Temat dzisiejszej notki chodzi mi po głowie właściwie od zeszłego tygodnia, dokładnie od przedwigilijnego czwartku. Jak niektórzy być może zauważyli, nasz kolega StudentSGH nagle wrócił do nas i zostawił swój komentarz pod notką o tym, jak to nasi bojownicy o wolność i demokrację dla Białorusi, uniemożliwili naszemu blogowi start w konkursie na Blog Roku. Komentarz Studenta zafrapował mnie z dwóch powodów. Przede wszystkim ze względu na sam fakt swojego pojawiania się akurat pod tą notką. Ja piszę, że Onet, przy pomocy najbardziej tandetnej obstrukcji, uniemożliwia mi udział w konkursie, a Student – hop! I zabiera głos. Ciekawe, czemu teraz? Czemu akurat w tym temacie?
Drugi powód, już znacznie bardziej konkretny, mojego zadumania się nad pewnymi sprawami jest taki, że Student zainteresował się tą informacją, wbrew pozorom, wcale nie po to, by się razem z nami podziwić, jak może wyglądać obłuda w wykonaniu nowych demokratów, ale tylko po to, by stwierdzić, że kiedyś ten blog był zwykłym, porządnie pisanym blogiem kogoś, kto ma typowe konserwatywne poglądy i stara się ich bronić, natomiast po 10 kwietnia, to co ja piszę jest już tylko pisowską propagandą partyjną. I że to jest fakt jak najbardziej oczywisty. Opinia ta zastanowiła mnie znowu z dwóch powodów. Najpierw mianowicie pomyślałem sobie, że to jest piramidalna bzdura, ponieważ ja od samego początku trzymam dokładnie ten sam poziom czegoś, co się nazywa klasyczną pisowską agresją, i żeby to sprawdzić, nie ma prostszego sposobu, niż zajrzeć na dowolny wpis z roku 2008 czy 2009 i porównać go z tym, co się tu pojawia dziś. Niemal w tym samym momencie jednak, pomyślałem sobie, że, skoro już tę sprawę mamy wyjaśnioną, to bardzo mnie ciekawi, dlaczego akurat dla Studenta – który oczywiście jest przede wszystkim sobą, ale jak najbardziej reprezentuje też pewną ideologiczną postawę – cezurą stał się 10 kwietnia. Powtarzam, gdyby te teksty rzeczywiście po 10 kwietnia stały się nieznośnie propagandowe, to odpowiedź na to pytanie byłaby prosta – ja w obliczu po-smoleńskiej traumy straciłem panowanie nad sobą i zacząłem się wyłącznie awanturować. Tymczasem, jak widzimy, jest to oczywista nieprawda.
Pomyślałem sobie, że w tej sytuacji, problemem nie jestem ja, lecz właśnie Student i jemu podobni. To nie ja się zmieniłem po Smoleńsku, to nie mój blog stracił poziom, lecz właśnie oni się obsunęli. To oni zareagowali na Smoleńsk tak, że dziś świat, który ich otacza, widzą już wyłącznie jako miejsce zamieszkałe przez żywe trupy, które zamiast zająć się normalnie telewizorem i zakupami, rozpamiętują swoje kompleksy, które 10 kwietnia mijającego roku przyniosły im tę śmierć. Myślę, że ludzie, o których mówię, mieli szanse wyjść z teju tragedii umocnieni i po prostu lepsi. Wystarczyło jedynie się wsłuchać w skargę tych, którzy umierali w tamtej mgle. To przecież tak niewiele. I oni tę okazję odrzucili. A skoro ją odrzucili, to już nie mieli drogi powrotu. Bo marnując szansę na proste człowieczeństwo, znaleźli się na równi bardzo pochyłej. Jeśli ludzkie łzy zaczęły ich wyłącznie denerwować, to musieli sobie automatycznie wręcz znaleźć jakieś racjonalne dla tego wytłumaczenie. I złapali się pierwszej z brzegu szansy. Uznali, że to nie oni się popsuli, lecz owa posmoleńska Polska. Że to nie im stwardniały serca. To tamci. Tamte trupy.
Wbrew pozorom, dzisiejsza reakcja Studenta na ten blog nie jest wcale taka oryginalna. Jestem głęboko pewien, że jest mnóstwo innych osób, które jeszcze rok temu by mnie osobiście, razem z tym blogiem i każdym słowem, które tu zostało napisane wrzucili do ciemnicy i kazali żyć o chlebie i wodzie, a dziś mówią, że kiedyś te teksty się dało czytać. Że były inteligentnie napisane, bez zacietrzewienia, bez nienawiści, takie zwykłe refleksje polskiego konserwatysty. I nagle po 10 kwietnia ten blog zaczął już tylko wylewać z siebie najbardziej prymitywną i wulgarną propagandę. To są zresztą dokładnie ci sami ludzie, którzy dziś mówią, że gdzież to jest ten dawny Jarosław Kaczyński – człowiek, który, owszem, miał swoje problemy, ale jak by nie patrzeć, był to polityk całą gębą, a poza tym ktoś inteligentny, wesoły i umiarkowany? Że to co z niego dziś pozostało, to wypełniony nienawiścią i swoimi obsesjami, zgorzkniały starzec. I mówią to ci sami ludzie, którzy jeszcze rok temu, mówili o nim dokładnie to samo. Tyle że nie tylko o nim, ale też o jego zmarłym dziś już bracie. Tyle że o tym już zapomnieli.
Co się więc stało po 10 kwietnia, że ludzie z pozoru zwyczajni, jedni z tych, których spotykamy codziennie, z którymi rozmawiamy, śmiejemy się, życzymy dobrego dnia, nagle osiągnęli taki stopień szaleństwa. Trochę już na ten temat napisałem wyżej. Uważam, że oni mieli szanse, właśnie po tej katastrofie, otrząsnąć się z tej sączonej w ich mózgi nienawiści, i stanąć wobec tej nowej sytuacji oczyszczeni i mocni. Niestety, albo przez swój grzech wewnętrzny, albo przez to, że to zło już wówczas bardzo aktywne, nie dali rady i przegrali. Pokusa nienawiści, przecież już zaledwie w parę dni po katastrofie była tak wielka, a przy okazji tak atrakcyjna, że to wszystko mogło już tylko rosnąć. A ponieważ w dodatku – jak to zwykle się w tego typu konfliktach między złem a dobrem dzieje – dobro też na swój sposób tryumfowało, dla nich akurat stało się ono jak wyrzut sumienia, który zamiast przyjąć, oni konsekwentnie odrzucali. No i to musiało się tak skończyć. Skoro wspomniane wyżej łzy nie były ich w stanie wzruszyć, to oni już tylko mogli je zakwestionować, mówiąc że to nie łzy, ale podłe kłamstwo, z którym trzeba walczyć.
Parę dni temu Grzegorz Schetyna powiedział, że przez wiele miesięcy po katastrofie cała Polska była pogrążona w żałobie, ludzie darzyli się szacunkiem i można było pomyśleć, że ta wyniszczająca wojna – jak to on określił – „polsko-polska” dzięki tej katastrofie dobiegła końca. Niestety, kiedy Jarosław Kaczyński przegrał wybory, coś się zmieniło i wszystko szybko wróciło do poprzedniego poziomu. Kwiecień, maj, czerwiec – to, zdaniem Schetyny – były miesiące ciszy i wzajemnego przeżywania, ale kiedy Komorowski został prezydentem, Jarosław Kaczyński ostatecznie stracił zmysły, i wszystko się skończyło.
I to jest to o czym dziś myślę. Kiedy wściekła hołota demonstrowała przeciwko złożeniu udręczonych ciał Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu, kiedy dwóch popularnych dziennikarzy śpiewało na całą Polskę swoją szyderczą piosenkę, kiedy wszystkie media szydziły nawet nie z posłania, jakie Jarosław Kaczyński wygłosił do Rosjan, ale z tamtego pianina i okularów, kiedy w odpowiedzi na to wystąpienie, Palikot też szyderczo zaczął nosić okulary i opowiadać, jak to Lech Kaczyński był pijany i że to on doprowadził do śmierci 96 osób, kiedy przedstawiciele władzy dostawali cholery z tego powodu, że Jarosław Kaczyński nic nie mówi, i że chce zostać prezydentem milcząc, a później, kiedy zaczął mówić, że mówi – nienawiści oczywiście nie było. Ona się pojawiła dopiero wtedy, gdy Jarosław Kaczyński pozbierał się po tym ciosie i stanął na równe nogi. A wszystko tak pięknie się układało. Polska przeżywała swoją stratę, i pomyśleć tylko, że już mogło być tak zawsze. To piękne, wspólne przeżywanie. I nagle ten kartofel się odezwał. I w dodatku okazało się, że on już jest tylko obłąkany.
O tak! Od 10 kwietnia zmieniło się w Polsce wiele. Proces zmian następował powoli, choć konsekwentnie. Dziś dobrzy ludzie rozglądają się, stoją jak zaczarowani, często nie potrafiąc nawet rozpoznać świata, w którym się nagle znaleźli. Właśnie przeczytałem wypowiedź Nałęcza, że jego zdaniem Jarosław Kaczyński nie należy do osób, które przeżywają traumę po smoleńskiej katastrofie. Że on owszem, stracił brata i bratową, ale zdaniem Nałęcza, Kaczyńskiego to nie obeszło. Obok tego syku słyszę kolejny, tym razem płynący z ust Julii Pitery, która sobie nie życzy, żeby ludzie którzy stracili bliskich w kwietniowej rzezi, swój ból wystawiali na widok publiczny. Że każdy z nas przecież gdzieś tam kogoś stracił, ona sama też nie raz w swoim życiu przeżywała żałobę, ale ze swoim bólem się nie obnosiła. Że dla Pitery, to co robi Jarosław Kaczyński jest wręcz obrzydliwe. I teraz ona mówi ona tak. Proszę posłuchać: Dlaczego, jeśli jest mu tak źle, nie pójdzie Kaczyński do psychoanalityka, albo nie pożali się przyjacielowi? Tak właśnie mówi Julia Pitera. Czemu Kaczyński nie pożali się przyjacielowi?
Ktoś mi powie, że to co ja robię, to paranoja. Nie sądzę. Uważam, że Pitera tego „przyjaciela” wybrała bardzo celowo i z wyrachowaniem. Ona wie, że Jarosław Kaczyński miał w życiu tylko jednego przyjaciela, a mianowicie swojego brata. Że on zawsze był bardzo samotny, a teraz samotny jest jeszcze bardziej. Że on nie ma już gdzie pójść. Ona wspomniała o tym przyjacielu, ponieważ liczyła na to, że Jarosław Kaczyński to usłyszy i zrobi mu się przykro. Że go to zaboli. Uważam, że Pitera dała się ponieść tej nienawiści już tak bardzo, że nie potrafi znaleźć dla niej ujścia innego, jak dręczenie tego kogoś, kogo jej przyszło nienawidzić. I tu nie chodzi o takie zwykłe dręczenie. Myślę o dręczeniu szczególnym. Czasem słyszymy o przypadkach – ciekawe, że to są zwykle dziewczynki – kiedy to jakieś gimnazjalistki, zamęczyły na śmierć inne dziecko. Dowiadujemy się później tych strasznych szczegółów, jak to im bardziej to dziecko płakało i prosiło o litość, tym bardziej one były złe i okrutne. Później zwykle pojawiają się psychologowie i mówią, że dzieci bywają straszne.
Pamiętamy chyba wszyscy historię tej dziewczyny, którą dwóch bandytów ciągnęło ze sobą przez dwa dni, dręcząc ją tak długo aż wreszcie się znudzili i ją zamordowali. Myślę sobie, ze oni w pewnym momencie musieli dojść do tego stanu, że kiedy, ile razy widzieli jej przerażone oczy, dostawali już tylko cholery. Słuchali jej zawodzeń i potrafili tylko wrzeszczeć, by się wreszcie zamknęła. Aż w końcu ją zabili. Jestem pewien, że, gdyby spytać ich znajomych, jacy to byli chłopcy, każdy z nich by powiedział, że normalni. Jak każdy. I dzień dobry powiedzieli, i siatkę zakupami ponieśli. A oni sami, gdyby mieli okazję mi szczerze powiedzieć, co czuli wtedy kiedy ją ostatecznie postanowili skreślić, ich odpowiedź brzmiała by właśnie tak: „Z początku ona była jeszcze znośna, ale później już tylko wkurwiała”.
I myślę sobie, że dziś – z psychologicznego punktu widzenia – mamy sytuację podobną. Jaroslaw Kaczyński występuje ze swoimi życzeniami świątecznymi, wypowiada słowa: „Mój ukochany brat”, „Moja ukochana Marylka”, a z drugiej strony są już tylko zimne spojrzenie i ten syk, że niech on się wreszcie zamknie. Niech on wreszcie zamknie tę mordę. Syn mój mi doniósł, że na Onecie, pod wspomnianym filmem z życzeniami, jeden z pierwszych komentarzy był taki „Spadaj dziadu! Ja i moja rodzina…”. I tak dalej. Nie wykluczam, że gdybym miał okazję porozmawiać z tym, kto to napisał, on by mi powiedział, że faktycznie, on już nie wytrzymuje. Że kiedyś z tym Kaczyńskim jakoś dało się wytrzymać, ale dziś – człowiek zwyczajnie już traci nerwy. I tak samo jest z całą resztą. I z Piterą i Nałęczem i z wieloma innymi. Oni wszyscy byli kiedyś zwykłymi ludźmi i nagle znaleźli się w miejscu, jakiego ludzkie oko nie widziało i ludzkie ucho nie słyszało. Zwykli ludzie. Podejrzewam, że całkiem możliwe, że jest tam też z nimi taki choćby kardynał Nyczem, kiedy to w swoim inauguracyjnym kazaniu wzywa, by nie ulegać zawziętości i nie głosić prawdy z zaciśniętymi pięściami. I takie tam. Nawet z nim jest podobnie. Myślę, że on też, kiedy wspomina stare czasy, to może sobie nawet czasem przypomni, że był taki czas, że pobożni ludzie byli zupełnie znośni. Nawet jak w tych swoich dłoniach ściskali różańce.
To są wszystko dobrzy ludzie. Nasi sąsiedzi. Dobrzy, uprzejmi ludzie. Tak jak zawsze. To tylko świat, który ich otaczał sparszywiał. To nie oni. To tylko ci, z którymi oni mieli dotychczas do czynienia się zmienili. Tak to chyba jednak wygląda. Skoro Święta minęły, możemy sobie to szczerze powiedzieć.
Wiem.
OdpowiedzUsuńWiem, co oznacza sprowadzenie rzeczy ad hitlerum. Tylko co ja zrobię, że mi się wszystko kojarzy... Pod stół schowam? Udam, że mi się nie kojarzy, kiedy mi się kojarzy?
Oto, co mi się kojarzy:
Zwykli ludzie. 101. Policyjny Batalion Rezerwowy i "ostateczne rozwiązanie" w Polsce
http://merlin.pl/Zwykli-ludzie-101-Policyjny-Batalion-Rezerwowy-i-ostateczne-rozwiazanie-w-Polsce_Christ/browse/product/1,203508.html
@don esteban
OdpowiedzUsuńAni Ty nic nie poradzisz, że Tobie się kojarzy, ani ja - że mi przychodzą do głowy rzeczy,jak się okazuje, świetnie znane mądrzejszym ode mnie .
A ja już nic więcej nie dodam. Może tylko tyle, że mi żal tych wszystkich ludzi, którzy piszą komentarze jak ten przytoczony przez syna Toyaha. Ten komentarz był zresztą akurat wyjątkowo łagodny.
OdpowiedzUsuńKtoś tych ludzi na tę równię pochyłą popchnął, ktoś im zagrodził drogę powrotu.
Po pierwsze, wróciłem akurat w tym momemncie całkiem przypadkiem, bo było to tuż przed Świętami, w momencie gdy miałem trochę więcej wolnego czasu. Wcześniej trochę wolnego miałem jedynie w weekendy, stąd mój brak czasu na udzielanie się na blogu.
OdpowiedzUsuńPo drugie, od dobrych kilku tygodni myślałem o tym, że Pan dostał tę nagrodę i czemu. Przeczytałem teraz krótki opis Pana bloga na stronie blogroku.pl i ten opis o upadku cywilizacji utwierdza mnie w przekonaniu, że moja ocena była trafna.
A właśnie, te posty z 2008 i 2009 roku na tej stronie to już całość przeniesiona z salonu24?
gdzież to jest ten dawny Jarosław Kaczyński – człowiek, który, owszem, miał swoje problemy, ale jak by nie patrzeć, był to polityk całą gębą, a poza tym ktoś inteligentny, wesoły i umiarkowany? Że to co z niego dziś pozostało, to wypełniony nienawiścią i swoimi obsesjami, zgorzkniały starzec - jeśli widać było jakąś zmianę u Jarosława Kaczyńskiego to było to po katastrofie smoleńskiej i w czasie kampanii prezydenckiej, do dziś natomiast nie wiemy, czy to, jaki był wtedy łagodny to był efekt traumy, leków uspokajających, czy wyrachowanej strategii obliczonej na wygranie wyborów. I wygrać prawie się udało, bo spokojny i rzeczowy J. Kaczyński urzekł wielu Polaków jako alternatywa dla niezdarnego konkurenta. I wielu się dało nabrać, nawet szefowa sztabu się nabrała...
Wracając do pochowania Ś.P. Kaczyńskich na Wawelu - większość Polaków nadal uważa, że byłą to zła decyzja, trudno. Po prostu nikt w 20 latach III RP nie był na tyle wybitną postacią, aby zasłużyć na pochówek tam, L. Kaczyński również. Wychodzi zresztą na to, że upadłem wyjątkowo nisko, bo jad mnie dopadł już w kilkadziesiąt minut po katastrofie, ale z powodu hipokryzji - już wtedy gdy media, które wcześniej naśmiewały się z prezydenta, zaczęły go pośmiertnie wielbić.
A propos wypowiedzi p. Pitery - znamienne jak podzielone są rodziny ofiar - część przeżywa żałobę w zupełnie odmienny sposób...
Jarosław Kaczyński miał w życiu tylko jednego przyjaciela, a mianowicie swojego brata. Że on zawsze był bardzo samotny, a teraz samotny jest jeszcze bardziej. Że on nie ma już gdzie pójść. - podłe to było, ale nie zastanawiał się Pan, czemu J.K. miał jednego tylko przyjaciela? Jakie podłoże jego decyzji o niezakładaniu rodziny - czy to była jedynie chęć poświęcenia życia dla Polski jak Pan zapewne twierdzi? Wiem, że to okrutne, ale mnie się wydaje, że amerykańska zasada, że trzeba najpierw pokazać, że potrafi się zadbać o rodzinę, żeby móc dbać o państwo nie jest taka głupia.
Proszę mi wybaczyc kolejne dygresje i nie wściekać się, że odbiegam od tematu...
Mam jeszcze jedno pytanie do Pana, powodowane czystą ciekawością. Pisze Pan często o 96 ofiarach katastrofy w Smoleńsku, o ich ofierze, itd. Czy myśli Pan wtedy o ludziach takich jak Jolanta Szymanek-Deresz, Sebastian Karpiniuk, Jerzy Szmajdziński, Grzegorz Dolniak i co sobie Pan o nich wtedy myśli?
Toyahu
OdpowiedzUsuńPrzestań tolerować Studenta SGH, przecież to miernota okrutna jest - troll ci on i nic więcej.
Toyahu, co do Twojego tekstu, zgoda pełna.
Gdzieś to powiedziałem - są tacy ludzie których znamy i z którymi nawet, było nam kiedyś "po drodze" - jeno Oni skręcili, w swej drodze, w złą uliczkę.
Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.
Student SGH
OdpowiedzUsuńJa o wymienionych myślę Chilonem: de mortuis nil nisi bonum.
Natomiast póki ci żyją, za szmaty mam ich partyjnych przyjaciół, że tak łatwo po nich splunęli.
Aby tylko plwocina doleciała do Jarosława. Nieważne, że ponad grobem przyjaciela.
PS. Nurtuje mnie pytanie z rodzaju personal questions: czy Tobie aż tak zależy na Jarosławie i w jakim kierunku?
Jakoś nie możesz się od niego oderwać.
@Student SGH
OdpowiedzUsuń1. Pan mnie niezmiennie zadziwia. Przeczytał Pan mój opis na stronie blogroku.pl i utwierdził się pan w przekonaniu, że po 10 kwietnia ten blog się radykalnie zmienił. Normalny człowiek zajrzałby to starych tekstów, porównał je z nowymi, i na tej podstawie wyciągnął wnioski. Pan zagląda na stronę blogroku.pl i już wie. A tak na marginesie, co tam piszą, bo nie rozumiem?
2. Całość.
3. To że Pan, człowiek, jak słyszę inteligentny, powołuje się na coś tak bzdurnego jak "opinia większości Polaków" jest dla mnie zagadką. Powinien Pan wiedzieć, że "opinia większości Polaków" to jest coś, co się zmienia za jednym gwizdnięciem, w ciągu jednego dnia.
4. Jakie było podłoże decyzji Jarosława Kaczyńskiego o niezakładaniu rodziny, to nie Pan i mój zasmarkany interes. Zwłaszcza że nie mamy pojęcia, czy za tym rozwiązaniem stała decyzja, czy co innego. Nie ma Pan też żadnych podstaw, żeby stwierdzić, czy Jarosław Kaczyńskich został wybitnym politykiem dlatego, że nie założył rodziny, czy mimo tego. Natomiast to, że ja zwracam Pańską uwagę na to, że Julia Pitera, jako przedstawiciel pewnego nurtu w polskim życiu publicznym dopuściła się swego rodzaju gangsterstwa, a Pan, zamiast się zadumać, włącza się w jej tok argumentacji, świadczy o Panu jak najgorzej.
5. Zapewniam Pana, że o Karpiniuku myślę, płaczę za nim i się za niego modlę znacznie częściej niż Pan, nie mówiąc już o jego przyjaciołach partyjnych. Gdyby Pan czytał mój blog uważniej, wiedziałby Pan to bez moich wyjaśnień. Przy okazji również, wiedziałby Pan, że Pańskie insynuacje, że po 10 kwietnia ten blog kiepsko ewoluował, są wyłącznie insynuacjami, wynikającymi z niczego innego, jak tylko Pańskich kompleksów.
@Przemo 1
OdpowiedzUsuńOtóż ja mam takie przekonanie co do Studenta. Że on skręcił w złą uliczkę.
@toyah
OdpowiedzUsuńPytanie na marginesie, bo nie chcę rozwijać tego tematu. Tytuł postu i nawiązanie w ostatnim akapicie tylko mimowolnie trąci grossowym klimatem a'rebours?
@kazef
OdpowiedzUsuńNie. To była wyrachowana złośliwość.
@toyah
OdpowiedzUsuńMiło, że nic mi się nie uwidziało. Jak pisałem, nie będę ciągnął tego tematu, boć przecież ci wszyscy michnikoidalni macherzy od przeinaczania ludzkich dusz zaglądają z pewnością na tego bloga. Krew ich zalewa. I tak ma być.
@kazef
OdpowiedzUsuńNiech zalewa. To oni w końcu zaczęli.
@toyah
OdpowiedzUsuńA tak poza tym i już nie na marginesie: to jest bardzo dobry tekst.
Bardzo dobry tekst. Taki nawet jakby z pogranicza resocjalizacji. Opisałeś tu znane właśnie dla resocjalizacji zjawisko - im bardziej oprawca krzywdzi swoją ofiarę, tym mocniej jej nienawidzi.
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńJako ze jest po swietach i "back to business" to wracam do swego zalosnego trybu funkcjonowania.
A propos biezacego mam tylko taka uwage dotyczaca Pitery. Otoz jak wiadomo "przyjaciel" to jest eufemistyczne okreslenie partnera homoseksualnego. I kiedy ona wysyla Kaczynskiego zeby sie wyplakal "przyjacielowi", przy okazji wiedzac tak jak i Ty, ze Kaczynski nie ma przyjaciol w doslownym tego sensie, to fauluje, ale o wiele mocniej fauluje niz dowodzisz. W kazdym razie mam takie brzydkie podejrzenie. Wot swołocz; ciezko to inaczej komentowac.
Serdecznosci!
@Lemming
OdpowiedzUsuńŻelazna Julia jest ogólnie odrażającą osobniczką. Dala się poznac w Transparency International.
Ten blog jest o Polsce, a teksty układają się w tym opowiadaniu jak puzzle. Dzięki toyah, za ten wpis, doskonale pasuje na ten czas.
OdpowiedzUsuńA przy okazji, czy nie jest Ci wstyd, że jesteś z Katowic? Myślę o tym waszym dworcu PKP, co teraz z nim robią.
@obliveon
OdpowiedzUsuńJa jestem kompletnym dyletantem. Nie znam się ani na resocjalizacji, ani na tysiącu innych rzeczy. Natomiast to że im ktoś kogoś bardziej krzywdzi, tym bardziej go nienawidzi - to zwykłe życie. Wystarczy się rozejrzeć.
Ja bym bardzo chciał wiedzieć, czemu tak jest.
Traube? Jesteś gdzieś w pobliżu? Powiedz mi, dlaczego jak ktoś płacze, ten drugi mówi mu: "zamknij wreszcie tę mordę!".
@LEMMING
OdpowiedzUsuń"Wot swołocz!" Piękne są te ruskie przekleństwa. Ja przez dobroć serca don estebana, po dwudziestu latach znów się wziąłem za czytanie. Aktualnie wchłaniam Nadberezyńców. Tam się dopiero sypie! Ja bym dla niej specjalnie coś tam poszukał.
Toyahu
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, komentarz do tej notki zapisał mi się pod poprzednią. Zajrzyj tam, proszę.
@JSW
OdpowiedzUsuńNie. Nie jest mi wstyd.
A co oni robią z dworcem, poza tym że go rozbierają?
@ginewra
OdpowiedzUsuńTo przeklej go tu, a tam go skasuj. Powinien być tutaj.
Gdybym wiedziała, jak to się robi, to bym tak zrobiła wcześniej.
OdpowiedzUsuńMożesz coś z tym zrobić?
@ginewra
OdpowiedzUsuńNapisz go jeszcze raz tutaj, a ja go stamtąd usunę.
Toyahu
OdpowiedzUsuńBardzo trafnie to ująłeś. Też mam wrażenie, że ci, którzy wybrali nienawiść i pogardę, teraz już nie mają wyjścia: żeby czuć się dobrze ze swoim sumieniem, oni muszą pogardzać już nie tylko PiSem i Kaczyńskim, ale też Ofiarami i ich Rodzinami, Radiem Maryja i wszystkim, co ono uosabia, no i wreszcie nami, a więc tymi, którzy czują cały czas żałobę i smutek.
Jak zdarza mi się czasami włączyć na chwilę jakiś program informacyjny i wysłuchać paru zdań wypowiedzianych przez takie osoby, jak Nałęcz, Pitera czy Wołek, to mam wrażenie, że to są ludzie całkowicie zdewastowani moralnie, osobowościowo i intelektualnie. Oni nie są w stanie wykrztusić z siebie jednego spójnego intelektualnie i pozbawionego negatywnych emocji zdania. Jak się porówna ich wypowiedzi sprzed kilku lat, to odnosi się takie niesamowite wrażenie, jakby ci ludzie zostali pozbawieni duszy.
LEMMINGU
Czy Ty naprawdę musisz pracować na dwóch etatach? Nie daj się wciągnąć w ten wir, bo nie zauważysz, kiedy życie Ci uciekło. Pozdrawiam serdecznie.
Toyahu
Udało mi się przekopiować. Teraz tylko skasuj w tamtym miejscu.
@Ginewra
OdpowiedzUsuńCzasem też mi się wydaje, że oni utracili dusze. A z drugiej strony chodzi mi po głowie to, że jednak psychologowie znają ten stan. Ja go tu nie chcę za bardzo analizować, bo się na tym nie znam, ale mam wrażenie, że to jest jak choroba, która w każdej chwili może minąć.
"Wystarczyło jedynie się wsłuchać w skargę tych, którzy umierali w tamtej mgle. To przecież tak niewiele. I oni tę okazję odrzucili."
OdpowiedzUsuńAleż to mocno do mnie dotarło, Dziękuję Toyahu.
ad Pitera - piszę nie doczytawszy do końca [przepraszam oczywiście]... przypomina mi się wypadek Alicji Resich-Modlińskiej. Kiedy w którymś z popularnych programów ulała się niechęcią by dwaj chorzy na nowotwór dziennikarze występowali na antenie, bo jej to przeszkadza, to epatowanie chorobą i nieszczęściem, kiedy ona woli nie wiedzieć o chorobie i nieszczęściu, wtedy sama zniknęła z anteny. Kiedy duet Szczuka-Wojewódzki drwili z kalekiej dziewczyny z Trwam, Polsat zmagał się z procesem. Pitera nie znika i nie zmaga się... a teraz wracam do dalszej lektury
OdpowiedzUsuń[po przeczytaniu całości]
OdpowiedzUsuńmoże wypadnę obok...
są dwa modele [wydaje mi się] eskalacji pastwienia się. nie bardzo wiem, bo to niezręczne, jak je dobrze nazwać, bo jedna z przychodzących do głowy nazw umniejsza siłę zła, ale niech będzie:
pastwienie się pospolite i pastwienie się wyrachowane. z pospolitym mamy do czynienia w Cienkiej czerwonej linii, czy we wspomnianych [z wyjątkiem polityków] przypadkach. ofiara im bardziej okaleczona, udręczona, im bardziej przykra to... to, po pierwsze coraz mniej przypomina człowieka, a bardziej jakiś odrażający twór [i tutaj pole do dalszych rozważań nad doskonałością Bożego Stworzenia i ułomnością kreacji ludzkiej |vide orkowie jako wynaturzony twór Saurona|] pozbawiony ludzkiej godności, i, po drugie, coraz bardziej staje się wyrzutem sumienia dla oprawcy, który doznaje [sic!] udręk ze strony ofiary tak silnych i coraz silniejszych, że nie pozostaje mu nic innego, jak unicestwić to coś, co osobiście stworzył. wyrachowane pastwienie się, o którym pisze Toyah, to wyższa szkoła jazdy, dlatego tą formą rozrywki towarzyskiej epatują miliony widzów/słuchaczy/czytelników tylko wybrani. och, nasza no elita. wybrani: osobiście w wolnych i powszechnych oraz równych wyborach, czy w mniej równych nadaniach dokonanych przez w.w. elitę. elita ta czuje się w obowiązku wskazywać, okazywać, pochwalać, piętnować oraz - i przede wszystkim - uczyć. w efekcie owej kreacji nowego wizerunku świata przez wybraną elitę mamy nowe pokolenie ludzi-taboretów, pokolenie nie X i nie 0, lecz pokolenie NIE, pokolenie Ponadczasowa Młodość... zresztą, co ja tam wiem, zwyczajnie sobie zrzędzę.
@toyah
OdpowiedzUsuń"Traube? Jesteś gdzieś w pobliżu? Powiedz mi, dlaczego jak ktoś płacze, ten drugi mówi mu: "zamknij wreszcie tę mordę!"
Toyahu, ja się słabo znam na psychologii. To nie moja działka.
Pozdrowienia,
@Waldemar
OdpowiedzUsuńBo jest mocne jak cholera.
Skoro mowa o teorii pastwienia się, to ja opowiem, co zdarzyło się u mnie na wsi (z daleka od WSI). Otóż pewnej letniej nocy, przed tutejszą, szeroko słynną dyskoteką, zamordowano człowieka.
OdpowiedzUsuńTrwało to kilka godzin, bo po pierwotnym sprowadzeniu go do tzw. parteru, nie dano mu szansy podnieść się. Ilekroć już, już był gotów stanąć, z dyskoteki ktoś wychodził i znowu spuszczał go do parteru.
Z upływem czasu wprowadzano innowacje. Skoro chciał stanąć, to jeden go stawiał i podtrzymywał, aby inny demonstrował jak Chuck Morris kopie z półobrotu. No, przecież Chuck leżących nie kopie.
I tak to szło niestrudzenie, aż do zgonu, którego nikt nie zauważył, bo gość już nie musiał sam się wysilać do pozycji pionowej a w pionie przecież bywał.
Oczywiście sprawców, w liczbie około 10-ciu, szybko ustalono, bo sami się przecież kolejno popisywali przed gawiedzią, która korzystała z bezpłatnego widowiska. Okazało się, że sprawcami są miejscowi gimnazjaliści. Żadne tam męty.
W procesie ustalono, że nikt z nich nie miał nic do tej ofiary. Po prostu reagowali: „ktoś kopie, to i ja kopnę”. Człowiek jest przecież istotą społeczną, czyż nie? Trzeba się jakoś integrować.
Nie skazano jednak nikogo z przyglądających się, choć to chyba oni dostarczali podniety.
W tamtym przypadku powstała lokalna moda (rozrywka) na widowisko przerobienia człowieka w manekin treningowy. Taki wsiowy cyrk rzymski z wsiowymi gladiatorami.
Nie inaczej było na Krakowskim tylko, że cyrk i publika już były miejskie. A wraz z nimi chamstwo mniej przaśne, a bardziej metropolitalne, nawet z „idełologią”.
Nie inaczej jest wokół Smoleńska i następnie wokół Jarosława i PiS z tym, że przez chwilę publiczność zamroziło poczucie jawnej niesprawiedliwości. Wtedy właśnie nastąpił ten moment osobistego określenia się według stron granicy za którą już tylko Zło.
Nie wiemy tylko jak opisać rzeczywiste proporcje liczbowe tego podziału. Ale on nastąpił w odniesieniu do każdej jednostki. Jest trwały i bagatelizowanie nic nie pomoże. Tak samo było 13 grudnia.
Z tymi, którzy stanęli po tamtej stronie, uczciwy człowiek nie powinien dobrowolnie mieć nic do czynienia. A kysz!, a kysz! Najpierw poprawa.
Pewnie stąd ta panika.
@takorzeczezaratustra
OdpowiedzUsuńAleż zrzędź sobie do woli. My tu wszyscy niewiele wiemy. Świat jest wielką zagadką. Zwłaszcza ten, tu i teraz.
@Traube
OdpowiedzUsuńJasna sprawa. Powinienem był pamiętać. Złapałem się Ciebie jak tej deski. Ostatniej.
@orjan
OdpowiedzUsuńZ tego co piszesz wynika, że tamci chłopaczkowie z Twojej wsi byli rozbawieni, a nie wściekli. Ci na Krakowskim Przedmieściu też raczej się bawili, a nie gniewali. Pitera zdecydowanie, kiedy wspominała o tym przyjacielu, była bardzo rozgniewana. Czyżby jej już śmiech minął. Czyżby ona poczuła zmęczenie?
@orjan, toyah i wszyscy
OdpowiedzUsuń"(...)Występowanie poczucia winy jest więc nieodłącznie związane z istnieniem superego. Poczucie to, mówiąc inaczej, występuje u każdego człowieka posiadającego ,,sumienie" (Z. Freud 1967).
K. Money-KyrIe stwierdził, że poczucie winy ma u poszczególnych jednostek różny stopień nasilenia oraz przejawia się w różnych postaciach. Te kryteria posłużyły mu za podstawę opracowania wspomnianej już typologii czterech stylów przystosowania.
Pierwszy typ stylu przystosowania się reprezentuje hipomanik. Człowiek tego rodzaju może w ogóle nie posiadać poczucia winy (w wyniku niedorozwoju superego) albo zrepresjonować je tak głęboko, że nie wywiera ono żadnego wpływu na motywację jego postępowania. W efekcie zaniku poczucia czy kompleksu winy człowiek nie przestrzega żadnych zasad moralnych, nie potrafi zrozumieć motywacji altruistycznych, natomiast tych, którzy kierują się w swym postępowaniu wartościami moralnymi, uważa za słabych i hipokrytów. Hipomanik, w zależności od stopnia inteligencji, bywa bardziej lub mniej szkodliwy, przy czym jego szkodliwość jest tym większa, im jest on inteligentniejszy. Hipomanik uważa swój stan psychiczny za zupełnie normalny, natomiast tych ludzi, którzy kierują się motywami altruistycznymi, uznaje za chorych lub nienormalnych. Taki człowiek nie ma żadnego wyczulenia na kwestie moralne i nie może ich pojąć nawet w najprostszych postaciach. Jest to typ, który w dawnej literaturze psychiatrycznej nosił miano moral insanity.
Drugi rodzaj stylu przystosowania się Money-Kyńe nazwał hipoparanoidalnym. Człowiek charakteryzujący się takim typem postawy ma silny kompleks winy, jednak swoje winy przypisuje innym, dzięki czemu zmniejsza własne poczucie winy. Zachowanie osobnika hipoparanoidalnego nacechowane jest dużą dozą agresji, szczególnie werbalnej, co przejawia się w bezustannym komentowaniu plotek i obmowach ludzi z bliższego i dalszego otoczenia. Hipoparanoid jest na każdym kroku skłonny do uprzedzeń społecznych. Zawsze szuka kozła ofiarnego, w stosunku do którego przejawia nieprzejednaną wrogość."
No to opowiem dalszy ciąg tej historii. Trochę się waham, bo ma jakiś nieznośny posmak dydaktyzmu. Z drugiej strony i tak nie przeskoczę opowieści Roberta Tekielego. Ale z innej strony (już gadam jak Tewje Mleczarz) nie mam też dowodu na jakiekolwiek następstwo w relacji przyczyna – skutek. Jedyne co widać po tej zbrodni to dość dyskretne zmiany we wsi i – moim zdaniem – zmiany te są skorelowane z szokiem po zbrodni.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, z elity młodzieży wiejskiej zupełnie zniknęły nie tylko osoby, ale także klimaty, w których wyrastali sprawcy. Młodzież jest wyraźnie grzeczniejsza. Dyskoteka została zamknięta i jest stały opór społeczny przeciwko jej wznowieniu. Argumenty są w rodzaju: dosyć syfu i demoralizacji.
Po drugie, w gminie (od tego feralnego 2006r.) już parę razy odbyły się wybory i odmiennie, niż w gminach sąsiednich, nie móiąc o całym województwie, niezmiennie wygrywają nasi. W 2007r. PiS, w prezydenckich Jarosław, w samorządowych takoż. I tu już interpretacyjnie wymiękam. Trochę to bowiem za długo jak na przejściowy wstrząs. Czyżby lokalnie trwalsze otrzeźwienie: dosyć syfu i demoralizacji?
PS. Z ostatniej chwili: W drugi dzień Świąt, wieczorem spadł obfity śnieg, ale na poniedziałkowy ranek cała gmina total odśnieżona. Tu na tuskiego nikt nie liczy: dosyć syfu i demoralizacji.
Dlatego, Maćku, nie pociągają mnie portugalie, ani żadne rzeczy które ich są.
@orjan
OdpowiedzUsuńO, i to mi się podoba, co Kolega napisał. To bardzo pięknę hasło i ma potencjał:
"Dosyć syfu i demoralizacji".
Jesteśmy w defensywie, i niewiele wskazuje na zmianę tendencji w najbliższym czasie. Stąd hasła w wymowie negatywne, hasła sprzeciwu. Czujemy się zagrożeni już właściwie biologicznie, i czujemy, że bez takiego zagrożenia dla bytu społeczności (Hannibal ante portas), pozostali mieszkańcy "tego kraju" się nie opamiętają.
Zresztą, takie hasła zwykle są atrakcyjniejsze, niż jakaś tam praca u podstaw. I ja to rozumiem, a nawet popieram.
Moim ulubionym i stałym od '89 hasłem wyborczym jest spartańskie w charakterze: "precz z komuną". Ma ono w sobie siłę i przekaz, czyli treść i emocję. Piekne połączenie, "bez którego nie", że spolszczę łacińską paremię.
Czy Waścine "dosyć" takie będzie? Nie wiem, ale coś mi mówi, że ma potencjał.
Czerwoni się takiego dorobili w Hiszpanii. "No pasaran!" nie zostało w przestrzeni publicznej zrównoważone przez "Han pasado!"
Powtarzajmy więc jak najczęściej wśród ludzi owo "dosyć syfu i demoralizacji" (można nawet z uzupełnieniem o niezbędne w niektórych kręgach i sytuacjach znakiem, "kurwa", przestankowym) i patrzmy jak działa. A nuż?
@don esteban
OdpowiedzUsuńJa obawiam się, że tylko lewizna i jej najwyższa forma tuskizna posiadły zdolność wykonawczą:
"Skręć mi przy tym biczyk z piasku,
Żebym miał czym konia chłostać"
Po naszej stronie jest trudniej. Jak w pieśni Trzebińskiego:
Imperium, gdy powstanie,
to tylko z naszej krwi.
Mojej gminie starczył jeden. Polsce i 96 mało.
@ orjan
OdpowiedzUsuńczyli nil, bo o bonum Cię nie podejrzewam.
@ toyah
1. na stronie blog roku piszą Nauczyciel, tłumacz, ojciec rodzinie, łagodny konserwatysta, rzymski katolik - pisze o polityce, o społeczeństwie, o kulturze i o upadającej cywilizacji i nie jest to opis tego, co jak Pan twierdzi jest "agresywną propisowską propagandą"
Przejrzałem losowo (każdy siódmy od końca post z każdego miesiąca 2009 i 2008 roku)...
XII 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/12/o-fredzi-phiphi-i-jej-dzieciach.html. mimo utyskiwania na PO i Tuska pasuje do opisu z blogroku.pl
XI 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/11/o-jednej-kropli-i-o-jednej-skale.html. To jest właśnie o upadającej cywilizacji
X 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/10/byc-jak-rybinski.html. Też mało politycznie
IX 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/09/tarantino.html - jest o kulturze i trochę o społeczeństwie
VIII 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/08/nie-hukiem-lecz-skomleniem.html - to już brzmi znajomo :)
VII 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/07/mezydo-czyli-strzez-sie-tych-miejsc.html - o polityce i z tym opisem tez sie zgodze, zreszta nigdy nie mialem dobrego zdania o ludziach przechodzacych z PiS do PO (w tym o Ministrze Spraw Zagranicznych), a i o PO jako o partii przyjmujacej ludzi z PiS to tez speaks volumes
VI 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/06/who-is-who-czyli-swiat-wedug.html - polityczno-społeczny tekst, bez wyważony, bez "propisowskiej agresywności"
V 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/05/dwa-listy.html - luźno związane z polityką, tekst raczej społeczny
IV 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/04/o-dziennikarzach-dziennikarzach-i-o.html - też niePiSowsko...
III 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/03/jak-tu-cicho-o-zmierzchu.html. Trochę znajomo, ale wersja soft
II 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/02/walczcie-tchorze.html. tutaj jest naprawdę swojsko!
I 2009 - http://toyah1.blogspot.com/2009/01/seba-albo-chciejstwo-pokarane.html. tu podobnie
XII 2008 - http://toyah1.blogspot.com/2008/12/death-wish-666.html - stara śpiewka, jakbym już gdzieś to czytał
XI 2008 - http://toyah1.blogspot.com/2008/11/przepraszam-czy-to-bulba.html - manipulacja, tekst upartyjniony
X 2008 - http://toyah1.blogspot.com/2008/10/demokracicom.html - polityczne i bardzo biased
IX 2008 - http://toyah1.blogspot.com/2008/09/dla-was-wypatrujacych-sprawiedliwosci-i.html - politycznie, niepartyjnie
VIII 2008 - http://toyah1.blogspot.com/2008/08/statek-o-nazwie-cywilizacja-czyli.html. Można by więcej takich postów produkować, ale nie życzę Panu okazji, które by do tego natchnęły
VII 2008 - http://toyah1.blogspot.com/2008/07/piotr-rogowski-prawnik-prawie-nieznany.html - nic specjalnego
VI 2008 - http://toyah1.blogspot.com/2008/06/prawy-czerwcowy-czyli-jutro-poniedziaek.html. Całkiem ciekawy tekst o mediach
V 2008 - http://toyah1.blogspot.com/2008/05/witamy-w-domu-panie-premierze-nasze.html. warto było te dawne czasy sobie przypomnieć
IV 2008 - http://toyah1.blogspot.com/2008/04/najbardziej-znany-czowiek-na-swiecie_26.html - mało politycznie
III 2008 - http://toyah1.blogspot.com/2008/03/panstwo-na-lewo-tamci-panstwo-na-prawo.html - pasuje do opisu z blogroku.pl
Podusmowanie - no tak, była "partyjna propaganda", ale była mniej "agresywna" i odsetek postów mocno zaangażowanych politycznie był mniejszy.
3. O tym, jak wielką wagę ma opinia większości Polaków najlepiej świadczą wyniki wyborów.
4. Nie chcąc atakować J. Kaczyńskiego chciałbym mimo wszystko kilka rzeczy wiedzieć, tak samo jak chciałbym wiedzieć, czemu Kwaśniewski nie skończył studiów i później skłamał na ten temat jak i czemu Tusk podobno często pił i bił żonę w akademiku - to są osoby publiczne i ich życie to co o nich może żle lub dobrze świadczyć to nie tylko ich prywatna, moim zdaniem, sprawa.
5. Bardzo mi miło, że Pan o nich myśli.
@student
OdpowiedzUsuńNie podejrzewasz?
Trochę więcej wiary w człowieka.
Ja w Ciebie wierzę. Wyrośniesz na pewno.
@StudentSGH
OdpowiedzUsuńMówią mi tu różni tacy, że Pan jest zwyczajnym trollem. Ja w to nie wierzę. Jestem pewien, że Pan tylko błądzi.
@Toyah
OdpowiedzUsuńDobry wieczór! Ja sobie trochę pomilczałam, bo albo wcale, albo tylko późną nocą udawało mi się tu zaglądać, kiedy wszyscy już wszystko powiedzieli i spać poszli. No i Święta, z dala od internetu.
Bardzo mnie poruszyło to co napisałeś o okrucieństwie dziewczynek. Wiem, na czym to polega, i to niestety, od strony kata. Z zamierzchłego czasu dzieciństwa. Jeden raz stałam się takim katem (psychicznym, nie fizycznym) i do dziś dręczy mnie sumienie. Sumienie dręczyło mnie zresztą w tym samym momencie, kiedy dziewczynkę, która była zupełnie bezbronna i bardzo samotna brutalnie potraktowałam. A jednocześnie nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że to jest ohydne. I pamiętam każde swoje słowo, które jakbym nie ja mówiła, tylko jakieś podłe stworzenie za moimi plecami.
Dlatego mogę sobie wyobrazić, jak ten mechanizm działa. Przede wszystkim działa u ludzi, którzy są na poziomie emocjonalnym dziecka, które jeszcze nie potrafi sobie radzić z przysadką, chociaż wie, że coś jest nie tak. Komuna, ale i cała nasza cywilizacja, dbała o to, żeby takich ludzi wyhodować. Nie dopuścić do tego, żeby dojrzeli. I teraz jest czas dla takich ludzi. Dotąd hamował ich przed takimi zachowaniami bagaż kulturowy, z którego wreszcie zostali zwolnieni.
@Student SGH
OdpowiedzUsuńJa Ci, uczelniany kolego, coś powiem i postaraj się wysłuchać bez obrazy.
Jesteś tu przyjmowany z sympatią i nie ma to nic wspólnego z Twoimi poglądami, bo chyba nie są jeszcze ustabilizowane.
Odnoszę (życzliwie!) wrażenie, że w Twoich tu występach jest jakieś napięcie. Coś Cię jakby tu przyciąga, a coś jakby odpycha. Chcesz, a jakbyś się wzbraniał.
Odnoszę więc wrażenie, jakbyś znalazł się na szczycie (On a Hill)i nie wiedział, w którą stronę pójść.
W Kotlinie Kłodzkiej jest taki szczyt zwany Trójmorskim Wierchem, bo kropla deszczu, która tam spadnie, może się znaleźć w Morzu Północnym, w Bałtyku, albo w Morzu Czarnym.
Czarne morze odradzam, bo dusza, gdy sczernieje, już się - w razie czego - nie przyda. Ale dla mnie i pewnie dla Toyaha też, jest wszystko jedno, z którego z pozostałych dwóch mórz będziesz tu wlewał atrament, byle atrament, a nie żółć. Wtedy z pewnością się tu przydasz.
Nie o to bowiem chodzi, żeby każdy gadał tu jednakowo, ale niech gada interesująco, wnosząc coś, a nie tylko mętlik. Ciebie na to stać, więc wyluzuj. Nie bierz zaś za wzór erystycznych pętaków z innych blogów, bo tacy tu się nie wyrabiają.
PS. Do kompletu, Szczęśliwego Nowego Roku życzy orjan.
Przyłącza się Seneka z: Bonum ex malo non fit.
@Marylka
OdpowiedzUsuńMyślę że większość dzieci ma takie doświadczenia. Mnie się udało, no ale ja byłem raczej po drugiej stronie. Z tymi ludźmi problem jest taki, że oni już dawno przestali być dziećmi.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Postarzeli się, a wciąż chcą być dziewczynkami i chłopcami od Mansona. I wolno im. I nie mogą przestać, dopóki ich ktoś nie zamknie na zawsze do więzienia.
@Marylka
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciał tego dożyć. Nawet nie wiesz jak bardzo. A może wiesz?
@Toyah
OdpowiedzUsuńOj, wiem. Bo ja też.
@Toyah
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, ciekawe po której stronie oni tam będą.W końcu w więzieniu stosunki społeczne kwitną.
@orjan
OdpowiedzUsuńCoś mi się przypomniało przy okazji Twojego doskonałego wpisu o Trójmorskim Wierchu i kropli deszczu mogącej spływać do trzech różnych mórz.
W połowie lat 70-tych Przemysław Gintrowski rozpoczął występy w klubie Remont Politechniki Warszawskiej. Nawiązał współpracę z Jackiem Kaczmarskim. Na ich występy przychodziły tłumy, coś młodych ludzi do tych pieśni przyciągało. A oni śpiewali m.in. tak:
"Idą tytani
Na świat zesłani
Żeby naprawić zło!
I wiemy to z ostatniej chwili
że gdzieś już nawet naprawili..."
Były też inne piosenki, m.in. słynna "Obława". W 1977 r. pod nazwą "Mury" Gintrowski z Kaczmarskim wyśpiewywali już swój program w teatrze "Na rozdrożu".
Słychać było: "a mury runą, runą..."; niestety, najpierw runął sam teatr. Nie dosłownie, w przenośni.
Oficjalnie władze zamknęły go z braku pieniędzy. Dopiero po latach Gintrowski wspominał, że cenzura wolała zamknąć teatr "Na rozdrożu", niż pozwolić na dalsze "wichrowanie" umysłów młodych ludzi poprzez wyśpiewywanie wolnościowych protest songów.
Mam takie przeczucie, że dziś też ktoś zamyka, a w wielu przypadkach już zakmnął, młodym ludziom możliwośc podjęcia realnej decyzji. Że jeśli rzeczywiście staną oni na symbolicznym "Trójmorskim Wierchu", to wyborem, który im się stale wmawia i zewsząd promuje, jest niepodejmowanie żadnego wyboru.
W gruncie rzeczy oznacza to tyle, że owa kropla spadnie ni mniej, ni więcej tylko tam, gdzie wiatr zawieje.
@Toyah, @Marylka
OdpowiedzUsuńW kwestii więzienia, to mi sytuacja w Polsce coraz bardziej przypomina stanfordzki eksperyment więzienny, który pokazał, że zwykli ludzie losowo podzieleni na ofiary i oprawców, potrafią trzymać się tej roli z całym zaangażowaniem i w niej eskalować, i to pomimo wiedzy o umowności tej gry i sytuacji. Eksperyment ten pokazał też, że spustoszenia w psychice i moralności uczestników takiej gry są trwałe, a szkody niemożliwe do usunięcia.
Osobiście coraz mniej wierzę, że chodzi tu o walkę polityczną i korzyść dla jednego ugrupowania. Trudno mi uwierzyć, że całe to zło i nienawiść z jakimi mamy do czynienia może mieć na celu cokolwiek innego, niż tylko zniszczenie od środka naszego społeczeństwa i narodu. Walka polityczna może być tylko pretekstem, umowną konwencją służącą do wyzwalania tej właśnie nienawiści, partie polityczne w każdej chwili mogą przestać istnieć, zmienić nazwę, przywódców i program, a Emmanuelem Goldsteinem może z dnia na dzień zostać Tusk, Komorowski, a nawet Putin. Tu chyba chodzi o coś więcej niż nam się wydaje, a zaangażowane w ten proces siły i środki przekraczają nasze lokalne możliwości. Nie chciałbym tu snuć spiskowych teorii, ale wygląda na to, że jesteśmy obiektem niezwykle fachowo, z najwyższym kunsztem przeprowadzanej operacji z zakresu społecznej inżynierii. Co ważne, operacji przeprowadzanej z wielką intensywnością i pośpiechem…
@kazef
OdpowiedzUsuńOpisujesz bardzo ciekawe momenty, gdy nieoczekiwanie i poza wpływem tzw. inżynierów społecznych, zaczęła narastać fala pytań i kontestacji. Zwłaszcza młodzi ludzie zaczęli przejawiać potrzebę bycia lepszymi, wrażliwszymi społecznie. Ten i ów zapewne tylko powierzchownie, ale wielu bardzo głęboko.
Całkiem jak w tej piosence Scotta McKenzie:
…
All across the nation such a strange vibration
People in motion
There's a whole generation with a new explanation
People in motion people in motion
Teraz tego wszystkiego nie ma lub jeszcze nie ma. Nawet trudno dostrzec jakiekolwiek „dżenerejszyn”, bo to-to dookoła jest niezmiernie słabowite i siebie nieświadome. Żyje w tej platońskiej pieczarze bawiąc się cieniami gadżetów. Kiedyś jednak zacznie stawiać pytania i na pewno nie w kierunku „mocherów”, ale w kierunku swoich dzisiejszych nadzorców. To z pewnością nastąpi. Jeśli sami nie wystawią rachunku, to im samym wystawią ich dzieci.
Na razie, zamiast kwiatów we włosy, że tak powiem, przeciwpołożnie powkładali piórka i się beztrosko pasą, a trawa ciągle wydaje się słodka. Ale są rzuceni na pastwisko losu. I ten przyjdzie. Nie inaczej było w czasach przez Ciebie opisanych. Stąd pewność.
@Marylka
OdpowiedzUsuńOstatnio Komorowski ułaskawił tego drugiego zabójcę gangsterów. No wiesz, o kim mówię? O tych dwóch z Długu. Właśnie dowiedziałem się, dlaczego prezydent Kaczyński wciąż kazał mu czekać. Otóż okazuje się, że on - jakkolwiek ja zabijanie gangsterów popieram - sam w tym więzieniu przeszedł na stronę bandytów. I to, jak słyszę, był powód ciągłej odmowy ułaskawienia.
Komorowski go wypuścił.
Z tego wnioskuję, że, jak idzie o Twoje pytanie, odpowiedź się sama nasuwa. Oni uważają, że w przystosowaniu się nie ma nic złego.
@redpill
OdpowiedzUsuńJak już gdzieś wspomniałem, to co się dzieje, tłumi dech w piersiach i oślepia. Nie ma się więc co dziwić, że ci z nas, którzy bardzo chcą to szczególne zjawisko nazwać, szukają, często po omacku. Ja osobiście jestem gotowy na wszystko. W tym na każdą możliwą teorię na temat możliwej zmowy.
Stoję ogłuszony, staram się w tym szaleństwie coś dojrzeć i - jak mówię - gotowy jestem na wszystko.
Już tu kiedyś wyraziłam obawę i przypuszczenie że oni chcą całą sprawę przedłużyć jak tylko będą w stanie. Śledztwo może trwać i 5 lat tylko czy my to przetrwamy? a przecież w nadchodzącym roku prezydencja, wybory potem euro. Myśle że ten okres to będzie szczyt propagandy w mediach. Tusek zaś pewnie myśli że to wszystko będzie dla niego trampoliną, ehh.
OdpowiedzUsuń@redpill
OdpowiedzUsuńChyba wszyscy to odbieramy jako scenariusz gdzieś obmyślony, w który wszyscy są już wciągnięci. Jest w nim miejsce pewnie i dla takich jak my. Kim jesteśmy w tym scenariuszu? Co dla nas przewidziano? Czy możemy ich czymś zaskoczyć, czy naszą rolę już na kimś przećwiczyli?
Aż się przestraszyłam, gdy to napisałam.