sobota, 17 grudnia 2011

Wojna

30. rocznica wprowadzenia stanu wojennego i śmierci dziewięciu górników z Kopalni Wujek, choć z początku wydawała się świetną okazją do wywołania poważniejszych refleksji i powiedzenia kilku mocnych myśli, w rezultacie okazała się jedynie czymś co kogoś, czyim codziennym zajęciem jest łączenie myśli w słowa, a słów w zdania, wyłącznie wiąże i spala, zanim jeszcze pojawiła się okazja, by wydobyć z siebie choć jedno westchnienie. Szykowałem się do tego dnia, który wczoraj minął, od dłuższego już czasu, a już zwłaszcza od dnia, kiedy z moim kumplem LEMMINGIEM udaliśmy się pod Kopalnię i tam spotkaliśmy Stanisława Płatka, który nam opowiedział, jak się żyje 30 lat po tym, jak najpierw cudem uniknęło się śmierci z rąk państwa i jego służb, a następnie stało się twarzą w twarz naprzeciwko dowódcy plutonu ZOMO z pogruchotanym i zalanym krwią ramieniem, i wiedziało, że teraz to już litości nie będzie.
No i nadszedł ten dzień, i okazało się, że przez te lata, a już zwłaszcza przez ostatnie miesiące, wszystko stało się tak straszliwie oczywiste, że aż trywialne… i wychodzi na to, że naprawdę nie ma tak prostych słów, które byłyby w stanie opisać coś tak dramatycznie prostego właśnie.
Minęło najpierw dziesięć lat, potem kolejnych dziesięć, i dalsze dziesięć, i jesteśmy nagle tu gdzie nas widać, a mi już jest zwyczajnie wstyd, by po raz nie wiadomo który załamywać ręce nad czymś tak banalnym, jak obrazem Polski podzielonej równo na dwa obozy – jeden, w blasku świec i w kompletnym zapatrzeniu, wznoszący biało-czerwone sztandary i, w poszukiwaniu ratunku, śpiewający słowa Roty, i drugi, w blasku świateł i w równie pełnym zapatrzeniu, również w poszukiwaniu ratunku, przemierzający pasaże handlowych galerii. Kiedy jedni krzyczą: „Polska, Polska, Polska” – a gdzieś z boku dobiega pomruk: „Faszyzm”, a drudzy – widząc prawdopodobnie, że i tak już nic z tego nie będzie – zwracają się już bezpośrednio do tych, co akurat mają władzę i siłę, i proszą o to, by zechcieli się nami zaopiekować. Za jakąkolwiek cenę.
We wczorajszym tekście wspomniałem o Januszu Palikocie, który właściwie już zupełnie otwarcie zwrócił się do symbolicznego pana Schmidta o to, by, gdyby nagle w Polsce doszło do przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, zechciał nasz kraj wziąć w zarząd. I oczywiście łatwo jest – sam uległem tej pokusie – uznać, że oto mamy zdrajcę, którego wystarczy rozstrzelać, czy powiesić, i nastanie sprawiedliwy spokój. Ale przecież to nieprawda. Palikot wcale nie jest przyczyną, lecz skutkiem. To nie on tworzy świat. To świat stworzył jego. On nie jest chorobą, on jest zaledwie choroby objawem. Gdyby świat był zdrowy, zarówno sam Palikot, jak i wszyscy ci, uważają, że Polska jest wyłącznie echem jakichś naszych starych kompleksów, zostaliby z tej Polski usunięci, jeszcze zanim dali się poznać.
30. rocznica ogłoszenia stanu wojennego, wbrew wszelkim pozorom spokoju, zastaje Polskę w stanie praktycznej wojny. Wojny w najbardziej klasycznym rozumieniu, jako agresji i obrony, z agresorem jak najbardziej zewnętrznym, wspomaganym przez lokalnych kolaborantów – i to obojętnie, czy to działających z pobudek wyższych, czy niższych – i zwykłych głupców, dla których i tak wszystko zawsze się sprowadzało do konsumpcji, i których wszędzie jest cała masa, z tą różnicą, że gdzieś w Niemczech, we Francji, czy Holandii tę masę tworzyła głównie obca imigracja, a u nas są to niemal wyłącznie tak zwani „nasi”. Symbolem tej wojny jest przede wszystkim oczywiście wrak rządowego samolotu spoczywający gdzieś pod Smoleńskiem we krwi zamordowanych Polaków, i wszystko, co się wokół niego dzieje, a więc z jednej strony cały ów zgiełk mający zagłuszyć owo wołanie o prawdę i sprawiedliwość, a z drugiej ten nieustanny szept modlitw.
Wczoraj przed Kopalnią Wujek odbywały się rocznicowe uroczystości, a ja tam nie poszedłem. Planowałem być na miejscu już od dłuższego czasu, jednak ostatecznie nie poszedłem. Powiem szczerze, że przede wszystkim bałem się, że ów dysonans między prawdą tego miejsca a kłamstwem oficjalnego przekazu, który tam niewątpliwie na mnie czekał, wyprowadzi mnie z równowagi i już nie będę umiał skupić się na tym, co naprawdę ważne. A więc na fakcie, że mija 30 lat od tamtych wydarzeń i wszystko jest jasne jak nigdy przedtem. Wszystko jest takie jasne i takie czyste i takie oczywiste. Tych dziewięciu zastrzelonych wtedy, tych 96 rozerwanych na strzępy dziś, i to całe tak bardzo brutalne kłamstwo, które te dwa wymiary już na zawsze połączyło.
A i tak jednak nie udało mi się uniknąć tego bólu. Wieczorem, trochę zaciekawiony może jakimiś obrazkami sprzed świętującej Kopalni, zajrzałem do telewizora i wprawdzie tego akurat nie znalazłem, natomiast trafiłem na rozmowę trzech bohaterów naszej historii – Zbigniewa Romaszewskiego, Zbigniewa Janasa i Jana Rulewskiego z bohaterem już historii mniej naszej, dziennikarzem TVN-u Maciejem Knapikiem. Tematem rozmowy – tak, tak – była kwestia braku odpowiedzialności autorów stanu wojennego za ich zbrodnie, a konkretnie, pytanie, jak w ogóle mogło do tego dojść, że ani Wojciech Jaruzelski, ani Czesław Kiszczak, ani Jerzy Urban ani w gruncie rzecz nikt z nich, nie poniósł jakiejkolwiek odpowiedzialności za to zło. 30 lat po tamtych wydarzeniach, 20 lat po odzyskaniu przez Polskę wolności… no i 10 lat po powstaniu pierwszej prawdziwie profesjonalnej telewizji informacyjnej, nadszedł czas na rozpoczęcie poważnej dyskusji na temat tego, dlaczego? Nie umiem powiedzieć, do czego ostatecznie panowie doszli, bo odpowiednio wcześnie wyłączyłem telewizor, ale wydaje mi się, że mogę mieć tu pewne podejrzenia. Otóż w pewnym momencie, widząc, jak trudna i skomplikowana jest ta sprawa, red. Knapik zaproponował następujące wyjaśnienie tego wstydu. Mianowicie, żeby zrozumieć powody, dla których Jaruzelski i Kiszczak zdychają dokładnie tak jak większość z nas, należy się cofnąć jeszcze do początku lat 90-tych, kiedy to Jarosław Kaczyński – tak, on! – zamiast starać się o postawienie przed odpowiednim trybunałem Kiszczaka, Jaruzelskiego, czy Urbana, zajmował się paleniem kukły Lecha Wałęsy…
Nie. To nie był moment w którym wyłączyłem telewizor. Zanim to zrobiłem, poczekałem jeszcze na to, co powie, jak na te słowa zareaguje Zbigniew Romaszewski. Dopiero gdy zobaczyłem, że on nie powiedział na to nic, i tylko patrzył w kompletnym milczeniu prosto przed siebie, by wreszcie się ożywić, kiedy Zbigniew Janas – kiedyś maszynista kolejowy i elektromonter, następnie wieloletni działacz najpierw Unii Wolności, a potem Partii Demokratycznej, a dziś właściciel firmy „Zbigniew Janas Konsultacje Doradztwo” – zarzucił mu, że jako człowiek PiS-u, reprezentuje interes partyjny, podczas gdy on przecież nigdy z PiS-em nie miał nic wspólnego, lecz jest zwykłym polskim patriotą. Jak każdy. Dopiero wtedy.
No więc to jest Polska, która tak boli. To ona. Z tymi górnikami, tym Knapikiem, tym Janasem i Romaszewskim, tym samolotem, tymi marszami, tym gniewem i tym śmiechem. Przede wszystkim jednak z tym szyderstwem, z tym kłamstwem i z tym bezczelnym spojrzeniem prosto w oczy. I z tym wszechobecnym oślepiającym nas światłem, niesionym przez tego kto je niesie. Niemal od samego początku.

Jest oczywiście niewesoło, ale za to Święta, a z nimi wieczna nadzieja na zwycięstwo, wciąż przed nami. Zachęcam do kupowania książki o siedmiokilowym liściu – czy to na prezent, czy ot tak, na zimowe wieczory – i proszę o wspomaganie tego bloga finansowo pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.

37 komentarzy:

  1. Postawy i opinie nie biorą się znikąd. Z niczego, owszem, ale nie znikąd.

    Niedawno na S24 pewien intelektualista zauważył, iż Jaruzelskiego obarcza się winą za śmierć ok. 100 osób, a Piłsudskiego nie bardzo się obciąża mimo, że zamach majowy pociągnął śmierć ponad 350 osób.

    Takie oto porównania wpływają na świadomość historyczną Polaków.

    Może więc należy skorygować porównanie wyżej zreferowane, że:

    za Jaruzelskiego zamordowano ok. 100 osób, gdy w zamachu majowym ponad 350 osób zginęło w żołnierskich walkach*/.


    Z biologicznego punktu widzenia: śmierć, to śmierć. Ale rodzina, przyjaciele, społeczeństwo, naród, to wcale nie są byty biologiczne.
    Rozum też nie jest; mózg tak, ale rozum nie.


    PS. Ok. 100 zamordowanych wtedy, ok. 100 teraz. Od jakiej liczby zaczyna się dzisiaj polskie non possumus?


    --------------------------
    */ ofiary cywilne zamachu majowego to w przytłaczającej większości byli gapie i nie wykazano żadnego mordu, tym bardziej skrytobójstwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdaje się, że wiedziałeś co robisz nie idąc na te uroczystości, przynajmniej sądząc po tej relacji: http://niepoprawni.pl/blog/208/16xii11kopalnia-wujek-za-zasiekami

    OdpowiedzUsuń
  3. @orjan
    Słowa dramatycznie potaniały. Każdy gada, co mu przyjdzie do głowy, albo co mu do tej głowy zostanie wrzucone. Nie wiem, czy to tylko mój nastrój, czy rzeczywistość, ale mam wrażenie, że ostatnie dni jakby się tu mocno wyróżniały.

    OdpowiedzUsuń
  4. @toyah

    "tu", to znaczy tu, czy ogólnie?

    OdpowiedzUsuń
  5. @karakuli
    Ciekawe to bardzo. Przyznam, że nie wiedziałem. Ale ta relacja tylko potwierdza moje obawy. Że w tej chwili mamy już wojnę na całego. I że oni ani myślą żartować.
    Swoją drogą, dając Rozpłochowskiemu tę fuchę, wiedzieli, co robią.

    OdpowiedzUsuń
  6. @orjan
    Oczywiście że ogólnie. Tu jest okay.

    OdpowiedzUsuń
  7. Od 1980r., jeszcze przed sierpniem, w pewnej firmie, wspólnie z innymi pracownikami, założyliśmy zakładowy klub żeglarski.

    W wojenne lato 1982 postanowiliśmy zorganizować sobie prywatny rejs po Mazurach (bez krępacji omówić parę spraw i naładować akumulatory).

    Po wstępnej analizie wiadomego dekretu, wypiwszy nieco, napisaliśmy do Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Suwałkach (taka sobie filia SB):

    ... Zwracamy się z uprzejmą prośbą o zezwolenie na odbycie rejsu żeglarskiego po Wielkich Jeziorach Mazurskich ...

    W ustawowo przewidzianym czasie otrzymaliśmy pismo:

    DECYZJA ...
    Na podstawie ... etc, etc,
    ... tutejszy Urząd Spraw Wewnętrznych zezwala na zwołanie i odbycie zgromadzenia na Wielkich Jeziorach Mazurskich w celach żeglarskich ... etc.


    To moja najzabawniejsza pamiątka z tamtych lat. Resztę zabawek wypiliśmy.

    Straszno i smieszno?

    PS. Spośród nas wyszło niemal całe podziemie w tym zakładzie. Żeglarstwo podziemne?

    OdpowiedzUsuń
  8. @orjan
    Przepraszam bardzo, ale mam akurat nastrój taki, że ani straszno, ani śmieszno. Co najwyżej, śmiertelnie nudno. Na śmieszno w ogóle nie ma szans, natomiast straszno byłoby, gdyby Was za to żeglarstwo wzięli i pozabijali.

    OdpowiedzUsuń
  9. @ orjan -

    Fajne - takie osobiste historyjki odzwierciedlają realie tych czasów tym, którzy ich nie przeżyli. Że SB zezwolił - to mi dziwi!

    OdpowiedzUsuń
  10. @toyah @Michael

    Nie zrozumieliśmy się. Rusycyzm: i smieszno i straszno pasuje mi do tamtej sytuacji bardziej niż polskie: choć siąść i płakać.
    Podanie napisaliśmy dla jaj, czyli w niepoważnej dla nas sprawie i raptem otrzymaliśmy poważną, urzędową odpowiedź!

    Dzisiaj ludzie zdają poważne pytania i otrzymują odpowiedzi dla jaj. Tak się odwróciło.

    Różnica jest też i taka, że ludzie wtedy dokładali starań, aby organizować sobie życie obok i wbrew władzy. Nie było masowych nastawień klienckich. Teraz są!
    Poważna część społeczeństwa złożyła teraz swoje nadzieje u stóp tej władzy i u stóp tych trwa. I trwa mać, bo nadzieja umiera ostatnia. A durna jeszcze potem.

    Będzie więc żarło, aż zdechnie.

    Natomiast w liczniku mord i mordów różnic między wtedy a teraz, to ja nie widzę.
    Co do mnie samego, to akurat na mnie nie padło, co - w tamtych realiach - można rozważać także w kategoriach przypadku.

    Michael,

    z imprezy wracał na przykład śp. Grzegorz Przemyk. Wspominam o tym, żeby zaznaczyć, że historyjki są fajne dopiero wtedy, gdy po latach możemy sobie o nich w ciepełku pogwarzyć.


    PS. Tę esbecką decyzję publicznie demonstrowaliśmy przy mazurskich ogniskach i zawsze wywoływała gromadny rechot.

    OdpowiedzUsuń
  11. @All
    Ta żałosna skarga pani Chmielowskiej mnie wkurzyła. Tacy już zastraszeni i starzy, że nie przyszło im do głowy usunąć barierek? I co by się stało? Władza urządziłaby bitwę pod Wujkiem z weteranami?
    To samo z Romaszewskim. Wypadłby z listy gości tvn?

    OdpowiedzUsuń
  12. @Marylka

    Całkiem, jak jakaś katalepsja.

    OdpowiedzUsuń
  13. @orjan
    Reakcja Michała najlepiej wyjaśnia, dlaczego takie historie przyjmuję wyłącznie w poczuciem zmęczenia.
    Ale rozumiem Twoje intencje.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Marylka
    Może to taki właśnie był plan. Żeby tę barierki ktoś spróbował usunąć. Problem w tym, że ten Rozpłochowski , i kto tam jeszcze reprezentował górników, zgodził się na ten porządek.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Toyah
    Może i był, ale jeśli tym się będziemy kierować, to tak samo spełnimy ich cele, jak ulegając prowokacji. W końcu prowokacje są po to, żeby zastraszyć ludzi. A jeśli chytrze nie dajemy się sprowokować i siedzimy jak mysz pod miotłą, to wyprzedzamy ich oczekiwania.

    OdpowiedzUsuń
  16. @Marylka
    No, chyba nie bardzo. Nie uleganie prowokacji to zdecydowanie postawa chwalebna.

    OdpowiedzUsuń
  17. @toyah

    Ja myślę, że Marylka ma rację. Ten element przy władzy zna swoją granicę tchórzostwa.

    Jeśli pamiętasz, to stanowczo obstawiałem, że na marsz 13 XII nikt nie ośmieli się ręki podnieść. I nie podniósł.

    Istnieje prawdopodobieństwo, że ten element prywatnie orientuje się już na pozycje odwrotowe.

    OdpowiedzUsuń
  18. @Toyah

    Nie pojechałeś pod Wujka, lecz ja wczoraj rano pojechałem pod Stocznię. Każdy ma swoje inne obowiązki. Co za czasy, że parę lat różnicy wieku, a już mamy inne pokolenie. Mnie ukształtowały na całe życie wydarzenia roku 70-tego.

    Więc pojechałem tam, jak już wielokrotnie, by oddać cześć. Ale to nie najgłówniejszy powód. Jeżdżę tam, by zmierzyć się ze swoją traumą.

    Jako 20 latek nie byłem tam, gdzie dziś stoi pomnik. Byłem dokładnie z drugiego końca ostatniej podróży Janka Wiśniewskiego, pod gdyńskim prezydium. Wówczas otoczonego czołgami i oddziałami, jak bastion nienawiści.

    I cóż sobie wczoraj pod pomnikiem udowodniłem.Tylko to, że taką zniewalającą traumę ma się na całe życie. Znów ręce się trzęsły, w gardle rosła gula, a umysł przenosił mnie w przeszłość.
    A po powrocie do domu nie dało się patrzyć na telewizję, a do komputera nawet się zbliżyć.

    Jak teraz przeczytałem twoje dwa wpisy i komentarze, to się zaciekawiłem, jak twój kolega Dembinski, ekspert, bywalec, uczestnik dyskusji w TOK FM, by się czuł, gdyby sam był uczestnikiem tamtych wydarzeń.
    Czy byłby innym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  19. @orjan, Marylka
    Jest oczywiście bardzo możliwe, że I ty i Marylka macie rację, a ja niepotrzebnie trzęsę portkami. Że oni, jak mówisz, "znają swoje granice tchórzostwa" i że są rzeczy, na które "nie ośmielą się podnieść ręki". Natomiast moja teoria jest taka, że dla nich już nie ma odwrotu. I że jedyne co im pozostaje, to wyprzedzić to, co się dziś musi stać, a więc sprowokować bunt zanim jeszcze ludzie będą do niego gotowi.
    Wyobraźcie sobie taką sytuację, że organizowane są te obchody pod Kopalnią i dochodzi do poważniejszych awantur. Dziś kiedy zbliżają się Święta, absolutna większość z nas chce mieć tylko spokój, nadzieję, że jakoś to będzie, no i to już tu niemal przysłowiowe światło w galeriach.
    Uważam, że trochę podobnie było ze stanem wojennym. Gdyby go nie było, ta energia ludzka w ciągu paru lat zmieniłaby system w sposób autentyczny. Dostaliśmy jednak w łeb i na niemal dziesięć lat wszystko zniknęło. Przecież ja pamiętam, jak ludzie rozmawiali na ulicach. Że po co się było awanturować, że tu kryzys, a ci tylko polityka i polityka, że bez pracy, panie, nie ma dobrobytu... Przecież do dziś jeszcze cała kupa bałwanów wierzy, że Jaruzelski postąpił jak należy. A wystarczyły może dwa lata, a może rok, by ta wolność zmieniła też i ludzi. I wszystko byłoby inaczej.
    Dlatego uważam, że jeśli wytrzymamy jaszcze rok, to nikt już nie będzie musiał wzywać do marszów i demonstracji. I one nie będą szły w dziesiątkach, ale w setkach tysięcy.
    Ale, jak mówię - może i to wy macie rację. W końcu wszyscy mamy tylko to co mamy. Swoją wrażliwość i rozum.

    OdpowiedzUsuń
  20. @jazgdyni
    Dobrze wiesz, ze wśród autentycznych i bardzo bezpośrednich uczestników tamtych - ale przecież i nie tylko tamtych - wydarzeń, są tacy, którzy dziś nas uważają za durniów, a my nie możemy spokojnie patrzeć na ich twarze. Historia poszła drogą naprawdę krętą i dzisiejsze postawy nie mają nic wspólnego z postawami z tamtych lat.

    OdpowiedzUsuń
  21. @Toyah

    Taka niestety jest prawda, jak piszesz.

    To już 40 lat - dwie epoki.

    OdpowiedzUsuń
  22. @toyah

    Ja mam swoją, prywatną teorię o prywatyzacji i komercjalizacji. To jej reguły poruszają dzisiaj z posad bryłę zeświecczonego i pozbawionego idei świata, a już na pewno poruszają tę lekko pofałdowaną galaretę w głowach rządzącego elementu:

    indywidualny zysk uświęca stosowanie środków państwowych

    Ta sama teoria komercjalizacji służy mi do syntetycznego klasyfikowania Unii. Jej koncepcja jest bowiem natury wyłącznie komercyjnej. Przystaw do niej schemat konstrukcji i zachowań spółki akcyjnej i zrozumiesz wszystko.

    Wspominam o Unii dlatego, że pod koniec bieżącego roku obrachunkowego po raz pierwszy praktyka potwierdziła twierdzenie, że Unia jest chora, a w tym także wysokie prawdopodobieństwo nieuleczalnego charakteru choroby. To zaś wytwarza w elemencie prywatne kalkulacje komercjalizacyjne pod założenie ryzyka ewolucji: chora, chorsza, trup.

    Jaruzelski i jego siepacze byli tacy odważni, bo za swoimi plecami mogli mieć Sowietów, a przynajmniej nimi grozić. Teraz możliwe jest, że za plecami elementu otworzy się czarna dziura i wciągnie, albo wypluje. To osłabia dotychczasowy entuzjazm i pewność siebie.

    Zachęcam do obserwacji w tym kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  23. @jazgdyni
    No więc właśnie. Dziś to kto był kim, co sobie myślał i co robił 10, 20, czy 40 lat temu, nie ma większego znaczenia. Wyzwania dotyczą wyłącznie dnia dzisiejszego. Kto się dziś nie umie zachować, może sobie całe swoje zasługi wsadzić w dowolną dziurę.

    OdpowiedzUsuń
  24. @orjan
    A więc chodzi o pieniądze? Standard.

    OdpowiedzUsuń
  25. @Toyah

    Natychmiast przypomina mi się Twoja wizyta w małym muzeum przy Wujku i opis tego przywódcy strajku.
    A z drugiej strony przed oczami mam biznesmena Frasyniuka.

    OdpowiedzUsuń
  26. @jazgdyni
    Większość tych co są dziś celebrowani jako tzw. opozycja demokratyczna to biznesmeni.

    OdpowiedzUsuń
  27. @toyah

    a czy potrafiłbyś wskazać inny napęd tej moralnej hałastry?

    Jakikolwiek inny, byle nie jakiś eufemizm dla pieniędzy w rodzaju "kręcić lody", lecz coś z kategorii poza-prywatno-majątkowego.

    Coś dla ogółu, najlepiej.

    Nic nie znajdziesz.

    OdpowiedzUsuń
  28. @orjan

    Jest jeszcze coś, co ich napędza oprócz forsy (czytaj u mnie o kurduplach). To nieprzemożna potrzeba bycia kimś, często łącząca się nierozerwalnie z dążeniem do władzy.
    Raz sobie popatrzeć z góry.
    Wtedy zaczyna się widzieć motłoch.

    OdpowiedzUsuń
  29. A w Polsce było straszno za rzadow Braci Kaczyńskich.Przez dwa lata strach i terror - oznajmił w radio polskim w pierwszym programie w sobotę przed godziną 8 rano jakiś światły profesor z UE.Tak nas widzą!
    Dla nas te dwa lata są światełkiem i muszą być nadzieją. 16 grudnia w Brygidzie znowu rozlega się :Ojczyzną wolną racz nam wrócić Panie.Idzie duży marsz, pod Krzyżami oficjele, a w środkach ogłupiania kompletna cisza!!I tak będzie, dopóki się Polska nie zbudzi? Ale dobrobyt zagluszył sumienia!!

    OdpowiedzUsuń
  30. @orjan
    Oczywiście że nie znajdę. Bo nic innego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  31. @jazgdyni
    Nie zgadzam się. Tylko pieniądze. Władza jest tu zaledwie drogą do celu.

    OdpowiedzUsuń
  32. @kryska
    I to jest coś, co mnie zupełnie obezwładnia. Ja od pewnego czasu mam ochotę napisać coś w tym właśnie temacie i zero. Stoję bezradny. Klasyczna sytuacja, kiedy to temat nas przerasta.

    OdpowiedzUsuń
  33. @Toyah

    Coryllus w swym ostatnim komentarzu jest bardzo pesymistyczny. Uważa, że nasz właściwy czas już minął i będzie potrzeba długich lat, by coś zrobić z tym podłym bałaganem.

    W kontekście tego co Ty piszesz, tragiczne jest to, że wielu z tzw. naszych zdradziło i poszło na służbę forsy i biznesu.
    Ja myślę, że oni od samego początku, te frasyniuki i podobni, mieli na myśli obalenie ustroju, tylko po to, by samemu dorwać się do miodu.
    Dlatego, gdy to już osiągnęli, tak szczekają i pokazują zęby jak pies przy zdobytej kości.

    OdpowiedzUsuń
  34. @jazgdyni
    Ja z Coryllusem zgadzam się tylko częściowo. A więc co do tego, że wszystko co było do zmarnowania - zmarnowaliśmy. I marnujemy w dalszym ciągu. Natomiast jestem znacznie większym od niego optymistą w tym sensie, że uważam, że w każdej chwili wszystko się może odwrócić.

    OdpowiedzUsuń
  35. @Toyah

    To właśnie tak, jak ja.
    Zmarnowano (bo nie zmarnowaliśmy, o nie). Choć może Ty się poczuwasz, bo należysz do partii. A partia cierpi na niemoc.

    A Coryllus, pisząc o tworzeniu tajnych organizacji sam sobie przeczy, bo w książce tłumaczy, że wszystkie tajne organizacje są poprzerastane wrogimi agentami.

    Ja też jestem optymistą i jak przyjdzie moment, a przyjdzie, to wszystko będzie można odwrócić.

    OdpowiedzUsuń
  36. Bardzo ciekawa rozmowa. Dziękuję.
    Chodzi o to, żeby Monika Jaruzelska oraz Jolanta Kwaśniewska pozostały wzorcami mód. I przede wszystkim chodzi o pieniądze. To wcale nie jest banalne spostrzeżenie, choć takie mogłoby się wydawać. Przeoczanie pieniądza jest jednym z głównych przyczyn klęski. To, że ludzie dali sobie wmówić, że niegodnym było strajkować o kiełbasę, jest wielkim nieszczęściem.

    @orjan
    fajna historyjka.

    @jazgdyni
    nie jestem biegłym coryllusologiem, ale uważam, że niemożliwe jest, aby Coryllus namawiał to tworzenia tajnych organizacji.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Bumerang, czyli blessing in disguise

  Zanim przejdę do rzeczy, muszę przekazać kilka informacji na temat naszej córki Zosi, która pod koniec maja została zdiagnozowana z bardzo...