Od
wczoraj w kioskach jest do nabycia kolejny numer naprawdę bardzo
dobrego tygodnika „Polska Niepodległa”, a w nim kolejny odcinek
moich kawałków na bieżące tematy. Polecam serdecznie, natomiast
dziś, zgodnie ze zwyczajem, z myślą o tych, którzy nie mieli
okazji, przedstawiam tekst z poprzedniego numeru.
Kiedy
już Polska zdążyła zapomnieć o zamordowanej przez pisowskiego
ministra Szyszkę wiewiórce, a sukces Donalda Tuska w Brukseli
został unieważniony przez jeden bukiet kwiatów, jakim Jarosław
Kaczyński powitał powracającą do Polski premier Szydło, zbrojne
oddziały politycznej opozycji wpadły w panikę. Na ratunek
pospieszył niejaki Jędrzej Bielecki z „Rzeczpospolitej”,
podając całkowicie zmyśloną informację, jakoby Marine Le Pen
zaproponowała Jarosławowi Kaczyńskiemu współpracę w „demontażu
Unii Europejskiej”, a antyrządowe media uczepiły się owej
wiadomości jak pijany płotu. Tłumacząc się ze swojego kłamstwa
Bielecki wyjaśnił, że wprawdzie Le Pen nie proponowała
Kaczyńskiemu współpracy w demontażu Unii, natomiast jak
najbardziej chciała mu ją zaproponować, więc wszystko jest w
porządku. Oczywiście, że wszystko jest w porządku. A my już
tylko możemy powiedzieć, że wprawdzie nic nam o tym nie wiadomo,
by Bielecki napastował seksualnie małe dzieci, ale wystarczy rzucić
okiem na jego twarz, by wiedzieć, że mógłby. Prawda?
*
W
ogóle coraz częściej można odnieść wrażenie, że wbrew opinii
popularnej zwłaszcza w kręgach ludzi kulturalnych i inteligentnych,
twarz to jest jednak wyraz czegoś skrywanego głęboko w ludzkim
sercu. Weźmy takiego posła Szczerbę. Człowiek pokazuje się w
telewizorze, a wszyscy zgromadzeni przed telewizorami widzowie
natychmiast sięgają po przeciwsłoneczne okulary, by nie oślepnąć
od tego spojrzenia. Nic zatem dziwnego, że w pewnym momencie
zagrożony został byt stacji TVP Info, bo politycy Prawa i
Sprawiedliwości ogłosili strajk z jednym żądaniem: „Albo my
albo Szczerba”, no i zdrowie obywatela wygrało. Mimo że o sprawie
poinformowała sama Wirtualna Polska, Szczerbie nie udało się
poruszyć serc kolegów z partii i Sejm wciąż pracuje.
*
Swoją
drogą, czy nie zauważyli Państwo, że ostatnio w ogóle jakby
nasza opozycja skapcaniała. I tu już nie chodzi o tak aktywnych
dotychczas partyjnych działaczy, jak Sławomir Nitras, czy Agnieszka
Pomaska, ale o najbardziej twardy elektorat Partii Miłości, czyli
artystów estradowych. Nawet ktoś tak od zawsze wybitny, jak
Zbigniew Hołdys, zamiast walczyć z faszyzmem, poszedł do kina na
nowy film Scorsesego i popadł w zadumę, którą wyraził słowami:
„Gdzie był Bóg?” Czyżby po raz kolejny potwierdzała się
opinia, że niektórzy ludzie na starość dziecinnieją? Dowiemy się
tego z całą pewnością za parę lat, kiedy Hołdys zada na
Twitterze pytanie: „Jak robi koza?” i sam sobie z satysfakcją
odpowie: „Beeeee”.
*
Skoro
mowa o dzieciach, zaktywizował się natomiast sławny syn Zbigniewa
Hołdysa imieniem Tytus, i postawił publicznie pytanie, ile dni
urlopu miał prezydent Andrzej Duda od początku kadencji. Doceniając
starania pana Tytusa, należy się jednak obawiać, że to nie jest
dobry sposób na pocieszenie ostatnio wyjątkowo psychicznie
roztrzęsionego elektoratu jednoczącej się w bólach opozycji. W
końcu, ile to takiego Tytusa kosztuje, by zamiast coś pieprzyć o
urlopach, wziąć przykład ze swojego utalentowanego taty i rzucić
publicznie, że „Duda to chuj”.
*
Mój
Boże, jak strasznie zrobiło się nudno! I to w momencie, gdy
naprawdę wydawało się, że po wielkim sukcesie Donalda Tuska w
Brukseli, oni wszyscy wyjdą na ulicę otwierać szampany. A tu
zapanowała niemal grobowa cisza. Stacji TVN24 udało się ściągnąć
do studia Janusza Zemke oraz Mariana Piłkę z prośbą, by
skomentowali jakąś wypowiedź ministra Waszczykowskiego. Zemke
wyraził opinię, że Saryusz-Wolski nie miał szans na objęcie
stanowiska prezydenta Europy, natomiast Marian Piłka zadeklarował,
że Wolski jest osobą obcą mu ideowo, program się skończył, a
prowadzący rozmowę Piotr Marciniak poszedł do toalety i się
pobeczał.
*
Zdecydowanie
więcej szczęścia miał redaktor Kraśko w stacji TVN24 BIS, który
posadził obok siebie byłego posła Ruchu Palikota Andrzeja Rozenka,
dziś reprezentującego partię o nazwie „Biało-czerwoni”, oraz
byłego posła Prawa i Sprawiedliwości Michała Kamińskiego,
aktualnie w partii o nazwie „Europejscy Demokraci”. Obaj
politycy, zgodnie jak Polak z Europejczykiem, szybko doszli do
konsensusu i wspólnie oświadczyli, że Polska stoi dziś tylko
przed jednym problemem: podczas gdy trzeba się szybko decydować,
czy chcemy być na wschodzie, czy na zachodzie, PiS nas pcha na
wschód. No a w związku z tym, przy najbliższym głosowaniu w
Sejmie, każdy porządny człowiek powinien na stanowisko premiera
poprzeć kandydaturę Grzegorza Schetyny. A my się już tylko
zastanawiamy, czy naprawdę bez Kazimierza Marcinkiewicza nie można
w tym kraju liczyć na to, że będziemy się wreszcie mogli trochę
pośmiać?
*
Na
szczęście po serii występów w programach TVN, kiedy wydawało
się, że znów nam słynny Kaz zniknie na dłuższy czas, pomocną
dłoń wyciągnął red. Robert Mazurek i przeprowadził z
Marcinkiewiczem długą rozmowę na luźne tematy. Kiedy jednak
pojawił się temat słynnej Isabel i opublikowanej przez nią
ostatnio książki, Marcinkiewicz dostał cholery i poinformował
Mazurka, że „gówno go to obchodzi”. Mazurek szybko zmienił
temat i zapytał Marcinkiewicza, co go w takim razie obchodzi, na co
ten pochwalił się, że mimo dojrzałego wieku, pragnie się
rozwijać intelektualnie i w związku z tym zaczął się właśnie
uczyć języka rosyjskiego. „Jeżdzę na wschód i to mi się
przydaje”. I to jest oczywiście jakaś wiadomość. Jedni się
nauczą niemieckiego, inni rosyjskiego, no i jest szansa, że w końcu wreszcie jakoś
uda się nam zaczerpnąć powietrza.
*
Ciekawe
dokąd się w dalszej kolejności uda Leszek Balcerowicz po tym, jak
dopiero co, po zakończeniu swojej misji na Ukrainie, wrócił do
kraju. Zapytany przez dziennikarzy o swoje osiągnięcia,
odpowiedział, że „najważniejszym
zadaniem, jakie miał do wykonania, było przygotowanie raportu z
propozycjami reform, a odpowiedni dokument został przygotowany i
przekazany władzom”. Jednocześnie Balcerowicz pochwalił
ukraiński rząd za „ustabilizowanie budżetu oraz systemu
bankowego, oraz za walkę z korupcją”. A może w takim razie już
go nigdzie nie wysyłać, tylko zacząć szykować na prezydenta
Warszawy? W końcu ktoś musi to całe bagno wysuszyć, a kto się
lepiej do tego nadaje niż strategiczny doradca rządu Ukrainy?
*
No
wreszcie jest coś naprawdę fantastycznego. Oto proszę sobie
wyobrazić, że dwie posłanki Nowoczesnej, Rosa i Lieder,
zainicjowały akcję pod nazwą „Posadź drzewa”, która z jednej
strony miała stanowić odpowiedź na zbrodniczą w stosunku do
polskich drzew działalność ministra Szyszki, a z drugiej pomóc
Nowoczesnej wrócić na sondażowe pozycje sprzed sylwestrowego
kryzysu. W związku z tym obie panie zwróciły się do warszawskiego
ratusza o wyznaczenie terenów, gdzie one będą mogły sadzić te
swoje drzewka. Niestety, jak się okazało, w tym samym czasie na
identyczny pomysł i przy identycznej motywacji, wpadł wiceprezydent
Warszawy, niejaki Olszewski, a więc naturalnie Ratusz prośbę
Nowoczesnej zlekceważył. Jednocześnie też PSL wystartował z
podobną akcją pod tytułem „Drzewo dla Polski”. Wprawdzie
polityk Nowoczesnej Paweł Rabiej zaapelował, by „w kwestii
wydawania zezwoleń na sadzenie drzew władze stolicy nie wykazywały
się opieszałością”, jednak znając asertywność prezydent
Warszawy, możemy się spodziewać, że zarówno PSL jak i Nowoczesna
będą mogli sobie najwyżej posadzić coś u siebie w doniczce i w
ramach retorsji nie poprzeć kandydatury Grzegorza Schetyny na
stanowisko premiera rządu.
*
No
i wreszcie, już na sam koniec, musi się pojawić sam Grzegorz
Schetyna. Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, już niedługo w Sejmie
kandydat Platformy Obywatelskiej na premiera wygłosi najważniejsze
przemówienie w życiu, w którym „skrytykuje rządy Prawa i
Sprawiedliwości” i dzięki temu stanie się prawdziwym liderem
opozycji. Wszyscy mamy nadzieję, że do tego dojdzie. W końcu skoro
nie może być mądrze, nich przynajmniej będzie wesoło. Byleby nie
za wesoło. Z takim Schetyną nigdy nic nie wiadomo. Ponieważ do
dziś wszyscy pamiętamy, jak niedawno, w reakcji na uwagę Jarosława
Kaczyńskiego, że on bierze pod uwagę możliwość, że Schetyna
wierzy w to co mówi, ten o mało nie spadł z fotela ze śmiechu,
życzymy mu, by sobie tego bon motu podczas swojego wystąpienia nie
przypomniał, bo się jeszcze biedaczek zadławi i zostaniemy już
tylko sami z Petru i Kukizem.
Od
dziś w warszawskich Arkadach Kubickiego odbywają się Targi
Wydawców Katolickich, na których jesteśmy i my. Stoisko Kliniki
Języka oznaczone jest numerem 99 i znajduje się na samym końcu
pasażu. Zapraszam. Dziś i jutro na Czytelników czeka Coryllus,
natomiast ja będę podpisywał książki w sobotę i być może w
niedzielę. Zapraszam.
:-) Wyborne!
OdpowiedzUsuńA na powaznie, a'propos urlopu prezydenta: zastanawia fakt, ze oprocz strony prezydent.pl, wlasciwie zadne media nie relacjonuja jego aktywnosci a jest tego calkiem niemalo
Prezydent nie jest pracownikiem. Ja też nie i dlatego nie mam urlopu.
UsuńNie chodzilo mi o urlop jako taki. To byl tylko pretekst.
UsuńJeszcze raz: media zupelnie milcza na temat aktywnosci prezydenta, spotkan w kraju, wizyt za granica itd. Wyjatkiem sa zdarzenia typu ciasto od Dody.
Zgadzam sie: wyborne!!
UsuńCo do prezydenta: tak jest od poczatku:( Kiedys sleczalam na jego stronie na fb, byla dostepna; teraz nie moge jako niezalogowana. Pobieznie sprawdzam czasami strone oficjalna prezydent.pl, ale to nie to samo. Czyli publiczne media tez przemilczaja?
@Jestnadzieja
UsuńPubliczne nie. TVN i Polsat.
Ja w kwestii poruszonej w przedostatnim "króciaku". Oto dowiedziałem się, od Ciebie drogi Toyahu, że aby posadzić drzewo trzeba mieć zgodę władzy (domyślam się, że analogicznej do postawienia domu). No to teraz rozumiem racje opozycji: jeśli posadzenie drzewa wymaga zgody urzędu to jawnym naruszeniem równowagi jest wycinanie go bez zgody tegoż urzędu. Proste?
OdpowiedzUsuńJa też, w reakcji na uwagę Jarosława Kaczyńskiego, że on bierze pod uwagę możliwość, że Schetyna wierzy w to co mówi, o mało nie spadłam z fotela ze śmiechu. Kiedyś Schetyna powiedział, że jest patriotą PO i ja się zastanawiam, czy mu się pojęcia pomyliły, czy miał na myśli partriotę Po, ale język mu się zaplątał, bo to trudne słowo jest :)
OdpowiedzUsuńOT
OdpowiedzUsuńA tymczasem Grzegorz Wszołek postanowił zrobić eksperyment na TT i w S24
http://wszolek.salon24.pl/767567,wariaci-sa-nie-tylko-w-kod-i-opozycji-w-prawicowym-twitterze-ich-nie-brakuje
Kolejne 10 lat i Wszołek zacznie pisać to, co my dziś, a Salon mu to opublikuje na jedynce.
UsuńObawiam się, że 10 lat nie wystarczy.
Usuń"Co się wydarzyło? Akolici internautki, a było ich przynajmniej kilku, donieśli do redaktora naczelnego "GPC", Tomasza Sakiewicza, że jestem chamem, obrażam kobietę porównaniem do szkoły specjalnej i w ogóle jak ktoś taki, jak ja, może pisać w "niezależnej". Oczywiście dupki - bo tak trzeba nazywać donosicieli, którzy manipulują screenami - nie wiedzą, że piszę jedynie od czasu do czasu w "GPC", a niezależna po prostu korzysta z tych tekstów. Publicystykę - rzadką w moim wypadku - w "GPC" bardzo sobie cenię z jednego prostego powodu: redakcja tylko od święta zmieni mój wyraz w tekście. "
@tpraw
UsuńGdybym miał przedstawić listę tego, co w prawicowym dziennkarstwie jest najgorsze, to Wszołek zająłby tam miejsce w pierwszej piątce. A gdy chodzi o tak zwaną "śliskość", to on jest właściwie mistrzem.
Kończ Waść,wstydu im oszczędź.
OdpowiedzUsuń