo
OdpowiedzUsuń@Anonimowy
UsuńProszę komentarze podpisywać.
orian&toyah
OdpowiedzUsuńOni rzeczywiście nie mają odpowiednio wiarygodnych autorytetów. Ale nawet teraz, kiedy cynicznie powołują się na autorytet Lecha Kaczyńskiego przeciwko PiS-owi, to znowu go dezawuują. Autorytet Lecha Kaczyńskiego w ustach posła Budki to po prostu urągowisko. Myślę, że to dlatego J. Kaczyński tak się zdenerwował.
@Ginewra
UsuńMoim zdaniem, oni to robili wyłącznie po to, żeby go wyprowadzić z równowagi. Teraz już nie muszą.
@Ginewra
UsuńGdyby mieli jakieś swoje autorytety, to bazowaliby na nich. Ale nie mają, bo jeśli nawet wydawało im się, że mają (np. śp. T. Mazowiecki), to szybko zapomnieli.
Oczywiście, że teraz wskazują na śp. L. Kaczyńskiego wyłącznie w złej intencji, tak jakby możliwe było jego wstawiennictwo dla zła, które oni czynią. Zwłaszcza jego bratu.
Co za barbaria ...
Natomiast brak autorytetów wywołał już skutki takiego zdebilenia politycznego, że dopiero dzisiaj (a i to jeszcze nie wszyscy) połapali się o ich rzeczywistym zagrożeniu zmianami w SN.
Darli te zdradzieckie mordy o zmianach kadrowych, a na str. bodaj 84 druku sejmowego nowej ustawy o SN od początku jak byk stoi wymóg koniecznego oparcia przyszłego orzekania SN (czyli oparcia wykładni treści i stosowania prawa) o wartości chrześcijańskie.
To jest poważna zmiana powrotna z barbarzyństwa prawnego. Precz z multi-kulti!
Idzie to tak, cytat:
Usuńw państwie demokratycznym, w którym jedną z podstawowych zasad konstytucyjnych jest zasada rządów prawa, które urzeczywistniać ma określone wartości, niezbędne jest, aby interpretacja dokonywana przez Sąd Najwyższy, była zgodna nie tylko z wymogami praworządności formalnej, ale także uwzględniała kontekst aksjologiczny. W życiu społecznym, poza normami prawnymi, funkcjonuje także system norm i wartości nie stypizowanych w ustawach, ale równie ugruntowany, wywodzący się z moralności czy wartości chrześcijańskich. Sprawiedliwość społeczna odgrywa rolę zasady, wzorca, ideału; jest przeniesieniem etycznej i prawnej idei sprawiedliwości w sferę stosunków społeczno-gospodarczych. Konflikt pomiędzy wyznawanymi wartościami, a obowiązującym prawem wywołuje poczucie niesprawiedliwości. Sąd Najwyższy w swych orzeczeniach winien ów dualizm uwzględniać.
A dotychczasowe sądownictwo uważa, że sprawiedliwość to nie jest kategoria konstytucyjna ...
Już wystarczy!
To mój pierwszy komentarz i trochę mnie wzmogło, że zapomniałem pisać popolsku
OdpowiedzUsuńZawsze byłem gorącym zwolennikiem dialogu. Konfrontacja różnych stanowisk zawsze powinna wzbogacać światopogląd. W to wierzyłem. Dziś widzę że na nasz parlament cała naszą politykę, najlepsza receptę podsuwa J.K. Mikke... "Rozstrzelać wszystkich"
OdpowiedzUsuńKolejna efekciarska myśl wiecznego outsidera.
Usuń@Sebeastian Cebula
UsuńNiestety, jak to najczęściej bywa w sytuacji Korwina, jego problemy kończą się tam, gdzie prawdziwe się dopiero zaczynają.
@toyah
Usuńbardzo dobre podsumowanie.
Zgadza się. Dlatego był, jest i będzie w polityce jak taki objazdowy cyrk na wsi. Dodaje kolorytu bez głębszej i znaczącej treści.
UsuńOwszem, dobre.
UsuńGdy zaś chodzi o wycieranie sobie zdradzieckich mord śp. Lechem Kaczyńskim, to one mordy są - moim zdaniem - dopiero wpół drogi.
Lata temu czytałem o podboju Imperium Perskiego przez Aleksandra Wielkiego. Z tej pod innym względem zapomnianej lektury utkwiła mi jedna z początkowych scen, która już zawierała w sobie kulminację.
Otóż u króla Persji Dariusza służyli także greccy najemnicy. W naradzie wobec lądowania wojska macedońskiego dowódca tych najemników zaproponował plan obrony oparty o rzetelne rozeznanie dowodzenia i taktyki Aleksandra tworzące z niego równorzędnego przeciwnika.
Jednak w ten sposób przez kontrast, skrytykował wyobrażenia Dariusza i jego dworaków o prawowitości oczekiwania przez nich zwycięstwa, jako im należnego. Został za to na miejscu skazany.
Siłą wywlekany miał odkrzyknąć do Dariusza mniej więcej: "swój dzisiejszy błąd pojmiesz dopiero miarą swego żalu, że już nie możesz na mnie liczyć, a tylko na swoich dworaków!"
Podobno Dariusz przypomniał sobie te słowa, gdy - wbrew dobrej szansie zwycięstwa - niespodziewanie dla siebie przegrał bitwę pod Gaugamelą, a potem, gdy podczas ucieczki mordował go jeden z jego dworaków.
Tyle historia, nauczycielka życia.
Obecnie zaś, wycierają sobie te zdradzieckie mordy podniecając się własną furią. Żal, że już nie ma śp. Lecha dopiero przyjdzie, gdy furia ustąpi u nich bezsile.
Można to też podsumować, że w dzisiejszej złości usuwają sobie wszelkie szanse schronienia, kiedy okaże im się naprawdę potrzebne.