piątek, 28 sierpnia 2009

Przyszedł pan hrabia z pieczątkami

Pomaleńku zbliża się 70 rocznica napaści Niemiec na Polskę, a ja mam bardzo przejmujące wrażenie, że jakimś bardzo sprytnym, niemal niewidocznym propagandowym zagraniem, cała publiczna uwaga została przesunięta z głównego problemu, jakim jest udział niemieckiej cywilizacji i kultury w historii XX wieku, na problem tzw. „trudnych stosunków rosyjsko-polskich”. Już za kilka dni będziemy wspominać to, co się stało 1 września 1939 roku i jednocześnie przeżywać (każdy z nas na swój własny sposób) każdy dzień, który – skutkiem właśnie tego, co Niemcy sobie w swoich niemieckich głowach umyślili – zmieniał życie Narodu, a ja widzę wyraźnie, jak ktoś się mocno bardzo postarał, by nagle się okazało, że to Rosjanie są tymi złymi, a Niemcy zwyczajnie mogą tylko czekać aż my sobie nasze ruskie sprawy ostatecznie wyjaśnimy.
A może się okazać, że jest jeszcze gorzej. Dziś właśnie się dowiedziałem, że moskiewska uroczystość związana z promocją historycznej pracy objaśniającej światu, że owe 70 lat temu do wojny doprowadził polsko-niemiecki sojusz, została łaskawie przesunięta, co – wedle opinii telewizji TVN – świadczy z jednej strony o tym, że rozsądna postawa polskiego rządu przyniosła dobre efekty, a drugiej, że ci Rosjanie to jednak, podobnie jak Niemcy, też równi goście, z którymi – postępując odpowiednio grzecznie – można naprawdę wiele. Łatwo się w tej sytuacji domyślić, że przez te trzy dni, jakie nam zostały do rocznicowych obchodów, sprawy się tak pięknie ułożą, ze z zapowiadanych przemówień pozostanie tylko wystąpienie kanclerz Merkel i premiera Putina, którzy opowiedzą coś o wspólnej Europie i europejskiej współpracy, premiera Tuska, który podziękuję za ciepło i dobre wibracje, a Kartofla się poprosi, żeby z wystapienia zrezygnował w celu niezadrażniania.
Boże mój! Jak to gładko poszło. Patrzę na to, co się tu wyprawia i myślę sobie, że musiało być tak, że przy załatwianiu spraw gazowych, Niemcy z Rosjanami, na prośbę niemieckich przyjaciół, zrobili sobie chwilę przerwy i ustalili, że w związku z polskimi obsesjami, Rosjanie przeprowadzą prowokację pod tytułem „Polska Odpowiedzialność za Wybuch Drugiej Wojny Światowej”, tym samym dając Niemcom czas na oddech, tuż przed Rocznicą wykonają jakiś lekki gest… a później już będzie 2 września i będzie spokój.
No więc trudno. Skoro mamy taką sytuację, że polski rząd, zamiast troszczyć się o narodowe interesy, daje się rozprowadzać sprytniejszym od siebie, my akurat możemy najwyżej pójść do kościoła i pomodlić się za Ojczyznę i za tych, co dla tej Ojczyzny z niemieckich i rosyjskich rąk ponieśli śmierć. A ja, być może, jeszcze mogę napisać dzisiejszy tekst, licząc na to, ze jak najwięcej ludzi go przeczyta i dzięki temu, przynajmniej w tym miejscu, wspomniany spokój nie będzie aż tak krystaliczny. 17 września będziemy pamiętać dzień, gdy Polska została podpalona przez Sowietów. Ale to jeszcze wciąż przed nami. Dziś myślmy o Niemcach.
Na tę właśnie okazję mam przygotowanych kilka obrazków. Najpierw wyobraźmy sobie jak mówi zły Niemiec, wybitny prawnik, gubernator Hans Frank:
„Gdy kiedyś wygramy wojnę, nie mam nic przeciw temu, aby zrobić siekaninę z Polaków i Ukraińców i z tego wszystkiego, co się tu wałęsa – zrobić z nimi to, co się tylko będzie podobało”.
Teraz kolej na dobrego Niemca, hrabiego (!) Clausa von Stauffenberga, który mówi o mieszkańcach Generalnej Guberni tak: „To niewyobrażalna hołota. Bardzo dużo Żydów i bardzo dużo mieszańców. Ci ludzie będą posłuszni jedynie pod knutem. Tysiące jeńców wojennych wykorzysta się dla naszego rolnictwa. W Niemczech na pewno będą użyteczni, pracowici, posłuszni i skromni”.
I na koniec spójrzmy na Niemca ani złego ani dobrego. Na zwykłego, porządnego Niemca. Nie wiemy, jak się nazywa, jak wygląda, nawet nie słyszymy jego głosu. Wchodzimy na teren Muzeum w Oświęcimiu i, wśród najróżniejszych pamiątek, widzimy dokument stwierdzający, że pewien człowiek został skazany na trzy dni karceru za to, że zrobił kupę za barakami, zamiast w toalecie. Dokument jest sporządzony bardzo starannie, jest dobrze zachowany, a na dokumencie widzimy pięć pieczątek i sześć podpisów. Pięć niemieckich pieczątek i sześć niemieckich podpisów, poświadczających, że więzień faktycznie dokonał wykroczenia i że kara została nałożona zgodnie z przepisami.
I oto, za trzy dni będziemy obchodzić rocznicę tego dnia, gdy do Polski przyjechali niemieccy prawnicy, niemieccy arystokraci, niemieccy urzędnicy, ze swoimi porządnie wykonanymi pieczątkami i swoimi pięknymi piórami, umoczonymi w porządnym niemieckim atramencie. I rozpoczęli budowę Nowej Europy.
17 września dopiero za trzy tygodnie. Na razie pamiętajmy o tych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...